REKLAMA

REKLAMA

Skansen powstanie w… nawiedzonym kościele?

REKLAMA

Miejsca, w których możemy spotkać paranormalne aktywności to coś, co interesuje wiele osób. Zapewne każdy z nas słyszał o jakimś nawiedzonym miejscu czy legendy, mówiące o rzekomym straszeniu przypadkowych przechodniów, tudzież stałych bywalców, poszukujących nietuzinkowych wrażeń. Podobne miejsce znajduje się niedaleko Płocka.

Przeczytajrównież

Osoby, które interesują się tym nadzwyczajnym tematem, mogły usłyszeć o podpłockiej miejscowości o nazwie Wiączemin Polski. W latach 1975-1998 ta niewielka miejscowość administracyjnie należała do województwa płockiego. Podczas powodzi, która miała miejsce 23 maja 2010 roku, doszło do przerwania wału przeciwpowodziowego na Wiśle w Świniarach. Wówczas Wiączemin Polski został zalany i ewakuowany. 8 czerwca tego samego roku, podczas drugiej fali powodziowej, woda ponownie zalała tę miejscowość.

Reklama. Przewiń aby czytać dalej.

Właśnie w Wiączeminie znajduje się kościół, który zdaniem „ekspertów od duchów” jest nawiedzony. Znajdujący się na wzgórzu kościół przyciąga także fanów geocachingu (czyli gry terenowej, polegającej na szukaniu skrzynek), jednak Wiączemin jest gwiazdą przede wszystkim w środowisku osób poszukujących nietypowych zjawisk. Rzekomo nawiedzony obiekt jest dosyć pożądanym miejscem przez poszukiwaczy przygód. Możemy napotkać wiele historii o rzekomych głosach czy poczuciu obecności innych przez osoby, które odwiedziły demoniczne miejsce. Często powtarza się temat o trudności z dotarciem i w ogóle znalezieniem tego miejsca. Według opisów, stoi on w opustoszałej okolicy, do której śmiałkowie trafiali po kilku godzinach szukania, przy pomocy mieszkańców okolicy.

Takie opisy kościoła znaleźliśmy np. w serwisie npn.org.pl (Na Progu Nieznanego):

„Pojechaliśmy tam we trójkę samochodem, lecz jak się okazało, nie łatwo było go znaleźć. Po prawie dwugodzinnej jeździe przez błotniste drogi, różne zagajniki i wioski, których nie ma na mapie udało nam się dojechać do naszego celu. Kościół stoi na totalnym odludziu po między polami, a prowadzi do niego jedynie wąska, błotnista dróżka, (na której, niestety, przebiliśmy miskę olejową). Gdy do niego weszliśmy było już dość ciemno, ale na szczęście uzbroiliśmy się w aparat z flashem. Warto jeszcze nadmienić, iż w samym kościele odczuwało się spokój, można nawet powiedzieć, że cmentarny. Co dziwne, na zewnątrz każde z nas miało wrażenie, że jest coś nie tak. Zaparkowaliśmy dość, blisko, więc niby czuliśmy się pewnie, ale, choć była to praktycznie bezwietrzna noc, cały czas niepokoiły nas dziwne dźwięki, tak jakby szmer, jaki się słyszy, gdy dużo ludzi stara się mówić szeptem. Dochodził z pobliskiego zagajnika. Wszyscy czuliśmy jakby ktoś nas obserwował. Nie wiem, czy jest coś nadzwyczajnego w tym wszystkim, ale gdy z ciekawości zrobiłem zdjęcie miejscu, z którego te dźwięki dochodziły (były to jakby kroki, potem szepty, ogólnie jakby huczący wiatr między drzewami, ale wtedy żadnego wiatru nie było) okazało się, że wszędzie na nim pojawiło się mnóstwo orbsów [białych kolistych elementów – przyp.red.]”.




I inna relacja, tym razem pana Michała:

„Pojechaliśmy tam we trójkę samochodem, lecz jak się okazało, nie łatwo było go znaleźć. Po prawie dwugodzinnej jeździe przez błotniste drogi, różne zagajniki i wioski, których nie ma na mapie udało nam się dojechać do naszego celu. Kościół stoi na totalnym odludziu po między polami, a prowadzi do niego jedynie wąska, błotnista dróżka, (na której, niestety, przebiliśmy miskę olejową). Gdy do niego weszliśmy było już dość ciemno, ale na szczęście uzbroiliśmy się w aparat z flashem. Warto jeszcze nadmienić, iż w samym kościele odczuwało się spokój, można nawet powiedzieć, że cmentarny. Co dziwne, na zewnątrz każde z nas miało wrażenie, że jest coś nie tak. Zaparkowaliśmy dość, blisko, więc niby czuliśmy się pewnie, ale, choć była to praktycznie bezwietrzna noc, cały czas niepokoiły nas dziwne dźwięki, tak jakby szmer, jaki się słyszy, gdy dużo ludzi stara się mówić szeptem. Dochodził z pobliskiego zagajnika. Wszyscy czuliśmy jakby ktoś nas obserwował. Nie wiem, czy jest coś nadzwyczajnego w tym wszystkim, ale gdy z ciekawości zrobiłem zdjęcie miejscu, z którego te dźwięki dochodziły (były to jakby kroki, potem szepty, ogólnie jakby huczący wiatr między drzewami, ale wtedy żadnego wiatru nie było) okazało się, że wszędzie na nim pojawiło się mnóstwo orbsów”.

Informacje o tym, co niezwykłego lub, jak kto woli, dziwnego, możemy spotkać w wiączemińskim kościele, bez problemu znajdziecie w Internecie. Jeżeli ktoś chce zobaczyć to na własne oczy, musi się spieszyć, bowiem kościół ma zostać wkrótce wyremontowany. Własnie ogłoszono przetarg, którego celem jest wyłonienie wykonawcy adaptacji świątyni na potrzeby Skansenu Osadnictwa Nadwiślańskiego. Zamawiającym jest Muzeum Mazowieckie w Płocku.

Zaplanowano kapitalny remont kościoła. Poza odrestaurowanymi zabytkami, miejsce będzie chronione przez alarm i monitoring, co zapewne ostudzi zapał dotychczasowych turystów. Nieco z przymrużeniem oka mamy nadzieję, że żadne zjawiska paranormalne nie przeszkodzą w odrestaurowaniu tego miejsca i jego adaptacji na Skansen.

REKLAMA

Inni czytali również

Kolejny

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zgadzam się na warunki i ustalenia PolitykI Prywatności.

REKLAMA
  • Przejdź do REKLAMA W PŁOCKU