Tajemnicza autorka na łamach naszego portalu i gazety wraca po wakacyjnej przerwie i dzieli się z Wami ponownie swoją twórczością. Wiecie już, co stanie się z główną bohaterką opowiadania? Zapraszamy na kolejny odcinek „Weronika odchodzi”.
[button link=”https://petronews.pl/petroniusz/tag/weronika-odchodzi/” size=”medium” target=”new” color=”orange”]Wszystkie wpisy o Weronice[/button]
[dropcap]M[/dropcap]ijały minuty i godziny, ale nie dla Weroniki i Krzysztofa. Ławeczka pod kasztanowcem znalazła się zupełnie poza czasem i w zapomnianej chyba dla reguł tego świata przestrzeni. Synapsa, łącząca dwa umysły i serca najwidoczniej przebudziła się z wieloletniego letargu i ponownie umożliwiła przepływ nawet najdrobniejszych impulsów w obu kierunkach. Weronika miała wrażenie, jakby część duszy Krzyśka znajdowała się w niej samej i była pewna, że wystarczy minimum słów, by w pełni ją zrozumiał. Jej myśli z łatwością zamieniały się zatem w zdania, a Krzysztof słuchał ich z dużym skupieniem i rosnących zainteresowaniem.
Od bardzo dawna nikt nie potrafił obdarzyć Weroniki taką uwagą. Podejmowane do tej pory nieliczne próby opowiadania o swoich planach i marzeniach szybko zazwyczaj kończyła. Wystarczyło tak naprawdę, że usłyszała zniecierpliwione: „Może przejdziesz do sedna?” albo zobaczyła nieobecne spojrzenie słuchacza, który w trakcie rozmowy myślał jedynie o swoich własnych problemach. Przy Krzyśku Weronika czuła się zupełnie inaczej. Słowa więc niczym rwące potoki wypływały bezpośrednio z jej umysłu i serca, a Krzysztof każdy taki strumień przyjmował z wdzięcznością, niczym wyjątkowe osobiste podarunki. Jednocześnie nie oceniał tych wypowiedzi i nie okazywał żadnego oburzenia czy zażenowania nawet tymi, które dla większości osób byłyby pewnie dość kontrowersyjne. Krzysiek po prostu słuchał całym sobą i, co najważniejsze, rzeczywiście słyszał. Okazane przez niego autentyczne zainteresowanie uczyniło wyłom w murze, który Weronika nieświadomie przez lata wokół siebie budowała i za którym ukrywała swe prawdziwe marzenia i potrzeby. Były to przede wszystkim pragnienia ciągłego rozwoju i bycia twórczą, poznawania ciekawych ludzi i niezwykłych zakątków świata. W przypadku Weroniki okazało się jednak, że ich realizacja nie idzie w parze z realizacją roli żony, a tym bardziej matki. Niestety, nikt życzliwy jej zawczasu nie ostrzegł, a media pod pięknymi zdjęciami matek z różowymi uśmiechniętymi bobasami nie zamieszczają przecież haseł typu: „Początek jego życia to koniec Twojego.” Czyli chcesz dobrze zadbać o rozwój i wychowanie dziecka, musisz całkiem zrezygnować z siebie, ze swoich marzeń i pragnień. Być może wrócisz do nich, gdy dziecko skończy dwadzieścia lat, ale wtedy najprawdopodobniej nie będziesz mieć siły albo pieniędzy na ich realizację…
– Żałuję, że jestem matką – Weronika przyznała się przed Krzysztofem i tak naprawdę przed samą sobą. – Macierzyństwo mnie przerasta i nie mam zupełnie pomysłu, jak swoje dzieci przygotować do życia w tym toksycznym świecie.
– Żałuję, że jestem matką – Weronika przyznała się przed Krzysztofem i tak naprawdę przed samą sobą. – Macierzyństwo mnie przerasta i nie mam zupełnie pomysłu, jak swoje dzieci przygotować do życia w tym toksycznym świecie. Gdyby nie Antek i Zosia, pewnie dziś nie siedzielibyśmy razem pod kasztanami… Bardzo możliwe, że już dawno nie byłoby mnie na tym dziwnym świecie. Rzeczywistość coraz bardziej mnie rozczarowuje i nawet sporadycznie, dla odmiany, nie zaskoczy niczym pozytywnym. Nie potrafię zupełnie pojąć, że jakaś istniejąca siła wyższa, mogłaby godzić się na taki chaos i ogrom cierpień… Nie wiem, może jestem jakaś ograniczona, ale po prostu tego nie ogarniam… I jedynym wyjściem, jakie jeszcze dostrzegam, żeby istnienie w tej rzeczywistości stało się dla mnie znośne i możliwe, to zacząć żyć tylko i wyłącznie według własnych reguł. Bez oglądania się nawet na własne dzieci… i na to, czego wszyscy wokół ode mnie oczekują, czego wymaga dobre wychowanie czy kultura, w której się urodziłam… – zamilkła.
Czuła, że powiedziała już Krzysztofowi wszystko, co było do powiedzenia. W zamian nie otrzymała nawet najmniejszej oznaki oburzenia czy chociaż zdziwienia, wręcz przeciwnie – spojrzenie przepełnione zrozumieniem i jakimś niezwykłym ciepłem, troską… Weronika już po pierwszych minutach rozmowy dostrzegła w oczach Krzysztofa te uczucia. Uczucia, które być może nigdy nie wygasły i które nawet w niej samej, pod warstwą kurzu, jeszcze się tliły. Przez te lata doskonale oszukiwała samą siebie, że młodzieńcza miłość nie jest ważna, że przecież od dawna nie jest już nastolatką, ma męża i dzieci i dlatego nic już nie może się w jej życiu uczuciowym zmienić.
Teraz jednak wszystko to stało się dla Weroniki zupełnie nieistotne. Liczyła się tylko obecność Krzysztofa – tu i teraz. Nie musiał on nawet nic mówić ani robić. Był tak blisko jej duszy, że czuła wręcz, jak pieści ją samym spojrzeniem.
– Ten niezwykły moment to właśnie szczęście – pomyślała i niczego już więcej nie chciała, tylko dalej tak siedzieć w cieniu i odurzającej woni kasztanowców razem z Krzysztofem… Nagle jednak harmonia chwili została zburzona. Krzysiek bowiem przysunął się i powoli objął ją ramieniem, jednocześnie zbliżył twarz do twarzy Weroniki i delikatnie musnął jej usta…
Motyl Nocy