Człowiek wielozadaniowy – jeden z założycieli klubu koszykówki Mon-Pol, wiceprezes stowarzyszenia Innovacja, dyrektor Orlen Areny. Dlaczego nigdy nie odnalazł smaku pizzy z dzieciństwa? Co cenił bardziej niż słodycze? I co to jest ten „konkret”, który uwielbia do dzisiaj? Zapraszamy na kolejny odcinek „Płockiej kuchni”.
Łukasz Jankowski jest rodowitym płocczaninem, małachowiakiem. Pasjonuje się sportem, do czego teraz ma jeszcze lepszą okazję, jako szef Orlen Areny. W swojej historii zawodowej ma m.in. pracę jako menedżer superligowego klubu tenisa stołowego – Bogoria Grodzisk Mazowiecki. Ale jest też jednym z założycieli Mon-Pol Płock, od 2013 współzałożycielem i członkiem Stowarzyszenia Innovacja (organizowali np. koncert Bednarka dla Klaudii Kamińskiej, warsztaty 4 Twarze Hip-Hopu czy Daj Piątaka Dla Dzieciaka), a po pracy aktywnie uprawia sport.
– Sport to dla mnie nie tylko praca – przyznaje Łukasz Jankowski. – Wolny czas często pożytkuję na aktywność ruchową. Lubię podróże. Od 2014 roku latam na paralotni. Jest to dla mnie odskocznia od rzeczywistości. Tę aktywność polecam wszystkim, którzy szukają porządnego, a jednocześnie względnie bezpiecznego zastrzyku adrenaliny – mówi z przekonaniem. Jak sam przyznaje, można go również „przyłapać” na czytaniu książek (- Głównie biograficznych – zaznacza) oraz oglądaniu amerykańskich seriali. Ostatnio natomiast kupił aparat fotograficzny i „bawi się” zdjęciami. – To znaczy, mnie to bawi. Moi znajomi fotografowie z pewnością zastanawiają się nad wyprowadzką z Płocka, ze względu na regularne telefony z prośbą o podpowiedzi o każdej porze dnia i nocy – śmieje się pan Łukasz.
W dzieciństwie kuchnia polska i niezapomniana pizza
Smaki dzieciństwa szefa Orlen Areny to przede wszystkim kuchnia polska. – Może poza jednym epizodem z pizzą – zastrzega pan Łukasz.
– Z pizzą, której do dziś nie mogę odnaleźć (jeśli chodzi o smak, nie wspominając o miejscu). Zamykam oczy i pamiętam, jakby to było wczoraj – jadłem pizzę na dużym łóżku w mieszkaniu u dziadków, w kamienicy przy ul. Grodzkiej 8. Jak się mocno skupię, to czuję nawet jej smak, a miałem może z 5 lat. Była przepyszna! Pamiętam jak w zęby wchodziła jakaś przyprawa, którą ta pizza była posypana. To mogło być oregano, ale skąd ja wtedy mogłem o tym widzieć – śmieje się Łukasz Jankowski.
Pomijając tę jedną potrawę, to tradycyjna kuchnia polska była fundamentem smaków dzieciństwa naszego rozmówcy. – Pamiętam bardzo dobrze wiele smaków z kuchni babci. Rozpieszczała ona kulinarnie wszystkie swoje wnuki – wspomina pan Łukasz. – Ja zawsze wybierałem konkrety. Odkąd pamiętam, bardziej ceniłem sobie schabowego czy zrazy wołowe, od słodyczy. Do dzisiaj rzadko jadam coś słodkiego. Nigdy jednak nie pogardziłem jabłecznikiem babci, był naprawdę wyjątkowy. Na szczęście moja mama opanowała ten przepis bezbłędnie – zdradza.
A którą z potraw wspomina najwyraźniej? – Jest ich wiele, ale ostatnio często przy rodzinnym stole wspominam z rodzicami przygotowywane przez babcię bitki wołowe z ziemniakami i tartymi buraczkami, podanymi na ciepło – mówi szef Orlen Areny.
