Znany płocki fotograf. Autorytet w dziedzinie fotografii, uznany nie tylko w Polsce. Jego prace mają niepowtarzalny styl, są oryginalne w formie i treści. Laureat, a także juror, wielu konkursów fotograficznych o randze międzynarodowej. Jest członkiem: Płockiego Towarzystwa Fotograficznego, Związku Polskich Artystów Fotografików oraz Foto-klubu Rzeczpospolitej Polskiej.
– Jaki jest Jan Drzewiecki według Jana Drzewieckiego?
Są dwa Janki, zawsze ten pierwszy dba , żeby ten drugi źle nie skończył, co wynika oczywiście z natury bliźniaka, mojego znaku zodiaku. A teraz poważnie, pytanie jest ukierunkowane, nie pozwala mi odpowiedzieć, że jestem wspaniały i wielki i, że w moim blasku można się wygrzewać, jak żartuje ze mnie moja Dorota.
– Fotografia w Twoim życiu to…
Umiejętność zginania wskazującego palca, przeważnie prawej ręki. Jest to proces przetwarzania obrazu z siatkówki oka przez mózg, na euforyczny skurcz palca wskazującego fotografa ( uśmiech). Generalnie, jest to bardzo trudna dziedzina sztuki.
– Pewnie niewielu naszych czytelników wie, że malowałeś obrazy.
Tak, rzeczywiście malowałem, należałem nawet do płockiej grupy plastycznej „Rama-79”.
– Zdecydowanie jednak jesteś rozpoznawalny jako fotograf, ile lat minęło od pierwszej, przez Ciebie zrobionej fotografii?
Miałem wtedy 15 lat, pokochałem fotografię. To była miłość od pierwszego wejrzenia. Byłem zauroczony magią obrazu fotograficznego.
– I co z tamtych czasów zostało?
Chyba tylko sentyment… Dzisiejsza fotografia jest absolutnie inna, niewiarygodna. Nie ma magii, jest wszechobecny fotoszop. Dziś patrzę na portret pięknej dziewczyny i wiem, że taka nie istnieje.
– Jesteś artystą?
Formalnie tak. Nigdy nie został bym artystą, zostałem w to poniekąd wrobiony… (uśmiech). Dziś jest tak wielu artystów… Wystarczy fotografować śluby żeby nim zostać. Każdy posiadacz lustrzanki zasypia jako artysta.
– Była kiedyś wystawa z cyklu „Mistrz i Uczeń”, Twoim uczniem była wtedy Magda Łuczak. Kogo byś widział dzisiaj w roli swojego mistrza?
Znam bardzo wielu znanych i zacnych mistrzów, ale w moim przypadku chyba czas na samodzielność. Gdybyś mnie o to zapytała 40 lat temu, natychmiast wymieniłbym przynajmniej pięć nazwisk.
– Może trochę powspominamy. Wiadomo, że dzieciństwo w życiu człowieka to bardzo ważny etap, który odbija się echem przez całe życie. Jakie było Twoje dzieciństwo, jak je pamiętasz?
Łąki, lasy, wody, motyle, krowy, mój dziadek, beztroska, rodzice którzy o piątej szli pracować na roli i wracali po zmierzchu. Jako 15-latek opuściłem rodzinną wioskę, już wtedy z mocno ugruntowaną świadomością, że nie ma tu miejsca dla mnie. Nie mogłem tam zostać, ciągnęło mnie do coca coli…
– Taki najważniejszy moment w życiu…
Rzeczywiście, był taki moment, dawno temu go przegapiłem.
– Zapytałam kilku Twoich przyjaciół, co myślą o Tobie. Usłyszałam wiele ciepłych słów, padło sformułowanie, że nawet w piekle o Janku Drzewieckim można mówić dobrze oraz że jesteś bardzo uparty.
Intrygująca konkluzja, jeśli chodzi o piekło – to bardzo miłe. Zaskakuje mnie rzekoma upartość. Ludzie uparci przecież coś w życiu osiągają, tak przynajmniej jest w Hollywood.
– Na koniec, doradź coś raczkującym fotografom, może przekaż jakąś złotą myśl albo daj wskazówkę – jak osiąga się sukces w fotografii?
Przede wszystkim, nie kopiujcie rzeczywistości! Zachody słońca i tak będą zawsze piękniejsze w realu. Fotografujcie emocje, bądźcie nieobliczalni, porzućcie wszystko co wiecie o dobrej fotografii, bądźcie sobą i nie porzucajcie siebie.
Rozmawiała Lena Rowicka
Z wielką atencją przyznaję się do znajomości Pana Jana. Tak to już jest z artystami, każdy jest ekshibicjonistą i zakochanym w sobie wybrańcem. A o artyście niechaj świadczą jego dokonania, tych Panu Janowi nie brakuje i nie piszę tutaj o odznaczeniach, medalach i dyplomach, ale znakomitej kreacyjnej pracy. Jest również człowiek, a tych w naszym otaczającym bagienku coraz mniej. Czekam następnych sensacyjnych, prowokujących i kompromitujących wydarzeń artystycznych autorstwa Pana Jana.
Z całym szacunkiem, ale… W dzisiejszych czasach istnieje fotografia, nie „fotoszop”. Zmieniły się narzędzia, a jak komuś brak pomysłów – cóż.. Zresztą, czym jest obróbka cyfrowa ? zastąpiła ciemnię i tyle… choć magii i tonalności kliszy nie udało się zastąpić i nigdy nie uda. Twórzmy, nie marudźmy. Dobra sztuka się sama obroni…
Szanowny MBS, jasne, fotoszop to narzędzie o ogromnych możliwościach twórczych, pozwalających przetworzyć fotografię w grafikę – czyż nie? A dobra sztuka nie zawsze ma siłę obronić się. Wyprodukowanie dobrego filmu nie gwarantuje sukcesu, dopiero potężne pieniądze na promocję pozwalają zaistnieć dziełu.
Witam, jasne, PSem można zrobić grafiki ze zdjęć, co wykorzystuje wielu artystów. Jednakże zastępuje nam, cyfrowym fotografom ciemnię – choć ja wolę Lightrooma. Ważne, żeby dobra sztuka obroniła się w naszej głowie. To, że szeroka publiczność nie przyjmie czegoś nie znaczy, że nie odniosła sukcesu… sukces jest w głowach.