7 lipca Sejm uchwalił ustawę o minimalnej stawce godzinowej za pracę na umowę-zlecenie i w ramach samozatrudnienia. Od 2017 roku minimalne wynagrodzenie wyniesie 12 zł za godzinę, a może nawet więcej.
Ustawa została przegłosowana głosami 380 posłów. 47 było przeciw, a 14 wstrzymało się od głosu. Ustalona stawka godzinowa ma obowiązywać od 1 stycznia przyszłego roku, a zapisy tej ustawy są wynikiem kompromisu, jaki zawarli związkowcy i pracodawcy w Radzie Dialogu Społecznego.
Elżbieta Rafalska, kierująca Ministerstwem Pracy i Polityki Socjalnej argumentowała, że dzięki ustawie pracownicy będą godnie wynagradzani. „Mam nadzieję, że ta ustawa kończy czas patologii w wynagradzaniu polskiego pracownika” – powiedziała minister w Sejmie.
Co oznacza nowa ustawa? Dotyczyć będzie przede wszystkim firm ochroniarskich i sprzątających, gdzie najczęściej zatrudniani są pracownicy na umowę zlecenie. Minimalna stawka godzinowa będzie na początku wynosiła 12 zł brutto za godzinę, jednak ta kwota będzie podlegała co roku waloryzacji. A biorąc pod uwagę, że pensja minimalna w 2017 roku ma wzrosnąć do 2 tys. zł brutto, więc i stawka godzinowa wzrośnie.
Ustawa określa także, iż wynagrodzenie za stawkę godzinową musi być wypłacane w formie pieniężnej przynajmniej raz w miesiącu. Ustawie nie będą podlegać natomiast np. rodzinne domy pomocy, stawka godzinowa nie będzie także dotyczyła umów cywilnoprawnych przy opiece nad uczestnikami wycieczek.
Co istotne, większe uprawnienia do kontroli zyskała teraz Państwowa Inspekcja Pracy. Urzędnicy tej instytucji mogą kontrolować przestrzegania nowych przepisów nie tylko bez uprzedzania firm, ale i o każdej porze dnia czy… nocy. Kary za nieprzestrzeganie przepisów ustawy będą wynosiły od 1 tys. do 30 tys. zł.
Od redakcji
Jaki efekt przyniesie nowa ustawa? Czy faktycznie przyczyni się do wzrostu wynagrodzenia pracowników? Szczerze – wątpimy. Po pierwsze, jakim prawem to posłowie ustalają, na jaką pensję stać pracodawcę? Czyż nie powinien tego weryfikować rynek? Jeśli pracodawca wyznaczy zbyt niską stawkę, nie znajdzie po prostu pracowników. A jaką sytuację mamy obecnie?
Nikt nie pyta pracodawców, czy stać ich na podwyżki narzucone przez państwo. Nikt też nie przeprowadził badań, ile firm upadnie w wyniku wprowadzenia minimalnej stawki godzinowej i minimalnej pensji w wysokości aż 2 tys. zł. Państwo, w swojej arogancji, tworzy dobrą opinię o sobie wśród pracowników, którzy wierzą, że to dzięki posłom mają wyższą pensję. Drodzy pracownicy – żaden poseł nie dołoży złotówki do Waszego wynagrodzenia. To pracodawcy poniosą cały koszt pomysłów przegłosowywanych w Sejmie. Żaden z posłów nie poda Wam również ręki, gdy stracicie pracę w wyniku bankructwa firmy, która obecnie resztką sił utrzymuje się na niewdzięcznym polskim rynku gospodarczym.
Polski przedsiębiorca, nękany ogromnymi opłatami ZUS i podatkami, prędzej zacznie jeszcze więcej sam pracować, poświęcając swoje życie prywatne, niż zatrudni pracowników, na których pensje nie będzie go stać. Albo, niestety, poszerzy się szara strefa, zatrudniająca „na czarno”.
W każdym razie, refleksja po tej ustawie nasuwa się jedna: Nie wierzcie politykom. Oni nie dadzą Wam nic, czego nie zabiorą innym… A tak na marginesie – ZUS niedawno ogłosił przetarg na usługi ochrony, z którego wynikało, że minimalna stawka za godzinę jednego pracownika wyniesie 6 zł…