Najlepsza restauracja? „Kuchnia Bogusi”
Trochę domyślamy się już odpowiedzi, ale na wszelki wypadek pytamy – kto miał największy wpływ na kształtowanie się smaków pana Łukasza? – Sądzę, że była to babcia, a potem mama. Co tydzień spotykamy się w moim rodzinnym domu. Patrzę z podziwem na mamę, która na niedzielny obiad przygotowuje menu obszerniejsze niż niejedna restauracja. Zawsze proponuje nam co najmniej dwie zupy i dwa dania główne. Nie zdarzyło się również, żeby nie było jakiegoś deseru. Gdy wcześniejsze dania są bardziej pracochłonne, wówczas „kuchnia Bogusi” serwuje przynajmniej kolorową galaretkę z bitą śmietaną własnej roboty i czekoladą – przyznaje nasz rozmówca.
Czy kuchnia mamy i babci wpłynęła na to, jaką kuchnię preferuje obecnie? – Nie mam jednego typu ulubionej kuchni – mówi po chwili zastanowienia Łukasz Jankowski.
– Choć głównie wybieram kuchnię polską tradycyjną oraz włoską, ale w wersji spolszczonej. Będąc we Włoszech nie zamawiam pizzy, bo ilekroć tego nie zrobiłem, to mi nie smakowała – twierdzi, dodając, że zdecydowanie woli tę, którą podają w płockich lokalach.
– Bardzo lubię też pastę. Makarony w różnej postaci, no, może poza tymi z owocami morza, smakują mi zarówno w wydaniu oryginalnym (włoskim), jak i polskim. Jeśli jestem bardzo głodny, to nic jednak nie zastąpi mi porządnego schabowego z kopą ziemniaków i gotowaną kapustą. To jest konkret – mówi z uśmiechem pan Łukasz.
Szef Orlen Areny przyznaje, że o swoich zamiłowaniach kulinarnych mógłby opowiadać długo. – Ja po prostu lubię jeść i na ogół smakuje mi wszytko. Lubię próbować nowych rzeczy, ale jak nie jestem przekonany, to wybieram sprawdzone smaki. Raz mam ochotę na skomplikowaną potrawę, albo taką w danej chwili niedostępną, bo dostępną tylko w konkretnym miejscu za granicą, a innym razem na coś bardzo prostego – tłumaczy.
– Z kolei przykładem hybrydy tych pojęć może być kiełbasa z cebulą smażona na patelni. Proste, prawda? Ale ja, myśląc o tym daniu, oczekuję konkretnego smaku i odpowiedniego przygotowania – a na to patent ma tylko mój przyjaciel Kubas, który, mam wrażenie, każdego dnia jest w innym miejscu na świecie. Więc na ten smak muszę polować – śmieje się Łukasz Jankowski
Specyficzne smaki wspomina jeszcze, myśląc także o przyjaciołach z Hajnówki. – To wspaniała miejscowość na wschodzie. Świetna okolica, klimat, wspaniali i gościnni ludzie, i ta kuchnia… Mmm… Zawsze jemy w lokalnych knajpach, które serwują świetne dania z dziczyzny. No i zupy. Moja ulubiona to Soljanka, rosyjska zupa, którą znaleźć można w restauracji Sioło Budy w Białowieży – poleca.
W kuchni jestem „robotem kuchennym”
Gdzie jada częściej szef Orlen Areny, w domu czy w restauracjach? – Staram się jeść jak najczęściej w domu. Natomiast zdarzają się tygodnie, w których częściej złapać mnie można trzymającego nóż i widelec czy łyżkę w restauracji. Jestem osobą bardzo aktywną i choć staram się znaleźć czas na wszystko, to i tak często go brakuje – tłumaczy.
– Prawdopodobnie gdyby nie niedzielne obiady w domu rodzinnym i dania przygotowywane przez moją narzeczoną, to jadłbym poza domem regularnie. Co mogę powiedzieć – jestem szczęściarzem, bo otaczają mnie świetni ludzie, którzy dobrze gotują, dzięki czemu zawsze mam co jeść, a są to nie byle jakie potrawy. Poza domem i typowymi restauracjami, często zahaczam świetne miejsce z obłędnymi burgerami w Płocku przy ulicy Kochanowskiego. To tu przekonałem się do jedzenia prawdziwych burgerów, a nie ich namiastek z fastfoodów – mówi z przekonaniem.
