W trakcie sesji płockiej rady miasta, bardzo często zabiera głos jeden z mieszkańców, Paweł Stefański. Tym razem, po całej liście uwag, dotyczących inwestycji i codziennego życia, odniósł się, w dość niekonwencjonalny sposób, do jednego z aspektów remontu nabrzeża.
Paweł Stefański, mieszkaniec Płocka, podczas sesji 29 sierpnia miał sporo uwag, m.in. dotyczących planowanego forum partnerstwa publiczno-prywatnego czy parkujących nieprawidłowo samochodów. Uwagę odbiorców przykuł jednak swoim wystąpieniem, dotyczącym remontu nabrzeża.
– Byłem na molo w trakcie podpisania umowy na remont nabrzeża. Takie rzeczy powinno się robić w zaciszu gabinetów, a nie przy mediach, z których większość i tak nie miała pojęcia o co chodzi. Podobnie jak radni. Chodzi mi o ostrogę, o długości ponad 60 metrów, gdzie usłyszałem, że tam ma być jakiś slip, pochylnia do spuszczania łódek. Kilometr w jedną i kilometr w drugą są slipy, można z nich doskonale korzystać, nawet pociągi. Ostatnio nawet Orlen jakąś wielką turbinę wyciągał przy pomocy slipu przy ujściu rzeki Brzeźnicy. Przy Budowlanej też jest wielki slip. Slip do spuszczania jednostem morskich w Łebie ma 10 metrów, 18% spadku. Żeby w Płocku był slip, nie potrzeba aż ponad 60 metrów – argumentował mieszkaniec.
– Można przytoczyć pewne powiedzenie. Co prawda slipów u nas dostatek, zapewniam Państwa, że są – powiedział, wyciągając w kierunku osób zgromadzonych na auli… majtki – ale o ten jeden jest za dużo – stwierdził Paweł Stefański. – Dla mnie to jest chore, wydaje się pieniądze niepotrzebnie – podsumował.
Wystąpienie płocczanina możecie obejrzeć na poniższym filmie (1 godz. 6 min.).