W czwartek doszło do pożaru budynku oddziału zakaźnego Szpitala Wojewódzkiego w Płocku. Płoccy policjanci pomagali w ewakuacji i ratowali sprzęt medyczny oraz leki. Są już pierwsze ustalenia przyczyn pożaru, sprawą zajmie się prokuratura.
Funkcjonariusze z Komendy Miejskiej Policji w Płocku 14 lipca brali udział w ewakuacji oddziału zakaźnego Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Płocku. Około godziny 17 doszło tam do pożaru dachu budynku.
Na miejsce jeszcze przed przyjazdem straży pożarnej, dotarli policjanci z Wydziału Patrolowo-Interwencyjnego płockiej komendy. Mundurowi wbiegli do płonącego budynku i zaczęli sprawdzać wszystkie pomieszczenia, aby ewakuować jak najszybciej znajdujące się tam osoby.
W sumie w trakcie dynamicznej akcji z budynku ewakuowanych zostało 10 pacjentów i 6 osób z personelu. Dzięki szybkiej reakcji nikt nie odniósł obrażeń.
– Kiedy pacjenci i personel byli już bezpieczni, policjanci znowu weszli do budynku, w którym unosił się dym i zaczęli ratować sprzęt medyczny, leki i dokumentację znajdującą się na oddziale. Po trwającej kilka godzin akcji ratowniczej funkcjonariusze mieli problemy z oddychaniem. Wymagali pomocy medycznej i podłączenia pod aparaturę tlenową i skierowani zostali na dalsze badania. Po udzielonej pomocy funkcjonariusze opuścili szpital – relacjonuje podkom. Marta Lewandowska oficer prasowa KMP w Płocku.
W akcji wzięło udział 38 zastępów straży pożarnej, w tym: 17 samochodów Komendy Miejskiej PSP w Płocku oraz Komend Powiatowych PSP z Sierpca i Gostynina, oraz 21 samochodów Ochotniczych Straży Pożarnych z terenu Płocka i powiatu płockiego. W sumie pożar gasiło 150 strażaków.
Płonie oddział szpitala wojewódzkiego w Płocku. Ewakuowani są pacjenci [FILM, ZDJĘCIA]
Jak wybuchł pożar?
Policjanci wstępnie ustalili przebieg zdarzeń.
– Według wstępnych ustaleń, pracownicy przy użyciu palnika kładli na dachu papę termozgrzewalną. Nagle zauważyli, jak dach zaczyna się palić. Przystąpili do gaszenia pożaru i wezwali służby – relacjonuje podkom. Marta Lewandowska.
Spaleniu uległo około 70% poszycia dachu.
– W sprawie pożaru oddziału zakaźnego trwają dalsze czynności. Według wstępnych szacunkowych danych spaleniu uległa powierzchnia ok. 3 tysięcy metrów kwadratowych dachu – informuje podkom. Marta Lewandowska.
Na 15 lipca zaplanowane zostały oględziny z biegłym z zakresu pożarnictwa. Materiały sprawy przekazane zostaną do płockiej prokuratury, która podejmie decyzję w sprawie kwalifikacji prawnej czynu.
Policjanci ratowali leki i papiery na biurku ? Medal murowany !
Szkoda, że autor artykułu zapomniał o tym, że to personel Oddziału Zakaźnago jeszcze przed przyjazdem policji wyprowadził z budynku wszystkich pacjentów i wspólnie z innymi pracownikami szpitala wyniósł większość sprzętów. Ale tak to jest, gdy pisze się o czymś, czego się nie widziało.
Jak ktoś mógł zapomnieć o tym czego nie widział i nie słyszał i niczego nie powiedział? Weź skup się jak piszesz, bo to śmieszne jest ;) Dzisiaj np. w Wyborczej nie napisali jak zatrzymałem dzieciaczka co malo pod autobus nie wjechał. Zapomnieli.
A nie… Nikomu o tym nie mówiłem. Ale i tak powinni być w myślach każdego i odgadywać każde spojrzenie.
Najtańsza technologia, tak wychodzi oszczędzanie.
Drewniane belki, drewniana płyta OSB, papa zgrzewana za pomocą palnika…ciekawe jakim cudem to się zapaliło?! Jak w ogóle można było dopuścić i zaakceptować taki projekt wykonania dachu?
Przyczyną pożaru była głupota Lucka.
Llucka?czy ludzka
przecież tam słoma jest jeszcze na stropie. A to czasem nie ,,wielkie konsorcjum” weglewscy tam działali? Czy po kompromitacji z płucnym już szpitala się nie tykają? Ostatnimi czasy chyba gruby robił położnictwo lub ginekologię. Te ,,konsorcjum” powinno na dzień dobry badać alkomatem tych patusów co dla nich pracują.