To był dość ciepły październik, 2013 roku, kiedy udałem się na obiekt przy ul. Kolejowej 3 w Płocku. Stadion Stoczniowca, klubu, który kiedyś – obok Wisły Płock – był kolebką sportu w mieście i drugim ważnym ośrodkiem szkoleniowym dla fanów piłki nożnej. „Kiedyś”, bowiem to, co wówczas zobaczyłem – bramki bez siatek, rozpadający się budynek, komis samochodowy z wrakami przed wejściem – nie pozostawiało złudzeń. Stoczniowiec Płocki powoli dogorywał. Czy coś zmieniło się po stu numerach PetroNews? Na szczęście wszystko! No, może prawie wszystko…
Kulisy powstawania pierwszej „jedynki” debiutującego wówczas dwutygodnika pamiętam jak dziś. Wspominam niszczejący stadion, rozmowy z byłym już prezesem Zdzisławem Kotarskim i jego zastępcą, obecnym szefem klubu, Piotrem Nogą. Panowie, oprowadzając mnie po boisku, opowiadali dlaczego wszystko potoczyło w taki sposób – w sposób, ujmijmy to łagodnie, nie najlepszy. Ale zacznijmy od początku.
Agonia Stoczniowca – kto zawinił?
Jak napisałem w pierwszym numerze PetroNews, Stoczniowiec Płocki to jeden z najstarszych klubów piłkarskich w mieście. Głównym zadaniem, mającego ponad 60 lat ośrodka było szkolenie młodzieży. To właśnie na Radziwiu uczono podstaw gry młodych piłkarzy, którzy na boisku Stoczniowca poznawali dyscyplinę treningową. Stoczniowiec był klubem z tradycją i misją. Niestety, choć cele klubu pozostawały niezmienne od lat, to ich realizacja w pewnym momencie stała się niemożliwa. Zamiast dzieciaków trenujących na murawie, łatwiej było spotkać przypadkowych nietrzeźwych lub ludzi, oglądających stojące w komisie zdezelowane, zardzewiałe samochody.
Spacerując po murawie, czy bardziej trawie Stoczniowca, nie odstępowała ode mnie myśl, że to klub, o którym ktoś kiedyś zapomniał. Jak tłumaczył wówczas ówczesny prezes, Zdzisław Kotarski, wszystko rozpoczęło się po zamknięciu Stoczni Rzecznej. Upadek zakładu sprawił, że zabrakło pieniędzy na remont stadionu, którego to niezbędna wówczas realizacja miała być rozpoczęta ze środków unijnych. O rozpoczęcie prac miało zabiegać miasto, które zostało partnerem Stoczniowca.
– Uwierzyłem w obietnice ówczesnych władz, które obiecały, że ze Stoczniowca powstanie ośrodek szkoleniowy znany w całej Polsce – wspominał w rozmowie ze mną Zbigniew Kotarski. – Uwierzyłem w to, o co wielu ma do mnie dziś słuszny żal – stwierdził.
Chwila ta nastąpiła w 2006 roku, kiedy to podpisano porozumienie, na mocy którego zarząd zrzekł się praw do klubu. W ramach umowy w przeciągu dwóch lat miały powstać nowoczesne i oświetlone boiska, szatnie i budynki administracyjnego. Prace, których początek zaplanowano na 30 czerwca 2008 roku, nie rozpoczęły się przez wiele lat.
– Własnymi siłami przygotowaliśmy boisko – tłumaczył w rozmowie ze mną prezes Kotarski. – Klub próbował naciskać na miasto – do niedawna bezskutecznie. Nie było żadnej decyzji i konkretów, jedynie deklaracja – że ratusz pamięta i stara się z podpisanej za czasów prezydenta Milewskiego obietnicy wywiązać. – Ta umowa była od początku źle skonstruowana – dopowiadał Piotr Noga, obecny prezes klubu. – Sporządzając ją najwidoczniej zapomniano, że obiekt musi się uwłaszczyć – stwierdził oburzony.
