REKLAMA

Czy koszmar minionego lata się powtórzy? Martwią się mieszkańcy Ciółkowa

REKLAMA

Kiedy w grudniu 2013 roku w Ciółkowie (gm. Radzanowo) zakład Ecoriver rozpoczynał swoją działalność, nikt nie przypuszczał, że mieszkańcom dwóch wsi, Ciółkowa oraz Śniegocina, zatruje ona życie – dosłownie i w przenośni. A „śmierdząca” sprawa znajdzie swój finał w sądzie i odbije się szerokim echem w mediach lokalnych i ogólnopolskich.

PowiązaneTematy

– W 2011 roku pani sołtys poinformowała nas, że na naszym terenie powstanie jakiś zakład utylizacji. Od razu nie chcieliśmy takiego zakładu w pobliżu – wspomina Bogdan Przedpełski, mieszkaniec Ciółkowa. – W grudniu 2013 zaczęli przywozić pierwsze odpady, a w styczniu ruszyli pełną parą. Na początku ubiegłego roku do zakładu zaczęły przyjeżdżać transporty śmieci, można powiedzieć, że jechały dzień i noc. Na wiosnę zaczął po okolicy rozchodzić się smród nie do wytrzymania – tłumaczył nam dalej Przedpełski.

W maju 2014 roku mieszkańcy obydwu wsi nie wytrzymali – rozpoczęli nierówną walkę z firmą i urzędami. Zaczęły się protesty przeciwko nowo powstałemu zakładowi w Ciółkowie. Z zapowiadanej kompostowni zrobiła się „fabryka smrodu”. W jednej z ogólnopolskich stacji radiowych, w czerwcu 2014 roku, Danuta Bereszczyńska, sołtys Ciółkowa mówiła: – Śmierdzi nam i to okropnie, ludzie nie mogą otworzyć okna, nie mogą wynieść prania, nie można posiedzieć wieczorem. Przez ostatnie trzy tygodnie było to tak dokuczliwe, że postanowiliśmy wyjść i zaprotestować – przedstawiała dramatyczną sytuację mieszkańców wsi słuchaczom. Powstała również strona internetowa www.ciolkowo24.pl, gdzie na bieżąco udostępniane są dokumenty, kierowane przez mieszkańców do najróżniejszych urzędów, a także odpowiedzi na te pisma. Mieszkańcy założyli także Stowarzyszenie Czyste Ciółkowo.

POKUTA MIESZKAŃCÓW...

Na początku  blokowali tylko drogę dojazdową do kompostowni. Nie za wielkie efekty to przyniosło, postanowili więc działać dalej. Było pikietowanie przed budynkiem Starostwa Powiatowego w Płocku, okupowanie gabinetu ówczesnego wójta gminy Radzanowo, Tadeusza Pokorskiego, skargi do policji oraz doniesienia do prokuratury, w tym najcięższy – o spowodowanie śmierci dwójki dzieci. Na spotkaniu mieszkańców, wójta i przedstawicieli firmy Ecoriver pod koniec lipca ubiegłego roku ustalono, że składowane odpady zostaną niezwłocznie usunięte. Przed wywiezieniem odpadów miały zostać pobrane przez specjalistów próbki do badań mikrobiologicznych powietrza, gleby i wody. Świadkami pobierania próbek z terenu kompostowni i pól jej przyległych mieli być delegaci, wyłonieni wśród mieszkańców Ciółkowa i Śniegocina, przedstawiciele urzędu gminy oraz firmy, której spór dotyczy. Na rozmowach się skończyło, bo Ecoriver nie wpuściła na swój teren ani mieszkańców, ani władz gminy. Rozpętała się istna wojna między mieszkańcami, urzędami a firmą.

DECYZJE URZĘDNIKÓW

W lipcu 2014 roku starosta płocki, wtedy jeszcze pełniący tę funkcję, Michał Boszko, uchylił zezwolenie na przetwarzanie odpadów w kompostowni. Mazowiecki Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska wydał decyzję o wstrzymaniu użytkowania instalacji, znajdujących się na terenie zakładu Ecoriver. – Wielokrotnie byłem na terenie tego zakładu, znaleźliśmy kilka uchybień. Nakazaliśmy oddać odpady uprawnionemu odbiorcy. Zakład miał zezwolenia na przetwarzanie odpadów, między innymi na odpad z ubojni i z oczyszczalni ścieków, co powodowało emisję nieprawdopodobnego smrodu. Występowaliśmy do sądu o ukaranie Ecoriver w dwóch sprawach – gospodarkę odpadami i nielegalne odprowadzanie ścieków. Sąd połączył te dwie sprawy i ukarał firmę kwotą 2,5 tys. zł łącznie. My też karaliśmy ich mandatami, oczywiście w maksymalnej wysokości, dwa razy po 500 zł – mówił nam Andrzej Hasa, kierownik WIOŚ oddział w Płocku. Teoretycznie, te wszystkie decyzje oznaczały, że firma powinna zakończyć swoją działalność. Ale tak się jednak nie stało – wszystkie ustalenia, decyzje i kary nie wniosły żadnych zmian w życie mieszkańców. Ecoriver nadal na swoim terenie przetrzymuje hałdy odpadów niewiadomego pochodzenia.

