Koniec roku zbliża się nieuchronnie, ale nie zamierzam wbrew tytułowi z tego powodu śpiewać – to akurat dobrze, bo skutki moich wysiłków mogłyby być co najmniej opłakane, a może nawet niebezpieczne dla przypadkowych słuchaczy. Podjąłem się zatem mniej ryzykownego zadania. Założyłem sobie podsumowanie mijającego 2013 roku, najlepiej z lekkim przymrużeniem oka.
[dropcap]P[/dropcap]amięć najczęściej mamy doskonałą, tylko czasem zawodną, przypomnijmy sobie zatem pokrótce co nas przez ostatnie dwanaście miesięcy frapowało, zaskakiwało, a czasem śmieszyło…
Ledwo opadł kurz noworocznej zabawy, a tu okazało się, że Prezydent Komorowski niby ten sam, ale już jakby nie ten… Niektórzy twierdzili, że został podmieniony przez wrogie, tajne służby, że to nikczemny i podły atak na naszą suwerenność. Na szczęście wątpliwości rozwiała Pierwsza Dama, która po osobistej autopsji autorytatywnie potwierdziła, że Prezydent jest jak najbardziej we wszystkich szczegółach autentyczny, a jedynie zgolił wąsy w wyniku noworocznego postanowienia. Kamień z serca!
Zaraz potem wojskowi logistycy zorganizowali rekonesans mający sprawdzić, czy wrak samolotu Tu-154M uda się przetransportować ze Smoleńska drogą lądową. Wojskowi uwinęli się w kilka dni, takową możliwość potwierdzili, jednym słowem poszło „jak z płatka”. Tymczasem na sukcesy polityków w tej kwestii czekamy do tej pory, ale jak właśnie stwierdził rosyjski szef dyplomacji Siergiej Ławrow – zwrot samolotu nastąpi „niebawem” – dla niewtajemniczonych to taka rosyjska miara czasu…
Niedługo potem wybuchł,… przepraszam, powstał etos brzozy – rosła, nie rosła, złamała się, lecz kiedy i czy dobrowolnie, ktoś ją posadził lub przesadził… Resztę doskonale Państwo znacie, dlatego też może szkoda słów…
Jeszcze zimą pochłonęła nas wojna o seks… a konkretniej o związki partnerskie, kto z kim może, a kto z kim nie może – przynajmniej oficjalnie. Obrzydliwa tęcza tolerancji przeciwko biało-czerwonym wartościom. Znów się okazało, że najwięcej do powiedzenia mają nie praktycy, a teoretycy, czyli ci, którzy z różnych przyczyn nie mogą… „praktykować”, bo wtedy właśnie na tej materii ludzkiej aktywności, jak twierdzą, znają się najlepiej. Różnokolorowa paleta barw podzieliła polityków na cały rok. W listopadzie tzw. marsz niepodległości, czyli bezkarnie maszerująca szowinistyczna horda nie tylko zdewastowała część stolicy, lecz również okrutnie zemściła się na tęczowej instalacji przy placu Zbawiciela, do szczętu ją unicestwiając. Cudownie obroniona w referendum Hanna dwóch nazwisk zapowiedziała, że od tej chwili jej życie spełznie na mozolnym odbudowywaniu tęczy „…tyle razy, ile będzie trzeba!”. Tymczasem zupełnie niedawno przyszedł jej z pomocą nieoceniony europoseł Kurski. Otóż wyżej wspomniany wynalazł nowy rodzaj widma świetlnego i wspaniałomyślnie skonkludował, że zarówno on, jak i jego ugrupowanie nie ma nic przeciwko warszawskiej tęczy, jeżeli tylko będzie w kolorze biało-czerwonym. Widzicie Państwo – i po co ten hałas? Jako żywo przypomina się słynna kwestia z filmu „Sami swoi”: „Sąd sądem, a sprawiedliwość musi być po naszej stronie!”
Wiadomość z ostatniej chwili – tęcza najprawdopodobniej wyznaje i bezkarnie rozpowszechnia filozofię Gender!
Przez cały rok odnosiliśmy wiekopomne sukcesy. I tak chociażby dla wielbicieli koncepcji Polski od morza do morza, dzięki skromnemu pracownikowi MOPS-u ze Zgierza nasza ojczyzna wzbogaciła się o całą, jedną planetę, ten bowiem oddając się swemu hobby odkrył ją w czasie wolnym. Co prawda planeta o wdzięcznej nazwie PH2 b wiruje poza układem słonecznym, a zatem na razie nie ma możliwości zatknięcia biało-czerwonej flagi, ale polska, terytorialna ekspansja jest wręcz nieunikniona.
