Francuski periodyk „Charlie Hebdo”, znany z częstego publikowania wulgarnych karykatur, wyszydzania symboli religijnych chrześcijaństwa, judaizmu i islamu, a ostatnio z zamachu, w którym zginęli dziennikarze tej gazety, jest teraz najpopularniejszym czasopismem na świecie. Postanowiono sprowadzić go również do Polski.
„Charlie Hebdo” to tygodnik satyryczny wydawany w Paryżu, ukazujący się co środę. Zawiera wiele ilustracji i kronik, ale kontrowersje wzbudza głównie reportażami na temat sekt, skrajnej prawicy, katolicyzmu, islamizmu, judaizmu, polityki, kultury itp. Rezultatem publikowania wulgarnych karykatur i wyszydzania symboli religijnych były liczne pogróżki ze strony religijnych ekstremistów, w tym – najbardziej tragiczna – w styczniu tego roku.
7 stycznia br. dwaj Francuzi pochodzenia algierskiego, islamiści Saïd i Chérif Kouachi, wdarli się do redakcji tygodnika, zabijając 12 osób – dziennikarzy, rysowników i dwóch policjantów – oraz raniąc 11 osób. Jak przyjęto w trakcie śledztwa, jednym z powodów było przedrukowanie karykatury Mahometa z duńskiego dziennika „Jyllands-Posten” i uzupełnienie jej o swoje własne, nowe karykatury islamskiego proroka.
Francuski tytuł jest źródłem wielu pytań, sensacji oraz kontrowersji. Teraz można czytać go również w Polsce – sieci takie jak In-Medio czy Empik wprowadziły „Charlie Hebdo” do swojej oferty. Co prawda, gazeta jest dostępna tylko w tzw. mega salonach, jednak, jak powiedziała nam przedstawicielka jednego z płockich salonów prasowych, istnieje możliwość sprowadzenia na specjalne zamówienie tego pisma także do Płocka.
– Czym zajmował się tygodnik „satyryczny” „Charlie Hebdo”? Już to wiemy, ale przypomnę: pod karykaturą Benedykta XVI ogłosił „Bóg nie istnieje!”, natomiast samemu papieżowi przypisał słowa „Kupa gnoju! Tego się obawiałem!” – pisze na swoim blogu dr Elżbieta Grzybowska, rzecznik prasowy Diecezji Płockiej. Postanowiliśmy zapytać, co sądzi o wprowadzeniu na nasz rynek pisma, które nie jest nawet przetłumaczone na język polski. – Moim zdaniem, medialne sieci popłynęły na fali politycznej poprawności i mody na to czasopismo. Powstaje pytanie, czy doszliśmy już do tego, że w naszym kraju jest rzeczywiste zapotrzebowanie na taki format? – pyta dr Grzybowska. – Nie zmienia to jednak faktu, że przekroczona zostaje kolejna granica w mówieniu o danej religii, jej zwierzchnikach i wyznawcach – dodała.
We Francji za pismo satyryczne zapłacimy 3 euro. W Polsce koszt tego samego produktu, w języku francuskim, to około 40 złotych. – Nie ukrywam, że „Ch. H” kojarzy mi się z pismem, które posługuje się nadużywanym w języku politycznym, aczkolwiek popularnym sformułowaniem „mowa nienawiści”. Biorąc jednak pod uwagę liczbę Polaków mówiących po francusku, pismo to będzie zapewne kupowane dla obrazków i karykatur – stwierdza przedstawicielka kurii. – Będzie to też woda na młyn hejterów, zwłaszcza, że i obecnie pod newsami o tematyce katolickiej na forach aż roi się od niewybrednych sądów i opinii, często kompletnie pozbawionych obiektywizmu. Myślę jednak, że i tym razem Kościół, który nie jest przecież oblężoną twierdzą, jakoś sobie poradzi – podsumowała.
Obecność „Charlie Hebdo” ma w naszym kraju znaczenie raczej symboliczne. Według różnych źródeł, liczba egzemplarzy, które zostaną sprzedane w Polsce ma nie przekroczyć trzech tysięcy sztuk. Czy obecność prześmiewczego magazynu wpłynie w jakikolwiek sposób na postrzeganie religijnych kwestii przez Polaków? Odpowiedź poznamy za jakiś czas.