Jaki wyzysk może być dla nas korzystny? Zobaczcie kolejną część naszych porad prawnych, opartych na realnych przypadkach.
Bohomaz, ale drogocenny
Wydawałoby się, że słowo wyzysk może budzić wyłącznie negatywne skojarzenia. Jak bardzo mylne jest to wrażenie, przekonała się Jolanta C., która chciała poprawić swój budżet domowy. W związku z tym postanowiła sprzedać obraz, który odziedziczyła po rodzicach. Zawsze wydawało się jej, że to po prostu „zwykły bohomaz”. Malowidłem interesował się wcześniej jej sąsiad, Włodzimierz A., pasjonat malarstwa. Mężczyzna zaproponował kupno obrazu za dwa tysiące złotych, na co nasza bohaterka chętnie przystała. Obydwie strony zawarły pomiędzy sobą umowę sprzedaży.
Dopiero później kobieta dowiedziała się, że ten rzekomy „bohomaz” jest dziełem znanego impresjonisty. Wkrótce po przeprowadzeniu transakcji, Włodzimierz A. wystawił dzieło za ponad sto tysięcy złotych. Wszystko wskazywało na to, że nieuczciwy sąsiad chciał skorzystać na niewiedzy sprzedającej. Jolanta C. nie miała zamiaru pogodzić się z tą sytuacją i zaczęła poszukiwać odpowiedniego rozwiązania.
Okazała się nim instytucja prawna, uregulowana w artykule 388 Kodeksu Cywilnego, czyli wyzysk. Jolanta C. mogła skorzystać z tej regulacji prawnej w okresie dwóch lat od zawarcia umowy sprzedaży obrazu.
Przepis ten stosuje się do umów, w ramach których świadczenie strony (zachowanie się w sposób, w jaki zobowiązała się w umowie wobec drugiej strony) jest ekwiwalentem świadczenia, jakie sama otrzymała w zamian. W naszym przykładzie, w ramach umowy sprzedaży Jolanta C. spełniła świadczenie, przenosząc własność obrazu na Włodzimierza A., w zamian za co otrzymała umówioną sumę pieniędzy, która to nie była ekwiwalentna do rzeczywistej wartości obrazu.
Należy wspomnieć, że oprócz umów sprzedaży, przepis ten znajduje zastosowanie także do umów pożyczek, jak również tzw. umów na korzyść osoby trzeciej. Ta ostania konstrukcja prawna miałaby miejsce, jeśli Jolanta C. otrzymałaby pieniądze od Włodzimierza A., ale właścicielem obrazu zostałby siostrzeniec mężczyzny.
Jak skorzystać na wyzysku
Nie jest jednakże łatwo skorzystać z tej instytucji. Zastosowanie znajdzie ona dopiero wtedy, gdy zostanie udowodniony cały szereg przesłanek. Trzeba będzie przede wszystkim dowieść przed sądem, że istnieje rażąca nierówność otrzymanych świadczeń – czyli dający się ustalić bez większych trudności obiektywny (tzn. niezależny od poglądów stron) stan, gdzie świadczenie poszkodowanego (wyzyskiwanego) ma znacznie mniejszą wartość materialną od tego, które otrzymał od drugiej strony (wyzyskiwacza). Nierówność musi istnieć w chwili zawarcia umowy, a nie np. po późniejszej zmianie wysokości cen na rynku.
Nie istnieje przy tym jakaś sztywna granica dysproporcji wartości świadczeń, której przekroczenie powoduje automatyczne stwierdzenie istnienia rażącej nierówności. Za każdym razem kwestię tę rozstrzyga sąd rozpatrujący sprawę.
