Tajemnicza autorka na łamach naszego portalu i gazety dzieli się z Wami ponownie swoją twórczością. Wiecie już, co stanie się z główną bohaterką opowiadania? Zapraszamy na kolejny odcinek „Weronika odchodzi”.
[button link=”https://petronews.pl/petroniusz/tag/weronika-odchodzi/” size=”medium” target=”new” color=”orange”]Wszystkie wpisy o Weronice[/button]
[dropcap]W[/dropcap]eronika od wielu godzin znajdowała się jakby w innym wymiarze. Bez reszty pochłonięta rozmyślaniem o minionych zdarzeniach, nie odczuwała upływających godzin, głodu ani nawet twardości ziemi, na której siedziała z dziennikiem w dłoniach. Zupełnie jakby zapachy polnych kwiatów i ziół całkowicie ją odurzyły, odrywając od teraźniejszości. Weronika, niczym detektyw szukający rozwiązania kryminalnej zagadki, całą swoją uwagę i energię skupiła na analizowaniu kolejnych aspektów swego nieudanego życia i szukaniu odpowiedzi na rodzące się liczne pytania.
W tym momencie próbowała zrozumieć dlaczego, gdy zajmowała się obcymi dziećmi potrafiła być oazą spokoju, rozsądku i serdeczności, a w stosunku do swoich stawała się zupełnym przeciwieństwem. Aż za dobrze pamiętała, że nawet jak były bardzo małe, szybko denerwowała się w sytuacjach, gdy nie potrafiła sprawić, by ich płacz ustał. Ciężko znosiła przecież wszelkie porażki, a nieumiejętność uspokojenia własnego dziecka odbierała wówczas jako jasny sygnał, że nie nadaje się do roli matki. Potem, gdy Zosia miała około roku i już nie tylko płaczem komunikowała swoje potrzeby, przez moment było Weronice sporo łatwiej. W dodatku w najbliższym otoczeniu nie miała wówczas jeszcze żadnych antyprzykładów czteroosobowej rodziny. Należeli bowiem razem z Maćkiem do zdecydowanej mniejszości osób, które decydowały się na tworzenie i powiększanie rodziny już przed trzydziestką. Do tego wszystkiego dochodził fakt, że ich Zosia nie sprawiała praktycznie żadnych problemów – była śliczna, wszystko jadła i długo spała. Po roku program „rodzina” wyświetlił zatem w mózgu Weroniki kolejne polecenie – „zróbmy drugie takie”. Zanim rozsądek doszedł do głosu, zostało ono szybko wykonane.
Maciek w dalszym ciągu mocno starał się zaspokajać wszelkie pragnienia żony, a córkę wręcz uwielbiał i dlatego nie miał nic przeciwko drugiemu dziecku. W tym przypadku nie udało mu się jednak spełnić oczekiwań Weroniki. Antek, niestety, okazał się całkowitym przeciwieństwo ich słodkiej Zosi, która jednak stopniowo także przestawała być taka słodka. Gdy weszła w okres buntu dwulatka, a Antek wydzierał się popołudniami w niebogłosy i tylko zmęczenie sprawiało, że przestawał na piętnaście minut, Weronika była u kresu fizycznej i psychicznej wytrzymałości. W takich chwilach miała ochotę wyskoczyć przez okno albo rzucić wrzeszczącym synem o podłogę, niczym lalką, w której zepsuł się wyłącznik.
Później było tylko coraz trudniej. Mimo usilnych starań pogodzenia, często zupełnie sprzecznych i wymagających natychmiastowego zaspokojenia potrzeb dzieci i swoich, w żaden sposób nie potrafiła logistycznie tego wszystkiego zorganizować. Jednocześnie Maciek zaczął stopniowo wycofywać się z tego rodzinnego placu boju. Coraz więcej przebywał w firmie, tłumacząc, że przecież dzieci szybko rosną i wydatki na nie również. Program „tworzenie rodziny” nagle, gdy już spełnił swoją funkcję i doprowadził do pojawienia się na świecie dwóch mocno roszczeniowych osóbek, samoistnie się jakby wykasował. Niestety, wyglądało na to, że system Weroniki nie posiadał jego kontynuacji, która sterowałaby prawidłowymi instynktami i idealnie wychowawczymi zachowaniami Matki Polki.
