O swojej aktywnej naturze, plackach „chlapaczkach” z rodzinnego domu, zdrowym odżywianiu i popisowej jajecznicy, w kolejnym odcinku Płockiej Kuchni rozmawiamy z płockim radnym – Leszkiem Brzeskim.
Z zawodu jest nauczycielem wychowania fizycznego. Działa także w Płocku jako radny miasta. Jaką ma osobowość? – Z natury jestem bardzo aktywnym człowiekiem. Aktywność pozostała mi z lat młodzieńczych, kiedy jako młody chłopak trenowałem lekką atletykę – opowiada Leszek Brzeski. – Nie mogę długo usiedzieć w jednym miejscu, dlatego w mojej głowie rodzi się wiele pomysłów, m.in. rajdy rowerowe do różnych miejsc w Polsce i Europie. Ale budowałem też tratwę i spływałem niejednokrotnie rzeką Wisłą, także kajakiem – wspomina.
Smak dzieciństwa? Szynka gotowana w kapuście
Jaka kuchnia była preferowana w domu państwa Brzeskich? – W moim rodzinnym domu jedliśmy tradycyjnie – przyznaje płocki radny. – Smaki z dzieciństwa to szynka gotowana w kapuście, taki duży świński udziec cięty w plastry. Ależ to było smaczne! W sklepie tego nie kupiłeś i nie kupisz. Oczywiście, taką szynkę gotowano głównie na święta – rozmarzył się pan Leszek.
Smaki, które najlepiej zapamiętał z dzieciństwa to „świeżonka”. – Przygotowywana, jak sama nazwa wskazuje, ze świeżego mięsa, duszona z cebulą, odrobiną czosnku i podlewana niewielką ilością bulionu – wspomina płocki radny. – Przepadałem też za placuszkami pieczonymi przez moją mamę, tzw. „chlapaczkami”. Do dziś pamiętam ich smak. Smakowały nie tylko mnie, ale cała rodzinka się nimi zajadała. Często mama nie nadążała ich smażyć! Wtedy każdy „walczył”, aby jak najszybciej jeść. Oczywiście, zdrowe to nie było! Do dzisiaj bardzo mi smakują i jak tylko mama mówi o „chlapaczkach” to… zaraz do niej jadę – śmieje się Leszek Brzeski.
Kto w domu rodzinnym rządził kuchnią? – Zdecydowanie moja mama! Była jaj szefową – gotowała, smażyła i piekła ciasta, z którymi czasami wiązały się zabawne sytuacje – mówi Leszek Brzeski. – Pieczenie ciasta drożdżowego, tzw. placków, to było wyzwanie. Cały dzień rodzinka poświęcała na pieczenie, każdy miał swoje zadanie: kręcenie jajek, ubijanie białka czy ugniatanie ciasta. Po plackach, przychodził czas na ciastka z foremki kręcone przez maszynkę. Tata odpowiadał za palenie w piecu. To było bardzo ważne zadanie, ponieważ ciasto musiało się upiec, ale nie mogło się spalić. Pieczenie ciastek następowało partiami. Zawsze mama za dużo tych ciastek narobiła i przy pieczeniu tata się irytował, bo musiał dłużej palić. Później jednak wszystkim wybornie smakowały – wspomina pan Leszek.
Staram się odżywiać zdrowo
Płocki radny podkreśla, że smaki z dzieciństwa tak bardzo ukształtowały jego gust kulinarny, że do dzisiaj najbardziej odpowiada mu kuchnia polska. – Ale rozsądek podpowiada mi, że smaczne nie zawsze oznacza zdrowe, a staram się odżywiać zdrowo – zaznacza Leszek Brzeski.
– Dlatego w moim obecnym menu górują płatki i kasze, przyrządzane na różne sposoby. Nie zapominam też o rybach. Sam przygotowuję dużo przetworów: konfitur, przecierów, nalewek, kiszę ogórki i kapustę. Suszę liście mięty, pokrzywy i inne zioła. W moim zimowym menu nie może zabraknąć tez cebuli, czosnku i miodu. Wiosną, obowiązkowo, sok z brzozy. Spróbujcie jak smakuje i do tego jeszcze samo zdrowie. Soli używam niewiele, a smak nadaję przez dodanie naturalnych ziół – mówi o swoich nawykach żywieniowych płocki nauczyciel wychowania fizycznego.
Gdzie jada częściej – w domu czy w restauracji? – Najczęściej jadamy w domu. Czasem ten dom jest u mojej mamy lub teściowej. Do restauracji chodzimy okazyjnie. Za to, kiedy wyjeżdżam z rodziną w podróż, a także w czasie wakacji, lubimy smakować potrawy z danego regionu i w różnych restauracjach – zdradza radny.
A kto w domu Leszka Brzeskiego gotuje najczęściej? -Z gotowaniem w domu jest różnie, ponieważ wszyscy pracujemy. Nie zawsze jest czas, więc najlepiej smakują potrawy ugotowane przez babcię – przyznaje nasz rozmówca. – Oczywiście, kiedy sytuacja tego wymaga, to w kuchni sobie radzę. Zdecydowanie najlepiej wychodzą mi naleśniki z konfiturami i niedzielna jajecznica na słonince i „boczulku”, z odrobiną masła i posypana zieloną pietruszką, którą jesienią sam zbieram, a potem mrożę. Jajecznica jest tak dobra, że nawet bardzo wymagająca córka z utęsknieniem czeka na niedzielne śniadanie. Lubię również grillować, a ściślej mówiąc, piec i gotować nad ogniskiem. Uwielbiam przebywać na świeżym powietrzu w lesie, nad wodą. Nawet najtańsza kiełbaska upieczona nad ogniem z dodatkiem musztardy lub chrzanu, popijana piwkiem smakuje wyśmienicie! – podsumowuje radny, podając przepis na ulubioną jajecznicę.
[tabs]
[tab title=”Jajecznica na „boczulku” wg przepisu Pana Leszka”]
- jajka,
- boczek,
- słoninka,
- masło,
- sól,
- pieprz,
- natka pietruszki,
- szczypiorek,
- papryka
Przygotowanie:
Na patelni podsmażamy słoninkę i boczek – najlepiej ze sprawdzonego miejsca (niektóre kawałki przy smażeniu mocno skaczą i tych nie polecam). Dodajemy odrobinę masła do smaku. Ubijamy jajka (wiejskie!), solimy do smaku i lekko mieszamy, w moim przypadku lewą ręką w prawą stronę. Czekamy aż zacznie się ścinać. Trzeba uważać, aby nie za mocno spiec. Do smaku dodajemy pieprz, natkę pietruszki, szczypiorek, paprykę. Podajemy z tostami.
Mnie najlepiej smakuje jedzona z patelni! I mniej wtedy naczyń do zmywania!
Smacznego.[/tab]
[/tabs]