Kolejną przesłanką wyzysku jest szczególna sytuacja, w jakiej musi znajdować się poszkodowany. Aby można było skorzystać z omawianego przepisu, wpływ na wyzyskiwanego ma co najmniej jedna z poniższych okoliczności:
– Przymusowe położenie jest to stan, gdy poszkodowany jest świadomy, że koniecznie musi zawrzeć niekorzystną dla siebie umowę lub nie może swobodnie przeprowadzić pertraktacji jej warunków, ze względu na jego sytuację majątkową, rodzinną czy osobistą. Przymusowe położenie może przy tym dotyczyć zarówno jego osoby, jak i jego najbliższych. Przykładem takich okoliczności jest chociażby konieczność zdobycia środków na spłatę wcześniej zaciągniętych długów, czy też potrzeba uzyskania ich na leczenie ciężko chorego członka rodzinny.
– Niedołęstwo zachodzi wtedy, gdy do zawarcia niekorzystnej umowy doszło na skutek życiowej bezradności wyzyskiwanego, jego niemożności poradzenia sobie z trudnościami wynikającymi, czy to z jego stanu zdrowia psychicznego lub fizycznego, czy z powodu jego wieku, np. nie radząca sobie życiowo osoba starsza. Wyzysk natomiast nie znajduje zastosowania do sytuacji, gdy poszkodowany zawierając umowę cierpiał na chorobę psychiczną, czy był osobą niedorozwiniętą umysłowo. W takiej bowiem sytuacji znajduje zastosowanie artykuł 82 Kodeksu Cywilnego – umowa jest nieważna.
– Niedoświadczenie ma miejsce, gdy wyzyskiwany nie miał odpowiedniej wiedzy, czy to życiowej, czy z jakiejkolwiek dziedziny, do której należy niekorzystna umowa, co miało wpływ na wysokość świadczeń. Jest to właśnie wyżej opisany przypadek Jolanty C. Nie może jednakże na tę okoliczność powoływać się osoba, która posiada odpowiednią wiedzę z tej dziedziny lub prowadzi działalność z nią powiązaną, czyli gdyby np. Jolanta C. była właścicielką galerii sztuki, handlującej obrazami.
Ostatnia przesłanka, która musi wystąpić, aby zaistniał wyzysk dotyczy osoby wyzyskiwacza. Poszkodowany musi mu udowodnić przed sądem, że wiedział on o rażącej nierówności świadczeń, jak i wyjątkowych okolicznościach, w jakich wyzyskiwany się znajdował.
Sto tysięcy lub zwrot bohomazu
Jolanta C. nie miała wątpliwości, że może dochodzić swych praw na podstawie artykułu 388 Kodeksu Cywilnego. Różnica pomiędzy tymi dwoma tysiącami złotych, jakie otrzymała od nabywcy a stu tysiącami, ile wart był w rzeczywistości obraz, w pełni zasługiwała na miano rażącej nierówności świadczeń. Nasza bohaterka nie znała się na malarstwie, nigdy wcześniej nie sprzedawała żadnego dzieła sztuki i w związku z tym nie miała odpowiedniej wiedzy, aby właściwie ocenić wartości posiadanego płótna. Tymczasem Włodzimierz A. był świadom, że jest to niezwykle cenny „bohomaz” i doskonale sobie zdawał sprawę z tego, że Jolanta C. nie posiada odpowiedniej wiedzy, żeby właściwie oszacować płótno.
W tym miejscu należy wyjaśnić kwestię rozwiązań przewidzianych przez prawo w razie stwierdzenia wyzysku. Na podstawie art. 388 Kodeksu Cywilnego, sąd powinien dążyć do utrzymania ważności zawartej umowy, przy jednoczesnym wyrównaniu świadczeń. Osiąga się to poprzez zwiększenie świadczenia wyzyskiwacza lub zmniejszenie świadczenia wyzyskiwanego. Dopiero w przypadku, kiedy wyrównanie okaże się nadmiernie utrudnione lub niemożliwe do zrealizowania, sąd unieważnia umowę. Na mocy prawa jest tak, jakby nigdy nie została ona zawarta.
Marek Robak