Tajemnicza autorka na łamach naszego portalu i gazety dzieli się z Wami ponownie swoją twórczością. Wiecie już, co stanie się z główną bohaterką opowiadania? Zapraszamy na siódmy odcinek „Weronika odchodzi”.
[button link=”https://petronews.pl/petroniusz/tag/weronika-odchodzi/” size=”medium” target=”new” color=”orange”]Wszystkie wpisy o Weronice[/button]
[dropcap]W[/dropcap]eronika zdała sobie sprawę z tego, że nie ma wsparcia w nikim, nawet w mężu. W takiej sytuacji nie pozostaje jej nic innego, jak zacząć liczyć tylko i wyłącznie na siebie. Zupełnie jak we wszystkich pracach domowych. W chwilach zwątpienia musi więc sama siebie mobilizować i powtarzać niczym mantrę słowa otuchy.
– Może wystarczyłoby, gdybym dziesięć razy dziennie mówiła sobie z przekonaniem: „Dasz radę! Osiągniesz to, czego pragniesz!” i wszystko byłoby inaczej…
Myśli te przypomniały Weronice o książce, w której lekturę jakiś czas temu próbowała się zagłębić. Mówiła ona o sile pozytywnego myślenia, a tak naprawdę o myśleniu o rzeczach i zdarzeniach, które chciałoby się mieć w swym życiu, w taki sposób, by je przyciągać. Podobno, chcąc stać się magnesem dla nawet tych mocno materialnych i błahych spraw, wystarczy przekonać swój umysł, że tak naprawdę to już jest faktem, czyli że już posiadamy to, czego pragniemy. Świat sam znajdzie wówczas sposób, żeby stało się to rzeczywistością. Rewelacja!
Tylko jakże trudno myśleć w ten sposób cały czas, a według pani Byrne, każda negatywna myśl o czymkolwiek, przyciąga negatywne zdarzenia z tym związane, negatywne zdarzenia zaś budzą ponownie negatywne myśli i wszystko się zapętla… Szukanie pozytywnych stron w kiepskim obrocie spraw nie jest łatwe, ale jeśli się uda, to według tej filozofii, pozytywne rzeczy powinny się wokół nas rozmnożyć. Niestety, Weronika zdecydowanie nie potrafiła wiedzy z książek zastosować w swoim życiu…
Z nadzieją spojrzała na drugi punkt ze swej listy marzeń. Może tym razem będzie to coś, co udało jej się osiągnąć? „Nauczę się włoskiego” – odczytała i westchnęła. – Kolejna niezrealizowana rzecz, ale za to wiążąca się z miłymi wspomnieniami…
Mając szesnaście lat, Weronika spędziła ze znajomymi tydzień wakacji w północnych Włoszech. Bardzo spodobał się jej wówczas ten kraj i jego mieszkańcy, bo ci, z którymi akurat się zetknęła, byli bardzo sympatyczni i serdeczni. Postanowiła zatem, że jeszcze kiedyś wróci do Włoch (kolejne marzenie na liście to potwierdzało), a do tego czasu nauczy się włoskiego, który nie wydawał jej się trudny i jednocześnie ładnie, melodyjnie brzmiał. Niestety, Weronika nie miała talentu do języków i nawet nauka wszechobecnego angielskiego szła jej opornie. Do opanowania kolejnego obcego języka zabrakło jej więc zupełnie zapału i może znów jakiegoś dopingu ze strony najbliższego otoczenia.
