Świat, ukazany przez szkło obiektywu niekoniecznie musi być prawdziwy, piękny, wesoły czy… obiektywny. Każdy, kto nawet amatorsko zajmuje się robieniem zdjęć wie, że zatrzymanie pędzącego świata w kadrze to wielka satysfakcja, która może zmienić się w pasję. Jak wykonują to płoccy fotografowie? Od czego się zaczęło i jaki sprzęt polecą tym, którzy dopiero są na początku fotograficznej drogi? Zapraszamy na kolejny odcinek cyklu „Obiektywnie o Płocku”.
Dzisiejszym gościem naszego cyklu jest Sylwester Nesteruk – fotograf nietypowych miejsc. Te najbardziej emocjonalne dotyczą Czarnobylskiej Strefy Wykluczenia. Zaintrygowały nas tak bardzo, że sami poczuliśmy klimat tego miejsca…
Jak spora część fotografów, Sylwester zajmuje się zawodowo zupełnie czymś innym niż sama fotografia. W jego przypadku jest to… – Teraz głównie Wzorcowanie Przekładników i inne pomiary związane z energetyką – śmieje się. – Ale zapewne za wiele to nie mówi… Generalnie, specyficzne pomiary związane z energetyką – wyjaśnia. Jak sam przyznaje, jest raczej fotografem indywidualistą. – W zasadzie działam zupełnie na własną rękę i totalnie indywidualnie. Tak po prostu wolę – tłumaczy.
Fotografowanie to…
– Dla mnie fotografowanie to tworzenie obrazu, zabawa światłem. Spojrzenie na świat, pasja i wyobraźnia. Bywa, że i naprawdę dobra sztuka – stwierdza. – Jeszcze zanim zacząłem fotografować, często mówiłem, że nie rozumiem tego zakłamania rzeczywistości w fotografii. Uważałem, że wszystko powinno być jak najbardziej naturalne. Z czasem zrozumiałem, jakie wygadywałem bzdury – śmieje się, ale zaraz poważnieje.
– Fotografia nie zawsze i nie do końca ma przedstawiać wszystko dokładnie takim, jakim jest. Zrobienie samego zdjęcia aparatem to dopiero początek całej drogi, od powstania fotografii, do jej końca. Zresztą, sam aparat jest to bardzo niedoskonałe narzędzie względem ludzkiego oka – mówi fotograf. – Ostatnio postanowiłem również podjąć się tematu fotomanipulacji, stworzonej w oparciu moje własne zdjęcia. Myślę, że i w tym kierunku będę częściej działać. Dróg jest naprawdę wiele – przekonuje Sylwester.
Obecnie nie ma w życiu Sylwestra Nesteruka jednej, konkretnej dziedziny fotografii, na której się skupia. – Jednak nie da się ukryć, że bardzo lubię fotografować opuszczone miejsca. Zwłaszcza te, które posiadają ślady przeszłości i związaną z tym miejscem historię – przyznaje.
– Od wielu lat interesował mnie temat Czarnobylskiej Strefy Wykluczenia. Byłem w Zonie trzy razy i planuję kolejne wyprawy, choć dopiero na ostatniej wyprawie bardziej skupiłem się na fotografii. Będąc na wcześniejszych wyprawach, po prostu nie miałem o tym pojęcia. To może być wymarzone miejsce dla fotografa – mówi z przekonaniem.
Myśli o fotografii wracały ze zdwojoną siłą…
Jak zaczęła się przygoda Sylwestra z fotografią? – Początki fotografii to pierwsze myśli o niej, które co jakiś czas wracały – zdradza nasz rozmówca. – Ale prawdę mówiąc można by uznać, że mój początek z fotografią to jeszcze dziś. Zdecydowanie jestem fotoamatorem. Tak naprawdę fotografuję niecały rok, a swoją pierwszą i jedyną lustrzankę (używana, starsza już konstrukcja Nikon D90) zakupiłem w styczniu 2015 roku – przyznaje.
Jednak zaczęło się nieco wcześniej. – Pierwsze myśli w tym kierunku naszły mnie już jakieś 5-6 lat temu. Potem temat na jakiś czas ucichł. Wrócił ze zdwojoną siłą. Jeszcze zanim zakupiłem sam aparat, zacząłem sporo czytać, uczyć się, próbować rozumieć z czym to się wszystko je, przygotować w pewnym sensie teoretycznie. Nauka trwa cały czas. To dość długi proces – śmieje się Sylwester.