Pomimo zamiłowania do kuchni, to nie nasz rozmówca dzierży w niej stery. – No, muszę przyznać, że nie ja. Moja narzeczona opanowała sztukę robienia czegoś z niczego w krótkim czasie, i bardzo mi to pasuje – uśmiecha się pan Łukasz. – Jeśli już, to pełnię funkcję „robota kuchennego”. Nawet mi często wspomina, że jestem niezastąpiony w tarciu sera, nadziewania rurek makaronu do cannelloni czy rozprowadzaniu ryżu po nori. Jak to mówi, to brzmi wiarygodnie – mruga pan Łukasz porozumiewawczo. – Nie biorę się za rzeczy skomplikowane, ale lubię przygotowywać posiłki proste, które wymagają bardziej pokrojenia, ułożenia gotowych produktów i zadbania o ładne podanie – dodaje.
Jakie popisowe potrawy, przygotowane osobiście przez Łukasza Jankowskiego, mogą posmakować jego goście? – Tak jak wspomniałem, raczej nic, czym można by się szczególnie chwalić, choć nie było jeszcze osoby, która nie zachwyciłaby się przygotowanym przeze mnie śniadaniem w stylu amerykańskim lub francuskim, podanym ze świeżo wyciskanym sokiem z pomarańczy i grejpfrutów oraz pełną aromatu kawą. Ogólnie lubię śniadanie – ten czas. Wolny dzień mógłby zaczynać się śniadaniem, które kończyłoby się wieczorem. Ten klimat najlepiej czuć w krajach śródziemnomorskich – przyznaje.
Na koniec, tradycyjnie prosimy o podanie przepisu dla czytelników. – Zdradzę przepisy od mamy na jedne z moich ulubionych dań – barszcz ukraiński i kurczaka w jarzynce – mówi Łukasz Jankowski.
[tabs]
[tab title=”Kurczak w jarzynce”]
Składniki:
- 8 udźców z kurczaka
- 6 marchwi
- 4 korzenie pietruszki
- 1/2 selera
- 1 por (średni)
- 1 puszka groszku konserwowego
- olej do smażenia
- sól
- pieprz mielony
- papryka słodka mielona
- papryka ostra mielona
Udźce z kurczaka obsmażyć na oleju. Obrane i umyte warzywa zetrzeć na tarce o dużych oczkach lub szatkownicy, por przekroić na pół i drobno pokroić. Poszatkowane warzywa wymieszać. W dużym rondlu warstwami układać obsmażone udźce na przemian z warzywami. Dodać przyprawy sól, pieprz i paprykę. Całość zalać powstałym ze smażenia tłuszczem. Dusić pod przykryciem na wolnym ogniu około 1 godziny. Pod koniec gotowania dodać groszek konserwowy razem z zalewą. Delikatnie zamieszać i dusić jeszcze około 10 minut. Podawać z pure z ziemniaków.[/tab]
[/tab]
[tab title=”Barszcz ukraiński”]
Składniki:
- 3 większe buraki czerwone
- 1 mała lub 1/2 średniej kapusty białej lub włoskiej
- 1/2 kg fasoli białej drobnej
- barszczyk czerwony – koncentrat Rolnika 1 butelka
- 4 ziemniaki
- koperek świeży drobno posiekany
- liść laurowy 1-2 sztuki
- pieprz
- sól
- przyprawa do zup knorra
- ocet 1-2 łyżki do smaku
- zasmażka z masła i 1 łyżki mąki
Gotujemy wywar na kościach z dużą ilością drobno pokrojonej włoszczyzny. Oddzielnie gotujemy do miękkości: poszatkowaną kapustę, namoczoną wcześniej fasolę, obrane buraki czerwone. Do wywaru wrzucamy obrane i pokrojone w kostkę ziemniaki, ugotowaną kapustę, fasolę białą i starte na grubej tarce buraki oraz koperek, liść laurowy. Przyprawiamy pieprzem, solą, przyprawą do zup i gotujemy razem około 40 minut. Dodajemy ocet, koncentrat barszczu czerwonego i zasmażkę. Gotujemy jeszcze około 10 minut. Na koniec dodajemy śmietanę.[/tab]
[/tabs]
Smacznego!