Czy PSL-owi bliżej do PiS-u czy do PO? Jakie są polityczne przymiarki tej partii do kampanii samorządowej? I jakie są świąteczne cuda płockiego parlamentarzysty? Z posłem Piotrem Zgorzelskim rozmawiała Magda Grodecka.
Magda Grodecka.: Ostatnio zdecydowanie mniej Pana widać w Płocku i w powiecie. Jako szef płockiego PSL-u, jest Pan jego „twarzą”, więc tej nieobecności trudno nie zauważyć. Często za to, możemy oglądać posła Piotra Zgorzelskiego w ogólnopolskiej telewizji. Czyżby całkowicie pochłonęła Pana wielka polityka?
Piotr Zgorzelski: – To także (śmiech). Rzeczywiście, obecnie nieco rzadziej pojawiam się przy okazji wydarzeń w mieście i powiecie, ale właśnie jestem w trakcie nadrabiania zaległości. Wcześniej byłem raczej kojarzony z pracującym posłem w terenie. Poseł PSL-u musi „odrobić lekcje” w terenie. W dużej partii wystarczy być „jedynką”, dwa razy przyjechać do Płocka i wchodzi się do Sejmu. Ja swój mandat musiałem dosłownie wytyrać. Trudno mówić, że po wyborach parlamentarnych byłem zmęczony. Ja po prostu byłem skatowany. To określenie w sposób właściwy oddaje mój ówczesny stan. Odbywałem po dziesięć spotkań dziennie. Ciężko pracowałem na swoje ponad 8 tysięcy głosów. No cóż, zapłaciliśmy bardzo wysoką cenę za bycie w koalicji z Platformą Obywatelską. Ludzie w terenie całkowicie odrzucili tę partię. PO uosabia dla polskiej wsi wszystko, co najgorsze. Politycy Platformy boczą się na mnie, kiedy tak mówię, ale to wyborcy 25 października ubiegłego roku zdecydowali o tym, że nasza koalicja się skończyła. Wracając do mojego rzadszego udziału w wydarzeniach lokalnych, muszę przyznać, że prawdziwą przyczyną jest raczej nagromadzenie obowiązków. Szefowanie lokalnym płockim strukturom partii, bycie jedynym w okręgu posłem na Sejm RP i sekretarzem krajowego PSL-u oznacza wiele zajęć. Poza tym, po listopadowym kongresie reorganizujemy partię. Na ostatnim kongresie PSL-u została wyznaczona nowa droga. Zmiany za tym idące też wymagają zaangażowania.
MG: Mówi Pan o końcu koalicji PO-PSL. Jednak w Płocku nadal jesteście w koalicji.
PZ: – I w regionach również przy niej zostaliśmy. Nie miałoby sensu rozbijanie wszystkiego. Natomiast jestem przekonany, i oby się spełniło, że wybory samorządowe pokażą, iż PSL może powalczyć o bardzo wysokie miejsce na podium.
MG: W takim razie, do kogo jest PSL-owi bliżej – do PO czy do PiS? Pytam również o lokalne sympatie polityczne.
PZ: – Mnie osobiście jest do PiS-u daleko. Chociaż warto podkreślić, że np. szanuję i bardzo lubię senatora Marka Martynowskiego. W sejmie natomiast, mamy bardzo dobre relacje z KUKIZ’15, choć na początku nazywali nas ZSL-em. Może nie wiedzieli, że to dla nas nie obraza, bo taką ewolucyjną drogę obrał ruch ludowy i, chociażby, właśnie dzięki ZSL-owi rolnicy mają m.in. swoje emerytury, których jeszcze w latach 70. ubiegłego stulecia nie mieli.
MG: Płocki PSL jest nowoczesny czy raczej konserwatywny? Odnoszę wrażenie, że młodsze pokolenie aspiruje do nowoczesności, a na listopadowym kongresie partia Polskie Stronnictwo Ludowe określiła się jako partia chadecka.
PZ: – Nawet nasi młodzi politycy aspirujący do nowoczesności, są także zwolennikami chadecji. To przywilej bycia w partii centrowej, która, jeśli chodzi o wrażliwość społeczną, skłania się lekko ku lewicy; w kwestiach światopoglądowych zaś, stoimy na gruncie katolickiej nauki Kościoła. W końcu każdą naszą uroczystość rozpoczynamy od mszy świętej – tak było, jest i będzie. Nawiązując do wrażliwości społecznej, to nasz prezes Władysław Kosiniak-Kamysz jest twórcą polityki prorodzinnej w rządzie. Wcześniej jej praktycznie nie było. Dlatego poparliśmy 500+. A podsumowując – płocki PSL to i tradycja, i nowoczesność.
MG: Kto będzie kandydatem PSL-u na prezydenta Płocka?
PZ: – Żadna poważnie myśląca partia nie powinna rezygnować z wystawiania kandydata na prezydenta. Jeśli ocenimy pozytywnie szanse tego projektu, to z pewnością taki kandydat się pojawi, bo on, poprzez swoją kampanię, ma szansę wprowadzić radnych miejskich – tak było wtedy, kiedy ja startowałem na prezydenta Płocka. Przypomnę, że obecnie w radzie miasta funkcjonuje czteroosobowy klub radnych PSL. Są jednak sytuacje nadzwyczajne i jeśli uznamy, że taka wystąpiła, to w PSL musimy zadać sobie pytanie, z jakim prezydentem, z punktu widzenia naszego programu, mamy największe szanse na jego realizację? Bardzo prawdopodobna, bowiem może być sytuacja, w której, aby dać odpór kandydaturze PiS-u, trzeba będzie zjednoczyć siły i stworzyć wspólny projekt polityczny, z jednym kandydatem, który uzna potrzeby wszystkich wspierających go komitetów. To pozwoli spolaryzować scenę polityczną na dwa obozy i wygrać. Każdy nowy podmiot pojawiający się w kampanii, w oczywisty sposób będzie zabierał głosy obecnemu prezydentowi i zwiększał szansę kandydata z PiS. Ale do wyborów jeszcze trochę czasu. Trzeba pracować i uważnie obserwować sytuację.
MG: Myśli Pan, że lokalni politycy z Pańskiej partii wyrażą akceptację dla koncepcji jednego wspólnego kandydata?
PZ: – Taką analizę prezentuję od pewnego już czasu, ale ostateczną decyzję podejmie marszałek Adam Struzik, który jest szefem struktur miejskich i mazowieckich – do jego roztropności i doświadczenia politycznego mam ogromne zaufanie.
MG: Jesteśmy przed świętami Bożego Narodzenia. Czekamy na cuda i prezenty. Na jaki prezent pod choinką Pan czeka?
PZ: – Mam czwórkę wspaniałych wnucząt, które mną absolutnie rządzą, a piąte jest w drodze. To są cuda. A u św. Mikołaja (mam nawet dwóch, w postaci moich córek Ani i Martynki) zamówiłem książki: „Trylogię rzymską” Roberta Harrisa i „O Chinach” Henry’ego Kissingera.
MG: Dziękuję za rozmowę.