Wracamy do naszego cyklu, w którym prześwietlamy płockie firmy. Tym razem odwiedzamy niesamowitą restaurację, która mieści się w zabytku, a posiada najnowocześniejsze zdobycze techniki. To Wieża Ciśnień, nagrodzona ostatnio głosami internautów w konkursie Modernizacja Roku w kategorii „Zabytki”.
Restaurację w tym niezwykłym miejscu postanowili uruchomić Mariola i Mirosław Rączkowscy. Jak do tego doszło? – Dowiedzieliśmy się trochę przypadkowo, że wieża ciśnień będzie do wynajęcia – opowiada Mirosław Rączkowski. – Najpierw zaplanowaliśmy, co tutaj chcemy zrobić. Pomysł na Wieżę przyszedł nieoczekiwanie, tak po prostu. Spacerując w pobliżu, puściliśmy z żoną wodze fantazji wymyślając, co tu mogłoby być. Że steki, że burgery. Whisky? Czemu nie? A może iść i spytać o możliwość wynajęcia? I… wynajęliśmy – śmieje się właściciel najwyższej restauracji w Płocku.
Małżonkowie opowiadają, że chcieli przede wszystkim stworzyć miejsce, w którym jest spokojnie i leniwie, bez pośpiechu, w miłej atmosferze. I to im się udało. Zarówno na tarasie, jak i wewnątrz, widać staranność aranżacji i świetnie dobrane kolory. Nie do przecenienia jest również niesamowity widok, czekający na klientów z najwyższego poziomu wieży.
– Wierzę, że wyjątkowa oprawa wizualna stwarza doskonałą scenerię do degustacji serwowanych przez nas dań i deserów, zaczerpniętych głównie z kuchni amerykańskiej, ale ożenionych z polskimi produktami. Po roku działania mogę powiedzieć, że pomysł był udany – podsumował pan Mirek.
Na dzień dobry – zakupy
Jak zaczynają dzień właściciele restauracji? – Wstajemy dość późno, około godziny 9, czasem później, jednak wynika to ze specyfiki naszej pracy. Do domu docieramy bowiem dobrze po północy, czasem o 2-3 w nocy. Mamy jeszcze dwa lokale, działające w godzinach nocnych, które również trzeba dopilnować. Dlatego pracujemy z żoną na zmiany – wyjaśnia Mirosław Rączkowski.
– Dzień zaczynam od zakupów. Wygląda to tak, że często jeżdżę po całym mieście, żeby kupić 40 cukinii w jednakowym rozmiarze. Albo np. potrzebne są żółte cukinie i czarny ryż. To bardzo czasochłonne zajęcie. Ale jest część zakupów, która sprawia dużo więcej frajdy, np. wyposażanie baru w odpowiednie rodzaje whisky. Z whisky jest jak z pomidorem, trzeba obejrzeć, powąchać i… rozsmakować. Tu dużą rolę odgrywa nasz barman, Kuba Dzikowski, z którym ustalamy szczegóły – mówi z uśmiechem właściciel.
– Mam wielką przyjemność z dzielenia się z gośćmi wiedzą z zakresu metod i stylów wytwarzania whisky na całym świecie – przyznaje Kuba Dzikowski. – Cieszę się, gdy goście mogą odczuwać pełną gamę smaków i zapachów w degustowanych trunkach – dodaje.
Praca to pasja
W tym czasie pani Mariola jest w domu, ale… w pracy. – Właściwie nie wiem jak określić ten czas, niby jestem w domu, ale zajmuję się dokumentacją, fakturami, zamówieniami… – wymienia nasza rozmówczyni. – Szukam też przepisów, odbieram e-maile, prowadzę profil na facebooku – dodaje.
Dla pana Mirka natomiast nastaje czas na… kawę, czyli spotkania z przedstawicielami dostawców. – Dzisiaj za godzinę będziemy tankować piwo z cysterny do naszych tanków. Ale tego, niestety, nie da się spróbować prosto z węża – żartuje właściciel.
– W zasadzie moja rola sprowadza się do logistyki, czyli żeby wszystko działało, było w odpowiednim miejscu i czasie. Dużo mamy pracy papierkowej, wprowadzanie faktur, wykonywanie remanentów, sprawdzanie stanów magazynowych. To tak krótko brzmi, ale zajmuje bardzo dużo czasu, który spędzamy w naszym biurze w piwnicy… Malutkim biurze, bez okna, metr na metr, w którym mieści się właściwie tylko biurko i krzesło – opowiada pan Mirek. – Mariola natomiast zajmuje się kuchnią i salą – dodaje.
