– Nie pamięta mnie Pan? – Jarosz nie dawał za wygraną. Nadal spokojnie, ale to tylko dlatego, że Lewy przeczytał mu trochę notatek pani doktor. Dość, by gościa albo obwinić o całe zło tego świata, albo mu po prostu współczuć. Ewidentnie musiał mieć we łbie niezły bajzel. – Kiedyś wpadliśmy na siebie. No dobrze, ja wpadłem na Pana. Wzgórze Tumskie, Sobótka, mówi to Panu coś?
– No kilka lat temu rzeczywiście coś takiego mogło się wydarzyć – w niebieskich oczach pojawił się błysk zrozumienia. – A co teraz?
– Teraz musimy poważnie porozmawiać – komisarz wziął mężczyznę pod rękę i pomógł mu usiąść na tylnej kanapie. Sam zajął miejsce obok.
*
Pod nieobecność szefowej, miał ręce pełne roboty. Przejął nie tylko jej obowiązki, ale i wszystkich pacjentów. Także tych najtrudniejszych, albo tych z faktycznym dożywociem, bo niby wyroki już odsiedzieli, ale na wolności nikt ich nie chciał. Bardzo liczył na upragniony awans, na prestiż. Pełnia szczęścia była na wyciągnięcie ręki. Musiał jej tylko jeszcze troszkę, o tyci, pomóc.
Przeszkadzała mu już tylko jedna rzecz. Andrzej. Pacjent, przypadek beznadziejny. A jednak jego Agnieszka znalazła sposób na pogrążonego w beznadziei mężczyznę. Długo to co prawda trwało, ale proporcjonalnie do radości, jaką z sukcesu zaczęła odczuwać pani doktor, rosła zazdrość Adama. I chyba tylko dlatego skusił się, by zajrzeć do notatek szefowej. Wystarczyło, żeby ten jeden jedyny raz, nie zablokowała laptopa, bo właśnie śpieszyła się pożegnać wychodzącego ze szpitala Andrzeja. To co zobaczył wbiło go w fotel. Szybko przegrał na komórkę plik, który miał otworzyć przed nim świetlaną przyszłość. Tylko on i tylko ona. Na zawsze razem. Życie potrafi jednak płatać figle. Właśnie figle, bo inne słowo mu w tym miejscu nie pasowało.
Myślał o tym, gdy odłożył słuchawkę po rozmowie z komisarzem Jaroszem. Miał jeszcze trochę czasu, więc postanowił przygotować się na przybycie wyjątkowego gościa.
*
– Wie Pani jak to jest – Jarosz, pomimo kłębiących się w nim emocji, starał się być opanowany. Tym bardziej, że nie było przy nim Lewego, który miał nieplanowaną wizytę w wariatkowie. – Mamy pełno próbek, zbadamy DNA, ale… – zawahał się. – Będę z Panią szczery. To trochę potrwa, a ja chciałbym sprawę zamknąć możliwie jak najszybciej. No zanim media dobiorą się nam do dupy.
Jadwiga patrzyła na policjanta wielkimi, okrągłymi oczami. Próżno było w nich szukać zwyczajowych figlików. Może dlatego, że dawno nie spała. Dlatego sprawiała wrażenie lekko otumanionej.
– Dlatego proszę przypomnieć sobie wszystkie szczegóły snu – policjant był nieustępliwy. – Muszę wiedzieć, co dokładnie Pani widziała. Dzięki temu będzie mi łatwiej wszystko urealnić, bo przecież w sny nie uwierzy żaden prokurator, nawet polityczny. Rozumiesz mnie? – nie zauważył samowolnego przejścia na ty.
– Nic więcej nie mogę powiedzieć – kobieta też nie zwróciła na to uwagi. – Przykro mi.
Była szczera. Do bólu. Przynajmniej jeśli chodzi o sny. Przecież o nic innego jej nie pytał. Ani o to, czy z kimś na ten temat rozmawiała, czy z kimś się widziała, czy kogoś gościła, czy była w tym strasznym miejscu? Nie miała więc sobie nic do zarzucenia.
Po wszystkim podjęła decyzję. Sięgnęła do kredensu, tam gdzie stał koszyczek z tabletkami. Zażyła dwie i zrobiła sobie herbatę z odrobiną, może większą niż zwykle, maćkowego spirytusu. Wypiła ją nieśpiesznie w fotelu, walcząc z opadającymi powiekami.
cdn.
Andrzej Zarębski – autor zwycięskiego opowiadania w konkursie Samowydawcy.pl związanym z Antologią Samowydawców pt. „Własna ścieżka”.
W kolejnych wydaniach PetroNews pojawią się dalsze odcinki opowiadania „Wiedźma”. W ostatnim zamieścimy konkurs, w którym do wygrania będzie egzemplarz Antologii Samowydawców „Własna ścieżka”.