Rekordy prędkości biło Pendolino. Mógł się przy nim i w nim sfotografować niesamowicie przystojny, nieodżałowany min. Nowak i zarządzić odjazd z zegarkiem w ręku… lub na ręku. Teraz już przynajmniej wiadomo do czego te gadżety były mu potrzebne. Co prawda PKP przyznała się, że w 2012 roku sumarycznie osiągnęła niespotykany dotąd rekord opóźnień połączeń pasażerskich sięgający 44 dni, ale któż by się tym przejmował. Już niedługo przecież rozpędzimy się do nieziemskich prędkości… choć przez chwilę, od jednej do drugiej wsi…
Tymczasem przestworza podbijały nieustraszone dreamlinery… W zasadzie uziemione bardziej okupowały rodzime hangary, bijąc rekordy postojowego. Nie ma tego złego… Ceny biletów na te super maszyny ponoć spadają na łeb, na szyję, a LOT szuka kolejnych desperatów, to znaczy pasażerów. Plotka głosi, że w ramach promocji będą dopłacać…
Rekordy w Sejmie bił poseł PiS Krzysztof Jurgiel. Jego wystąpienie w sprawie odwołania ministra Kalemby trwało prawie sześć godzin – mówca stracił głos, a w ławach rządowych pod koniec wystąpienia pozostał honorowo sam zainteresowany. Ech, niedługo Kubańczycy będą się od nas uczyć!
Osiągnęliśmy też niesamowity postęp w racjonalizacji obrotu żywnością, a szczególnie mięsem i wędlinami. Okazało się, że to, co nie sprzedane, może być przerabiane i znów sprzedawane i to nawet po kilka razy. Oby tylko za jakiś czas nie okazało się, że spożywane też może być przez nas po kilka razy…
Pomimo coraz dłuższych kolejek do lekarzy znacząco podniósł się stan zdrowotny społeczeństwa. Co starsi pamiętają na pewno kryla – skorupiaka, którego wiele lat temu reżimowa władza masowo podbierała wielorybom, by używać go jako paszy dla ludzi. Ktoś teraz ideę wykorzystał i za pomocą drobiu nafaszerowanego chińskimi antybiotykami „na zaś”, naród stal się odporny na wszystkie dostępne plagi. Co prawda, co niektórzy obywatele świecą w ciemnościach, ale widocznie drobiowego panaceum zjedli za dużo, a przecież obżarstwa nie pochwalamy. Prawda?
Od połowy roku walczyliśmy ze śmieciami i to aż w dwóch dziedzinach. Po pierwsze dzięki tzw. ustawie śmieciowej okazało się, że nagle wytwarzamy znacząco mniej śmieci, często o połowę. W lasach za to cudownie znikały wyrobiska i stare glinianki.
Po drugie – w połowie września ochoczo zabraliśmy się za sprawą związków zawodowych za „umowy śmieciowe”. Wiekopomnym efektem zrywu narodu pozostał styropianowy, pozłacany posąg premiera, żywo uwiecznionego w czapce „peruwiance” i z nieodłączną futbolówką – słoneczną kulą. Być może bezprecedensowe, ogólnopolskie turnee, w jaki ruszył pomnik, symbolizowało falę ogólnopolskiego „kulenia” – wcześniej kulał kontuzjowany Donald Tusk, potem kulała gospodarka i finanse, kulał rząd i sondaże… Ale już nic nie było cool…
Po stronie sukcesów możemy też pewnie zapisać rozwój pojęcia demokracji. Referendum w sprawie odwołania prezydent Hanny Gronkiewicz Waltz i w sprawie sześciolatków w szkołach naocznie nam ujawniło, że są wybory i referenda, stanowiące istotę demokracji i takie, w których nie wolno właśnie w imię demokracji uczestniczyć, ponieważ są tylko „polityczną hucpą”. Niezwykle istotne jest tylko to, żeby za każdym razem ktoś wytłumaczył ciemnemu narodowi, co ma w danej sytuacji uczynić, przecież nietrudno się pomylić, a czas wyborów tuż, tuż…
A na koniec popularna łamigłówka. „Znajdź 10 szczegółów”, którymi różnią się dwa obrazki: Władimir Putin wspaniałomyślnie ułaskawiający za jednym zamachem Michaiła Chodorkowskiego, aktywistów Greenpeace i Pussy Riot oraz Donald Tusk, gromiący ministra Arłukowicza za zbyt długie kolejki do lekarzy. Znaleźliście Państwo? Gratuluję refleksu i spostrzegawczości…
Zdaję sobie sprawę z tego, że każdy z Państwa mógłby ułożyć odmiennie tę listę przebojów roku, ale to trochę tak jak w zagadce:
– Co widzi pesymista?
– Ciemny tunel.
– Co widzi optymista?
– Światełko w tunelu.
– Co widzi realista?
– Nadjeżdżający pociąg.
– Co widzi maszynista?
– Trzech wariatów na torach!!!
Do siego Roku!