Weronika z dnia na dzień utwierdzała się zatem w przekonaniu, że nie nadaje się w ogóle na matkę, a być może na żonę również. Nie widziała żadnego dobrego wyjścia awaryjnego z tej sytuacji, więc zaczęła skupiać się przede wszystkim na technicznych aspektach prowadzenia domu. Tłumiąc swe uczucia, pragnienia i potrzeby wyższego rzędu, zaczęła wreszcie funkcjonować niczym domowy robot.
Spojrzała na komórkę, którą wyciszyła w dniu wyjazdu. Na ekranie wyświetliła się wiadomość z poprzedniego dnia: „Dzieci tęsknią…”
– Ciekawe, czy w domu wszystko dobrze? – zamyśliła się. – Pewnie Maciek wezwał od razu posiłki i moja wspaniała teściowa natychmiast przybiegła na ratunek. Do tego, zgodnie z ich rodzinną tradycją, próbował zapewne problemy pozamiatać pod dywan i jedyne co jej powiedział, to że musiałam wyjechać na kilka dni. Może ostatecznie nawet sam nie wie czemu wyjechałam? „Potrzebowała odpocząć… po tygodniu na pewno wróci” – myślał pewnie czytając liścik. Weronika od dawna nie rozumiała, w jaki sposób jej mąż mógł nie dostrzegać tak oczywistych rzeczy. Spojrzała na komórkę, którą wyciszyła w dniu wyjazdu. Na ekranie wyświetliła się wiadomość z poprzedniego dnia: „Dzieci tęsknią…”.
[dropcap]W[/dropcap]iadomość zawierała jedynie te dwa słowa i trzy kropki, ale Weronika wiedziała że kryje się pod nimi dalszy przekaz. Była wręcz pewna, że Maciek w ten sposób chce ją sprowokować, aby napisała coś o terminie swojego powrotu. Zaczęła się zastanawiać, co powinna odpisać. Mimo, że była zmęczona życiem rodzinnym i rolą służącej we własnym domu, nie chciała przecież stracić kontaktu ze swymi dziećmi.
Rozmyślając na smsem spojrzała przed siebie. Popołudniowe słońce oślepiło ją nieco i zdała sobie sprawę, że jest na łące już wiele godzin. Wstała, by rozprostować nogi i wtedy zobaczyła siedzącego na kładce Krzysztofa. – Skąd on się tu wziął?! – przemknęło jej przez głowę niczym błyskawica. Na szczęście Krzysiek patrzył w zupełnie innym kierunku, szybko więc usiadła i znieruchomiała z nadzieją, że pozostanie niezauważona. Mimo sporej odległości, Weronika nie miała najmniejszych wątpliwości, że mężczyzna moczący nogi w strumieniu to właśnie on. Po kilku długich minutach wychyliła się powoli zza pobliskiego krzewu i zobaczyła jak Krzysiek zakłada buty, a następnie podnosi się z kładki i rusza na drugą stronę strumienia, po czym wchodzi do lasu. Dopiero gdy całkowicie zniknął wśród drzew, Weronika odetchnęła z ulgą. Zupełnie nie miała ochoty na to spotkanie. Była pewna, że Krzysztof bardzo by się ucieszył na jej widok, ale jednocześnie o wszystko by wypytywał. Weronika nie chciała natomiast, aby z niezdarnych tłumaczeń w jakiś dziwny sposób wywnioskował, że jego osoba ma dużo wspólnego z jej przyjazdem na wieś…
Motyl Nocy
Wszyscy, którzy czekają na kolejny odcinek „Weronika odchodzi”, mogą wcześniej przeczytać fragment dalszych losów bohaterki na blogu naszej tajemniczej autorki: http://weronikaodchodzi.blogspot.com.