Jaki jest według niego sposób na dobre zdjęcie? – To temat bardzo szeroki, gdyż nie ma jednego przepisu na dobre zdjęcie – zamyśla się fotograf. – Można powiedzieć, że znajomość możliwości aparatu fotograficznego, parametrów i związanych z nimi pewnych zależności, wiedza teoretyczna i znajomość zasad istniejących w fotografii (by potem umiejętnie je łamać). Bardzo ważna jest też umiejętność odpowiedniej obróbki zdjęć w postprodukcji – wymienia.
– Jednak to zdecydowanie nie wszystko, bo ważne są również takie aspekty, jak choćby umiejętność dostrzeżenia sytuacji, światła, a następnie wykorzystanie tego. Tak było w przypadku m.in. mojego zdjęcia Chorwackiego Kota. Słońce chyliło się ku zachodowi, a ciepła stróżka światła zagrała bajkowo. Nieopodal na murku siedział kot. Kwestią było to wykorzystać. Szczęście również sprzyja fotografii, zwłaszcza tej spontanicznej jak w tym przypadku. W końcu było i świetne światło, i kot w odpowiednim miejscu oraz czasie. W tej sytuacji najtrudniej było o sama pozycję kota, ale jakoś się w tej materii dogadaliśmy i po pewnych namowach model odpowiednio zapozował – śmieje się Sylwester.
Fotograf przyznaje, że ważną cechą jest również pewne poczucie estetyki, zwracania uwagi na drobne szczegóły czy nawet cierpliwość. – Często by strzelić dobre zdjęcie, trzeba wstać przed świtem lub też leżeć w namiocie w jednym miejscu 8 godzin, a często i wracać przez kolejne 4 dni, by uchwycić ptaka czy inną zwierzynę w fotografii przyrodniczej – tłumaczy.
Ale zdarza się, że zdjęcie nie musi być doskonałe techniczne, by było dobrym zdjęciem. – Bywa, że pewne niedoskonałości w pewnych okolicznościach dodają klimatu i uroku. Często w fotografii, chociażby ulicznej, liczą się emocje i uchwycona chwila – nawet kosztem jakości, choć wszystko ma swoje granice – uśmiecha się nasz rozmówca.
Czy frustruje go, że w każdej sekundzie na całym świecie wykonuje się tysiące zdjęć? – Nie, kompletnie nie. W dobie aparatów cyfrowych czy smartphonów dzisiaj każdy ma możliwość robienia zdjęć. Na każdym portalu społecznościowym codziennie mamy zalew przeróżnych zdjęć, ale już dobrych fotografii jest zdecydowanie mniej – stwierdza Sylwester.
– Są specjalnie grupy fotograficzne, fora, portale, magazyny, gdzie fotografowie dzielą się swoimi pracami. Niektóre są krytykowane, kolejne przechodzą bez echa, a inne są cenione i wyróżniane. Czy fotografia to elitarna dziedzina sztuki? W związku z tak dużą obecnie skalą fotografii cyfrowej można odnieść wrażenie, że cała magia fotografii trochę się zatarła, jednak bardzo dobre prace zawsze obronią się same i jak najbardziej może to być wysokiej klasy sztuka – mówi zdecydowanie.
Co według niego jest w fotografii zbędne lub też drugorzędne? – Jedyne, co w tym momencie przychodzi mi na myśl, że drugorzędny tak naprawdę jest sam aparat jako narzędzie. Sporo ludzi żyje z przekonaniem, że jeżeli zakupi sobie lustrzankę, to będzie robić piękne, bajkowe zdjęcia. Otóż, niestety, tak łatwo nie jest. Wiele osób może się zawieść tym, że zakupili lustrzankę, a zdjęcia wyjściowo wcale nie są lepsze, niż te z aparatu kompaktowego, a w pewnych przypadkach nawet i z dobrego smartphona. To człowiek stoi za samym zdjęciem. Oczywiście, dobry sprzęt i dobry obiektyw w lustrzance pomoże uzyskać lepszy efekt, ale sprzęt trzeba potrafić wykorzystać. Przecież są na świecie tacy fotografowie, którzy poczynili naprawdę bardzo dobre fotografie telefonem komórkowym, choć trzeba przyznać, że smartphon to bardzo ograniczające i mało ergonomiczne urządzenie do takich celów. Lustrzanka sama z siebie dobrego zdjęcia nie wykona, ale już dobrze wykorzystana – jak najbardziej – twierdzi nasz rozmówca.