Mirosław Milewski: Miałem ambitne plany!
Urząd przez lata zdawał się być głuchym na potrzeby klubu, pozwalając, by obiekt popadał w ruinę. Na ten temat wypowiadał się również Mirosław Milewski, poprzedni prezydent Płocka, z którym to Stoczniowiec w 2006 roku negocjował warunki umowy.
– Faktem jest, że rozmowy dotyczące projektu, wyglądu obiektu i zdobywanie pozwoleń na budowę trwały zbyt długo – przyznał w 2013 roku, podczas realizacji przeze mnie materiału Milewski. – Zrobiliśmy błędy w planowaniu, przez co doszło do opóźnienia. Nie było jednak mowy o porzuceniu projektu, a wręcz przeciwnie. Wszystkie ustalenia były już częścią inwestycji – dodał.
Milewski winą za obecny stan rzeczy obarczał obecnego prezydenta, Andrzeja Nowakowskiego. – Prezydent zmienił naszą wizję obiektu – stwierdził Milewski. – Projekt został zredukowany pięciokrotnie, a później doszło do zaniechania, tłumacząc się szukaniem środków. Ja miałem ambitne plany – dodał.
Artykuł pozostawiał jednak światło w tunelu. Urząd Miasta Płocka, rozmawiając ze mną, zapewnił, że prace na obiekcie zostaną zrealizowane. W odpowiedzi, którą otrzymałem w październiku 2013 roku zapewniono mnie, że miasto stara się o pozyskanie środków z zewnątrz, a przebudowa ośrodka została zgłoszona 12 sierpnia 2013 roku do “Programu inwestycji o szczególnym znaczeniu dla sportu”, prowadzonym przez Ministerstwo Sportu.
Nowy początek?
Czas jednak płynął dalej, a łopaty w przebudowę Stoczniowca nadal nie zostały wbite. 11 marca 2014 roku skład zarządu klubu uległ zmianie. Piotr Noga został nowym prezesem klubu, który zaczął „naciskać” na magistrat. Jak się okazało – skutecznie. W 2015 roku usłyszeliśmy pierwsze konkrety. „W 2015 zostaną wbite pierwsze łopaty. […] Cała inwestycja ma zakończyć się w połowie 2015 roku” – podaliśmy w osobnym artykule.
Wyliczenia te okazały się jednak zbyt optymistyczne, a nad Stoczniowcem znów zawisły ciemne chmury. Były problemy z wykonawcą, termin rozpoczęcia i zakończenia prac przesuwano. Długo wyczekiwany moment zmian nastąpił prawie rok od zakładanego terminu – w maju 2016 roku. Jak podaje klub na swojej stronie internetowej, powstała nowoczesna infrastruktura wraz z zapleczem socjalnym i licencją do IV ligi.
– Po ośmiu latach banicji, Stoczniowiec mógł powrócić na swoje macierzyste obiekty przy ul. Kolejowej 3, a co za tym idzie szkolić dzieci i młodzież w idealnych warunkach do rozwoju – napisano.
Stoczniowiec zatem bardzo się zmienił. Po tych stu, no, 99 numerach PetroNews, to obiekt nie do poznania. W ciągu ostatnich lat nastąpił rozwój, który powinien przyjść o wiele wcześniej. Na stronie internetowej klubu w końcu możemy czytać nie o problemach, a o sekcjach treningowych i sukcesach klubu w niższych klasach rozgrywkowych. To cieszy – mnie szczególnie. I obym po kolejnych stu numerach naszego dwutygodnika mógł ponownie odnieść się do pierwszego tekstu o Stoczniowcu, by z dumą donieść, że klub na Radziwiu znów rośnie w siłę. Czego zarządowi, zawodnikom, ale i sobie życzę.
Stadion nie do poznania. Zobaczcie jak wygląda nowy Stoczniowiec