Rozpoczynamy mały eksperyment… Tajemnicza autorka na łamach naszego portalu i gazety podzieli się z Wami swoimi opowiadaniami. Zapraszamy na pierwszy odcinek „Weronika odchodzi”.
[columns]
[column size=”1/3″][dropcap]W[/dropcap]eronika stała w korytarzu ze spakowaną małą walizką i przyglądała się sobie w lustrze. Wyglądała nie najlepiej. Jak zawsze była zbyt szczupła, ale dziesięć lat temu sprawiało to jeszcze, że wyglądała dziewczęco. Teraz, niestety, dodawało jej lat. Zaniedbane włosy spięte w kok, prawie niewidoczny makijaż i niemodne już ubranie, dawały łącznie nieciekawy efekt.
Ktoś obcy mógłby śmiało powiedzieć o Weronice, że jest nieatrakcyjną kobietą, w dodatku po czterdziestce, a ten kto jej nie znał, na pewno by w to stwierdzenie uwierzył. Kiepski wizerunek Weroniki potwierdzał również fakt, że dziś nikt jej już nie próbował uwodzić. Jeszcze gdy zaczynała pracę w korporacji, koledzy z biura często próbowali. Przed laty natomiast należała nawet do niezbyt licznego grona dziewczyn, które przez cały okres szkoły nie mogły opędzić się od adoratorów. W okresie studenckim także mężczyźni, i w dodatku mężczyźni – wykładowcy również, ciągle z nią flirtowali, a gdy szła ulicą, na jej biust, nogi i ponętne usta, gapili się nawet dużo młodsi chłopcy.
Po ślubie obrączka na palcu Weroniki zaczęła hamować nieco zapędy męskiego rodu, ale i tak była ona wciąż kobietą, o której marzyło skrycie wielu panów. Wszystko zaczęło się tak naprawdę zmieniać dopiero, gdy urodziła dzieci… A te nieodwracalne zmiany doprowadziły Weronikę wreszcie do momentu, gdy stojąc przed lustrem czuła się nie tylko kompletnie nieatrakcyjną kobietą w średnim wieku, ale wręcz odpychającą osobą. Zarówno psychicznie, jak i fizycznie czuła się stara. Bywały nawet takie dni, kiedy nie miała wręcz siły, by wstać z łóżka. Jej kiepski wygląd odzwierciedlał w pełni beznadziejny stan ducha.[/column]
[column size=”1/3″]męczenie codziennością, smutek i niespełnienie, budzące złość na cały świat. Ciągłe podirytowanie faktem, że musi zaspokajać potrzeby innych, a jej znajdują się od lat na bocznym torze. Od dawna już mocno i wyraźnie czuła, że musi się to zmienić, ale codzienna gonitwa nie pozwalała na znalezienie odpowiedzi na pytanie, jaka to ma być zmiana i jak ją wprowadzić w życie.
[dropcap]W[/dropcap]eronika stała przed lustrem i zastanawiała się: – Jak doszłam do tego momentu? Momentu, w którym gotowa jestem wreszcie odejść, w którym muszę opuścić swoje dotychczasowe życie?
Jeszcze nigdy nie czuła tak wyraźnie i nie była tak pewna tego, że jeśli zabraknie jej odwagi, udusi się mimo, że z oddychaniem nie miała większych problemów. Mało wnikliwi obserwatorzy, do grona których należała większość jej znajomych, raczej nie dostrzegliby na czym polegał problem. Ona jednak już wielokrotnie myślała o tym, że pora coś zmienić, że zmiana ta powinna być drastyczna i kompleksowa, bo jej życie nie jest takie, jak je sobie wyobrażała, a to co ma zupełnie jej nie uszczęśliwia. Mimo tego, że większość twierdzi, iż powinno. A jeśli ona nie jest szczęśliwa, to przecież w żaden sposób nie uszczęśliwi tych, którzy dzielą z nią codzienność…
Weronika nieraz myślała, że najlepszym rozwiązaniem byłoby całkowite odejście z obecnej czasoprzestrzeni, pójście tam, skąd już nie ma powrotu. Problem polegał jednak na tym, że w jej umyśle zakorzeniło się kiedyś zdanie: Nigdy nie jest tak źle, żeby nie mogło być gorzej od tego.[/column]
[column size=”1/3″]- A co, jeśli po tej drugiej stronie będzie jeszcze gorzej, niż tutaj, gdzie jest? Co jeśli piekło i niebo rzeczywiście istnieją? – myślała wówczas.
Podniosła szybko walizkę, zamknęła za sobą drzwi i wyszła na ulicę, gdzie czekała zamówiona wcześniej taksówka. Po dziesięciu minutach Weronika była już na dworcu, odnalazła właściwy peron i czekający na nim pociąg relacji Gdańsk – Zakopane, w pośpiechu do niego wsiadła i zajęła miejsce wskazane na bilecie. Spojrzała na zegarek. Na szczęście tylko pięć minut dzieliło ją od chwili, która już nie pozwoli wycofać się z podróży. Weronika z całej więc siły spróbowała skupić myśli tylko na miejscu jej dzisiejszego przeznaczenia, do którego jeszcze dwadzieścia lat temu podróżowała często. Poczuła, że w tym momencie niczego bardziej nie pragnie, niż ponownie się tam znaleźć i zobaczyć to wyjątkowe miejsce, gdzie wszystko wydawało się prostsze. Tam na pewno łatwiej będzie podjąć decyzje, które w końcu należało podjąć – taka właśnie myśl ostatecznie skłoniła Weronikę do wyjazdu bez specjalnych pożegnań i wyjaśnień.
Na stole w kuchni pozostawiła jedynie krótki list do męża:
Wyjeżdżam…
W lodówce macie obiady na jakiś czas.
Nie dzwoń… W.
cdn.
Motyl Nocy[/column]
[/columns]
motyl nocy? czyli ćma? Aha… kurde co za portal: tu robak, tam mrówka teraz ćma. Istny rój :D
Podobno każdy z nas może znaleźć swoje cechy w świecie zwierząt… ;)
Wyjątkowo wieśniacki wpis. Nie ma przecinka w złym miejscu żeby się przyczepić to do nazwisk ludzi i nicków? Zajmij się życiem a nie siedzisz w domu dziewczynko i klepiesz takie kocopoły obgryzając paznokcie. Skasujcie ten koment zamiast tolerować takie buractwo.