Poprosiliśmy, aby Sylwester Nesteruk opowiedział nam o kilku wybranych przez siebie zdjęciach.
– Dziś nie jest łatwo wyróżnić się w fotografii. Jeżeli chodzi o moje zdjęcia, to można powiedzieć, że bardzo duża część z nich powstała spontanicznie, jak chociażby zachód nad naszą płocką katedrą. Kompletnie tego dnia nie planowałem nic fotografować. To była czerwcowa niedziela. Wyjrzałem przez okno i zobaczyłem przepiękny układ chmur z genialnym światłem i kolorystyką. Wziąłem aparat, wsiadłem w samochód i szybko pojechałem, by coś z tego zmajstrować. Czasu było niewiele, bo takie momenty nie trwają długo i trzeba było się spieszyć – opowiada.
– Zdecydowanie mniej moich zdjęć należy do tych pieczołowicie zaplanowanych, choć takim zdjęciem jest zdjęcie naszego Orlenu. Ten pomysł chodził mi po głowie już spory czas zanim go zrealizowałem – zdradza Sylwester. – Ciekawostką również mogą być moje zdjęcia z Czarnobylskiej Strefy Wykluczenia. Miejsce, które intryguje, a jednocześnie wywołuje pewien niepokój. To miejsce, które też w pewien sposób przyciąga, więc i same zdjęcia z tego miejsca mogą być ciekawe – mówi fotograf.
Czy wśród tak dalekich wypraw, zdarzyła mu się zabawna, pasjonująca, a może niezwykła przygoda związana z wykonywaniem zdjęć?
– Oczywiście, do mojej pasjonującej przygody można zaliczyć wyprawy do Czarnobylskiej Strefy Wykluczenia. To magiczne miejsce, a wybierając się tam ostatnio w październiku postanowiłem zrobić parę zdjęć i postarać się ukazać jednocześnie mroczny klimat, jak i piękno tego miejsca. Z jednej strony to miejsce wywołuje pewien niepokój i melancholię, patrząc przez pryzmat dramatu, który się tam rozegrał, a z drugiej strony jest to piękne miejsce, gdzie natura odebrała to, co kiedyś zabrał jej człowiek – opowiada Sylwester.
– Obecnie Strefa Zamknięta to nie tylko Prypeć, opuszczone budynki, zabawki i pozostałości po mieszkańcach, ale również duży, zamknięty obszar pełen pięknych lasów i wolno żyjącej zwierzyny. Można spotkać lisy, wilki, rysie, konie Przewalskiego, jelenie, a nawet podobno niedźwiedzia brunatnego, nie wspominając już o rzadkich gatunkach ptaków – wyjaśnia.
– Było też parę śmiesznych sytuacji. Chociażby sama próba zrobienia zdjęcia chorwackiego kota w Splicie, kiedy to stałem w gotowości z aparatem, gadając do kota, jednocześnie gestykulując i pokazując mu gdzie ma spojrzeć i stanąć, by móc wykorzystać warunki i wykonać odpowiednie zdjęcie. Myślę, że z boku mogło wyglądać to komicznie, ale suma summarum na szczęście kot chyba mnie posłuchał – śmieje się fotograf.
– Podobnie było przy zdjęciu kociaka, gdy kładłem się na ziemi pod jakimiś stołami i krzesłami, by uchwycić moment, gdy ten zaciekawiony przednimi nóżkami wspiął się na kawałek drewna od innego krzesełka. Tutaj również nastąpił mój kolejny monolog z kolejnym kotem, gdyż interesowało go wszystko wokół, tylko nie mój aparat, a bardzo zależało mi na tym, by w tym momencie spojrzał w obiektyw. Takie sytuacje dla ludzi z boku z pewnością wyglądają zabawnie – podsumowuje.
– Kolejna śmieszna sytuacja była w jednym z przedszkoli w Prypeci podczas mojej Czarnobylskiej, październikowej wyprawy. Byłem tak zaabsorbowany zrobieniem jakiegoś zdjęcia, że zaplątały mi się nogi w jakichś przedmiotach leżących na podłodze i razem z aparatem gruchnąłem, wzbudzając w przestrzeń pomieszczenia tuman kurzu i jakichś pyłków, brudząc przy okazji całego siebie. Wstałem szybciej niż upadłem, gdyż jednak wolałem nie wdychać tego, co uniosło się w powietrze. Do tej pory nie wiem czy mi się to udało, jednak kolega stojący obok miał niezły ubaw ze mnie – wspomina z uśmiechem nasz rozmówca.