– Rodzice tak naprawdę do niczego dodatkowego mnie nie zachęcali. Chcieli jedynie, abym skupiała się na szkole i nauce, i najlepiej z każdego przedmiotu miała równie dobre wyniki – uświadomiła sobie Weronika. – Może dlatego dziś nie mam żadnego hobby, żadnej pasji, niczego tylko dla siebie i co sprawiałoby mi radość…
Myśli Weroniki zaczęły krążyć, niczym natrętna mucha, wokół tematu jej zainteresowań. W czasach szkolnych miała ich przecież nawet kilka – taniec, koszykówka, pisanie…W każdej z tych dziedzin była dobra, ale żadna nie rozwinęła się w coś większego i nie przetrwała próby czasu. Z tańca bowiem, którego uczyła się przez kilka lat dzięki namowie koleżanki, zrezygnowała wraz z pójściem do liceum. Nikt nie próbował wówczas odwodzić od tego piętnastolatki, która uznała że w prestiżowej, wymagającej szkole średniej, nie będzie mieć czasu na nic, z wyjątkiem nauki. A przecież ponownie wystarczyło, by ktoś życzliwy powiedział: „Spokojnie! Dasz radę! Nie warto rezygnować ze swoich pasji! Nie rób tego, bo będziesz żałować”. I miałby całkowitą rację. Już po kilku latach bowiem, Weronice zaczęło brakować tańca. Wiedziała przecież, że miała do niego talent, a dodatkowo ćwiczenie coraz trudniejszych kroków i figur sprawiało jej tyle radości. Całkowite skupienie na danym układzie pozwalało także nie myśleć o niczym innym, zwalczyć wszelkie napięcie i stres. Mimo sporego wysiłku na próbach, było zatem warto.
– Gdybym nie zrezygnowała, zwiedziłabym pewnie też kawałek świata… – pomyślała. Skromne zarobki rodziców i posiadanie rodzeństwa nie dawały jej tej szansy, a zespół, w którym tańczyła jako dziecko, do dziś jeździł z występami do wielu egzotycznych krajów.
Od rozmyślań o tańcu Weronika przeskoczyła do kolejnych wspomnień związanych z zainteresowaniami ze szkolnych lat. Była wśród nich także gra w koszykówkę, która jednak nie sprawiała jej tyle radości, co taniec. Podobnie jak w tamtej dziedzinie, treningi przerwała wraz z pójściem do liceum, ale tego akurat nie żałowała do tej pory. Trzecie z zainteresowań, czyli pisanie, przychodziło jej z łatwością i dawało dużą satysfakcję. Nauczyciele chwalili bowiem jej pomysłowość, ciekawy styl i stawiali wysokie stopnie. Niestety, talent ten, podobnie jak pozostałe, nie był przez Weronikę w żaden sposób rozwijany i ostatecznie przerodził się jedynie w prowadzenie przez lata zapisków, które właśnie trzymała w ręku…
Pisanie tego swoistego dziennika zaczynała myśląc, że po latach dzięki niemu będzie mogła powspominać swe młodzieńcze problemy i zwyczajnie się z nich pośmiać. Później pomyślała, że może jej przyszłe dzieci nauczą się czegoś, czytając te zapiski. Po roku znajomości z Maćkiem natomiast, odważnie postanowiła podarować mu pamiętnik, by mógł z jego pomocą poznać ją na wylot i uciec gdzie pieprz rośnie, zanim podejmą w związku kolejne kroki i będzie już za późno. Wówczas bowiem wierzyła jeszcze mocno, że przysięga małżeńska obowiązuje człowieka do samej śmierci. Dziś nie była nawet pewna istnienia i sensu uczucia zwanego miłością. Czasami wręcz myślała, że kobieta może być szczęśliwa z każdym mężczyzną, który pociąga ją fizycznie, wspiera ją w ważnych chwilach i dba o jej podstawowe potrzeby. A facet, tak naprawdę z każdą kobietą, potrafiącą zaspokoić dwa rodzaje męskiego głodu… Wystarczy zatem minimalny wysiłek obu stron, a nie jakieś „wzniosłe uczucie”, by dany związek trwał latami…
Motyl Nocy
Wszyscy, którzy czekają na kolejny odcinek „Weronika odchodzi”, mogą wcześniej przeczytać fragment dalszych losów bohaterki na blogu naszej tajemniczej autorki: http://weronikaodchodzi.blogspot.com.