Teresa Szczepańska z Płocka została adoptowana, gdy miała dwa lata. Dużo później dowiedziała się, że ma siostrę bliźniaczkę – Lucynę. Szukała jej od kilkudziesięciu lat. Teraz pomogli jej dziennikarze programu Interwencja. Dzięki emisji programu w Polsacie kobieta odnalazła swoją siostrę bliźniaczkę.
– Chciałabym, żeby się odnalazła, żeby móc z nią porozmawiać, poprzebywać. Nawet poszłabym już na tę głupią operację, żeby dalej cieszyć się z nią życiem – w taki sposób Teresa Szczepańska z Płocka zakończyła swój apel o odnalezienie siostry bliźniaczki w programie Interwencja w Polsacie. Pani Teresa choruje na raka. W rozmowie z dziennikarzami programu Interwencja, mówiła, że chce znaleźć siostrę jeszcze przed śmiercią i jest to jej największe marzenie.
Czterdzieści lat poszukiwań
Teresa Szczepańska urodziła się w 1961 roku. Najpierw krótko przebywała w Domu Małego Dziecka w Otwocku. Jak wynika z jej metryki, miała wtedy inne nazwisko i została adoptowana, gdy miała dwa lata. O tym dowiedziała się dopiero, gdy była już w szkole. – Sąsiadka, na którą od dzieciństwa wołałam ciocia, wygadała się i tak zaczęła się moja życiowa rozterka, że jestem niechciana i niekochana. Czułam się jak bękart – opowiadała pani Teresa w rozmowie z dziennikarzami Interwencji.
O tym, że ma siostrę bliźniaczkę – Lucynę, pani Teresa dowiedziała się właśnie z metryki. Zaczęła jej szukać, jednak ślad po niej zaginął. – W placówce powiedziano mi, że cała dokumentacja zaginęła – mówiła Teresa Szczepańska. Swoje śledztwo w tej sprawie rozpoczęli także dziennikarze Interwencji, którzy poprosili o pomoc Fundację „Zerwne Więzi” i poszukiwali jakiegokolwiek śladu siostry pani Teresy w placówkach i urzędach. Niestety, bezskutecznie.
Jednak po emisji programu rozdzwoniły się telefony i nadzieja na odnalezienie siostry bliźniaczki wzrosła. – Zadzwoniła do nas pani i powiedziała, że na sto procent zna siostrę pani Teresy – mówiła Bożena Łojko z Fundacji „Zerwane Więzi”. – Chodziła z nią do szkoły, razem też pracowały. Umówiłam się z tą panią, że jeszcze tego samego dnia pani Lucyna się do mnie odezwie.
– Codziennie oglądam Interwencję. Zobaczyłam panią Teresę i mówię: to Lucyna! Skąd ona się tam wzięła? Jak ona zaczęła mówić i było napisane, że to Teresa Szczepańska, to sobie myślę: „jest podobna do mojej koleżanki”. Pojechałam do Lucyny. Już wiedziała. Ktoś jej nagrał program i dzwoniła do Interwencji– opowiada Anna Lipska-Roman, znajoma Lucyny Domańskiej, siostry pani Teresy.
Pani Teresa została poinformowana o prawdopodobnym odnalezieniu siostry przez telefon, kiedy była w pracy. – Chciało mi się krzyczeć, wrzeszczeć z radości. Wzięłam kartkę, a pani mi podyktowała dane siostry. Kobiecie, która siedziała obok mnie ciekły łzy. Ja płakać nie lubię, życie za mnie płacze – mówiła pani Teresa.
Cud nad Wisłą
Następnego dnia po emisji materiału w Polsacie, nie było już wątpliwości, że po kilkudziesięciu latach siostra bliźniaczka odnalazła się. Pani Lucyna zadzwoniła do pani Teresy. – Trzęsły jej się ręce, nieskładnie mówiła. Najpierw mówiła jej na „pani”, później zaczęła na „ty”. Rozmawiały ze sobą o tej operacji. Lucyna mówi: „ja też jestem po operacji. Masz iść. Będę cię namawiać” – opowiada Anna Lipska-Roman, znajoma Lucyny Domańskiej.
– To jest fascynujące! Cuda nad Wisłą się zdarzają – cieszyła się pani Teresa. – Dla mnie to zakrawa o cud, że w tak krótkim czasie po emisji ktoś się odezwał. Ja szukałam siostry pięciokrotnie i nie miałam szans
W sobotę, 28 września, reporterzy programu Interwencja pojechali z panią Lucyną do jej siostry bliźniaczki. Kobiety wpadły w objęcia, spotykając się tak naprawdę po raz pierwszy w życiu. Obydwie powtarzały tylko: „nareszcie!”.
Lucyna Domańska w 1964 roku została adoptowana z domu dziecka w Siedlcach. Przez całe życie mieszka w Pomiechówku. Pani Teresa czterdzieści lat mieszkała w Żyradowie, niecałe pięćdziesiąt kilometrów od swojej siostry, której poszukiwała bezskutecznie. Aż do emisji Interwencji.
Pani Lucyna wiedziała o swojej siostrze bliźniaczce. Trzydzieści lat temu dowiedziała się, że jej siostra może mieszkać w Żyrardowie i zadzwoniła. – Zapytałam, czy zastałam w domu Teresę. Jakiś mężczyzna odpowiedział, że córki nie mają – opowiadała pani Lucyna. Teresa Szczepańska tłumaczy, że rodzice nie mieli telefonu i być może dodzwoniła się do innej rodziny.
Teraz kobiety będą musiały nadrobić utracony czas. Teresa Szczepańska choruje na raka szyjki macicy. Jej siostrze bliźniaczce dwa lata temu usunięto taki sam nowotwór. Do tej pory, pani Teresa nie chciała się leczyć, bo nie miała z kim zostawić dzieci. Dziś pani Lucyna mówi, że taka operacja jest jedynym ratunkiem dla jej siostry. – Musi zgodzić się na tę operację, nie ma się czego bać. Trzeba ją wykonać, bo jest rodzina, jest dla kogo żyć – mówiła pani Lucyna.
Cały reportaż można zobaczyć tutaj.
Źródło: Na podst. reportażu Ewy Pocztar-Szczerby/Interwencja Polsat