Czego w fotografii chciałby jeszcze spróbować? – Na pewno będą kolejne zdjęcia z Czarnobylskiej Strefy Zamkniętej, gdyż planuję w październiku czwartą wyprawę w to miejsce. Chciałbym również kiedyś spróbować swoich sił w portrecie, choć mam pewne opory, gdyż tutaj równie ważnym aspektem co dobra fotografia, jest korelacja pomiędzy fotografem, a modelką/modelem, a sam raczej należę do typu nieśmiałego introwertyka – lekko żartuje Sylwester.
PORADY
Czysto technicznie – przyjaciel ma 5000 zł i musi w tym budżecie kupić sprzęt, który pozwoli mu zacząć zgłębiać tajniki fotografii – co byś mu polecił i dlaczego?
Na sam początek 5000 zł to jest dość duża kwota. Jeżeli przyjaciel byłby zdecydowany, że chce wejść w świat fotografii to myślę, że dobrym wyborem mógłby tutaj być używany, ale w dobrym stanie Nikon D7100. To bardzo uniwersalna i chwalona lustrzanka z dość dobrą matrycą, którą można zakupić w rozsądnej cenie. Jako obiektyw, na sam początek proponowałbym sprawdzony i niedrogi Nikkorowski 18-105mm f/3.5-5.6. Sam go używam do tej pory i to mój podstawowy obiektyw. To uniwersalne szkło, choć niestety dość ciemne i często tego światła brakuje. Pozwala to jednak zorientować się czego z czasem będzie najbardziej brakować i za zaoszczędzone pieniądze (bo budżet w tym wypadku nie zostanie wykorzystany) w przyszłości zakupić drugi obiektyw, może jakiś jasny stałoogniskowy? Może jakiś do makrofotografii albo portretów? Może statyw i zestaw jakichś filtrów szarych czy filtr polaryzacyjny? Takie sprawy wychodzą wraz z upływem czasu.
Czysto technicznie – jeśli miałbyś zabrać ze sobą w daleką podróż, pełną niespodziewanych sytuacji, jeden uniwersalny aparat z maksymalnie jednym obiektywem – jaki to byłby aparat i dlaczego?
Jeżeli budżet miałbym nieograniczony, to może najnowsze, pełnoklatkowe dziecko Nikona D5.
Jeżeli jednak zakładając w miarę rozsądny budżet to być może Nikon D7200 lub droższy D750. To dobre aparaty z dobrą ergonomią, a ta jest dla mnie bardzo ważna.
Jeżeli chodzi o obiektyw, to pewnie padłoby na Nikkora 24–70 mm f/2.8. To dość jasny (f/2.8) o w miarę uniwersalnych ogniskowych obiektyw chwalony za szybkość autofocusa czy bardzo dobrą ostrość na prawie wszystkich wartościach przysłony. To bardzo dobry i uniwersalny obiektyw często wykorzystywany przez zawodowców.
Edyta, ja do aranżacji nie przykładałem ręki. To sytuacja zastana i takie też fotografię tutaj są pokazane. Faktem natomiast jest to, że ktoś ingerował przy tym i pewne rzeczy są lekko zaaranżowane. Być może inne osoby, które tam przebywały, być może jacyś przewodnicy lub jeszcze kto inny. :-) Pozdrawiam.
Gratuluję odwagi tylu wizyt w Czarnobylu. Chciałabym zobaczyć więcej zdjęć z tej wyprawy. Te, zamieszczone w artykule, zdają mi się aranżowane. To miejsce zostało opuszczone w wielkim pośpiechu. Później, przez lata, było plądrowane. Panuje tam wielki chaos – delikatnie mówiąc. Takie ujęcia to skarb. Ja tyle szczęścia i umiejętności widocznie nie miałam. Niestety swoich nie mogę tu zamieścić. Pozdrawiam
Nie możesz? Dlaczego? Pomijam fakt że nawet w komentarzu można dodać zdjęcie z tego co widzę, wystarczy przeciągnąć do komentarza ;)