PRZERZUCANIE PIŁECZKI…

– Nasz zakład działa legalnie. Decyzja starostwa o uchyleniu zezwolenia została w całości uchylona przez Samorządowe Kolegium Odwoławcze. Orzeczenie SKO jest prawomocne. Jeśli chodzi o WIOŚ i jego decyzje wstrzymania działalności naszej instytucji, inspektorat wydał ją w lipcu ubiegłego roku. W lutym (2015 roku – przyp.red.) zaczęliśmy przygotowania do realizacji postawionych przez nich warunków: wywiezienie odpadów, utwardzenie podłoża, na którym są one składowane. Już w lipcu 2014 roku występowaliśmy do starostwa o wydanie nam zgody na wytwarzanie odpadów – na brak tej zgody zwrócił nam uwagę WIOŚ. Chodzi nam o to, by jak najrzetelniej wypełnić warunki inspektoratu. Tak, by cofnęła ona decyzję o wstrzymaniu. I abyśmy nadal mogli przetwarzać odpady, bo od lata ubiegłego roku właściwie nasza firma nie pracuje. Owszem, inspektorat dał nam czas do stycznia tego roku, ale wcześniej wywiezienie odpadów było niemożliwe – podorana droga dojazdowa, jej blokady – czytamy w wiadomości od firmy Ecoriver.



– (…) W dodatku nie możemy się doczekać na zgodę na wytwarzanie odpadów, mimo, że występowaliśmy o nią trzy razy. Starostwo nie odmawia, bo wtedy moglibyśmy się odwołać, tylko w ogóle nie reaguje. W dodatku wciąż jesteśmy nękani kolejnymi kontrolami, słyszymy, że są plany ukarania nas grzywnami, celem doprowadzenia spółki do ekonomicznego upadku. Proszę zwrócić uwagę jak to wygląda – stawia się nam warunki, a potem uniemożliwia ich realizację. To ewidentne szykany, obliczone na wykończenie naszej firmy – bronią się właściciele zakładu.

…PONAD GŁOWAMI MIESZKAŃCÓW

– Tak, faktycznie zaczęli pracować na terenie zakładu bardzo intensywnie – potwierdził działania firmy Bogdan Przedpełski. – Ale co z tego, dwie ładowarki przesypywały odpady z kupy na kupę. Na terenie firmy w tej chwili jest składowane 8,5 tys. ton odpadów, pod którymi znajduje się płaszcz wodny. Tam się nic nie zmieniło. Od wydania decyzji z terenu zakładu nie wyjechał nawet kilogram odpadów. Wszystko wskazuje na to, że ta gehenna powtórzy się w tym roku. Jest to ogromny problem całej naszej społeczności, nowy wójt stara nam się pomóc jak może – podsumował nasz rozmówca.

A co na to wszystko wójt gminy Radzanowo? – Jest to największy problem, który dotyka naszego samorządu. Jak mamy ściągnąć inwestorów, jeśli mamy u siebie taką firmę, która zatruwa życie wszystkim? Nikt u nas nie będzie inwestował, o nowych miejscach pracy dla mieszkańców można zapomnieć, dopóki Ecoriver będzie działał na naszym terenie. W tej chwili, co prawda, na terenie zakładu nic się nie dzieje, jest jakby martwy, ale to tylko i wyłącznie zasługa mieszkańców, wywalczyli to – chwalił mieszkańców Ciółkowa i Śniegocina wójt gminy, Sylwester Ziemkiewicz.

BŁĘDNE KOŁO, A MOŻE JEGO KWADRATURA?

Faktycznie, mieszkańcy nie szczędzili energii i pieniędzy, aby nie powtórzył się koszmar z wiosny i lata 2014 roku. Jednak nic nie wskazuje na to, że to się zmieni, bo Ecoriver szuka inwestora, pomimo interwencji ciółkowian. A prokuratura, w której mieszkańcy słusznie domagają się sprawiedliwości, odpowiada, że: – (…)postępowania w sprawie Ecoriver toczą się od lipca 2014 roku. Było wiele doniesień w tej sprawie, ale prokurator połączył to w cztery wątki – składowanie odpadów niebezpiecznych, wyjaśnienie prawidłowości w działaniu samej kompostowni, tzn. czy działa zgodnie z zezwoleniem, czy w ogóle można mówić o jakichkolwiek nieprawidłowościach w wydaniu zezwoleń i czwarta, najważniejsza, śmierć dziecka – tłumaczy rzecznik prokuratury, Iwona Śmigielska-Kowalska.

– Z terenu kompostowni były pobrane próbki i czekamy na opinię biegłych. Łącznie płocka prokuratura wystąpiła o trzy opinie. Pierwsza wpłynęła od Centralnego Laboratorium Ochrony Radiologicznej i miała dotyczyć opinii, czy w próbce są pierwiastki promieniotwórcze. Z tej opinii wynika, że nie ma. Jeśli chodzi o śmierć dzieci – sprawę śmierci jednego z dzieci prokurator rozpatruje pod kątem błędu lekarskiego, jeśli chodzi o drugie dziecko, które zmarło na posocznicę, prokurator zwrócił się do instytutu z pytaniem – czy jest możliwe zakażenie się pałeczką ropy błękitnej. Wątków do wyjaśnienia w tej sprawie jest cała masa, a współpraca z biegłymi często się wydłuża. Zatem postępowania tymczasowo zawieszono – informuje nas rzeczniczka płockiej prokuratury.

Gdzie wśród tych wszystkich papierów, dokumentów i procedur są mieszkańcy gminy Radzanowo? – Mieszkańcy czekają, aby urzędnicy w końcu cofnęli swoje błędne decyzje i aby egzekwowali prawo. Tego oczekują mieszkańcy – smutno mówił na zakończenie naszej rozmowy Bogdan Przedpełski.



REKLAMA
Kolejny Artykuł

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Zgadzam się na warunki i ustalenia PolitykI Prywatności.

Reklama

REKLAMA
  • Przejdź do REKLAMA W PŁOCKU