Estetyka i emocje są ważne
– Ja dbam o doznania naszych gości – przyznaje pani Mariola. – Żeby wszystko dobrze wyglądało i smakowało. W Wieży mogłam wykorzystać moją wiedzę, umiejętności i pasję. Gotowanie dla innych sprawia mi bowiem niezmierną radość. Gotowanie to sztuka, która bierze się z miłości. Z miłości do ludzi, miłości do składników – miłość wyrażona jest na talerzu. Pierwsza rzecz, jaka przychodzi mi na myśl podczas gotowania, to obraz moich gości, jedzących dania z przyjemnością i zadowoleniem – widać, że nasza rozmówczyni z zaangażowaniem podchodzi do swojej pracy, w której zostawia serce.
– Gotowaniu, podobnie jak innym sztukom, towarzyszą czasem niepowodzenia – kontynuuje gospodyni wieży. – Czasem nic się nie udaje, wszystko jest na straty. W tym zawodzie bez pokory nie ma rozwoju. Z pochyloną głową trzeba znieść krytykę, wyciągnąć wnioski i ugotować jeszcze lepiej. Przygotowywanie świetnych potraw to serce, skromność, smakowanie, słuchanie uwag, wyciąganie wniosków, nieustający rozwój i ciężka praca – podsumowuje.
Czy to właśnie powoduje, że państwo Rączkowscy podjęli się prowadzenia już trzeciego lokalu w Płocku? – Gdy widzimy uśmiechniętych gości, jedzących z przyjemnością nasze dania, daje nam to poczucie zadowolenia, że podarowaliśmy ludziom radość dzięki naszej kuchni – wyjaśnia pani Mariola. – Naszym życzeniem jest, by przygotowane przez nas dania były prezentem na wszystkie szczęśliwe momenty życia – dodaje plastycznie, przyznając, że to wszystko dzieje się za sprawą Szefa Kuchni, Mateusza Fronczaka, dla którego gotowanie jest pasją, przyjemnością, zamiłowaniem.
– Nasz szef kuchni to człowiek, dla którego kuchnia stanowi cały świat. Rolą szefa kuchni jest tworzenie menu, opracowanie przepisu i nauczenie zespołu przygotowania i odpowiedniej prezentacji dania, a Mateusz robi to świetnie – zachwala pani Mariola.
– Są rzeczy w kuchni, których nie da się wytłumaczyć – mówi Mateusz Fronczak, pytany o tajemnicę tak dobrej opinii o jego kuchni. – Są tajemnicze, mistyczne, np. utrwalanie smaku i zapachu. Powielanie zapachu w każdym następnym przygotowanym daniu. Nasza kuchnia oparta jest na polskiej wołowinie, ale również w dużej mierze na warzywach i świeżych ziołach, które zawierają mnóstwo minerałów i antyoksydantów. Korzystamy z sezonowych warzyw. Jak są grzyby, będzie grzybowa, a jak dynie, to dyniowa. Co tydzień proponujemy gościom dwie nowe potrawy. Wymaga to od nas dużej kreatywności i rozeznania w dostępności składników. Ale przede wszystkim trzeba pamiętać, żeby nie stracić przyjemności z tego co się robi – wyjaśnia.
– Inspiracji szukamy wszędzie, wprowadzając nowe danie – dodaje Mariola Rączkowska. – Czasem jest to smak dzieciństwa, czasem smak wakacji bliskich lub dalszych. Dużo eksperymentujemy. Gdy już wymyślimy danie, trzeba opracować recepturę. Następnie przygotowujemy trzy wersje testowe i na podstawie głosowania wybieramy najlepszą, która wchodzi do menu weekendowego – podsumowuje.
Zapada już zmrok. Dla nas to koniec pobytu w restauracji Wieża Ciśnień, ale państwo Rączkowscy jeszcze długo będą w pracy. Zaplanują nowe dostawy towaru, który ze względu na brak zamrażarek musi być świeży, dopilnują czystości poszczególnych pomieszczeń, porozmawiają z klientami, którzy będą chcieli spędzić wieczór w przyjemnej atmosferze lokalu, wydrukują raporty fiskalne.
Do domu wrócą późno, z myślą o kolejnych obowiązkach, czekających na nich w pracy. Tak, aby każdy klient wyszedł zadowolony. – Jakość przekłada się na opinię klientów, więc to priorytet, na który bardzo zwracamy uwagę – kończy rozmowę pan Mirek.
I tylko kelnerek żal.