REKLAMA

REKLAMA

Bezdomnym jestem 2 lata i 9 miesięcy. Byłem dziennikarzem…

Portret Sugestywny

REKLAMA

W kwietniu 2019 roku zamieściliśmy na łamach PetroNews autorski projekt płockiego fotografa, Sylwestra Nesteruka pn. „Portret Sugestywny”. Dotyczył osób, doświadczonych przez los, najczęściej w kryzysie bezdomności. Jak się okazuje, projekt jest kontynuowany, a księga opisywanych przez niego postaci coraz grubsza…

Sylwester Nesteruk rozpoczął swój projekt na przełomie 2015 i 2016 roku. Postanowił wówczas, że podejmie temat portretów osób doświadczonych przez los, choć nie miał jeszcze kompletnie żadnego doświadczenia w fotografowaniu ludzi. Czuł jednak, że chce fotografować więcej, głębiej, sensowniej.

Przeczytajrównież

– Dlaczego akurat takie portrety? To wyszło gdzieś z „wewnątrz”. W fotografii portretowej zdecydowaną większość stanowią młode modelki lub dzieci. Kompletnie nie czułbym się w tej roli jako fotograf portretowy. Natomiast czułem zupełnie coś innego odnośnie fotografii ludzi już doświadczonych życiowo, z historią życia wypisaną na twarzy, możliwości fotografowania ludzi nieznanych mi, spotkanych na ulicy pokazując tych, którzy są mijani na ulicy niezauważeni, z góry przegrani. Wszystko zahaczające troszkę o „Jedynie prawda jest ciekawa” – wyjaśniał nam trzy lata temu.

Dzięki namowie wieloletniego przyjaciela, Adama Zielińskiego (który także jest hobbystą fotograficznym), do portretów dołączył również opowieści jego „modeli” o tym, jak doszło kryzysu w ich życiu. Jakie ma obecnie wnioski po pięciu latach trwania projektu?

Reklama. Przewiń aby czytać dalej.

– Z czasem zacząłem zauważać, że część moich rozmówców, osób w kryzysie bezdomności, konfabuluje, a granica między tym, co kiedyś obejrzał w telewizji a własnym życiem, tym co przeżył, jest cienka – mówi Sylwester Nesteruk. – Część z tych ludzi naprawdę wierzy w to, co mówi, ale to często jest kwestia już zdemolowanej psychiki i jej stanu. Nie dotyczy to jednak wszystkich osób, z którymi rozmawiam. Są tacy, których słowa ze względu na moje miejsce zamieszkania czy też materiały w internecie, udało mi się w dużej mierze zweryfikować, ale w większości przypadków nie mam takich możliwości. Dlatego moim założeniem jest rozmawiać i spisywać, bo każde słowo to jest część tego człowieka. On tak siebie widzi, o tym mówi. Gdybym miał traktować ich słowa jako wyłączną prawdę, to nie miałoby sensu, bo nie można tego zweryfikować – argumentuje.

Jak tłumaczy, jeżeli w tym, co opowiadają mu rozmówcy są nieścisłości czy mijanie się z rzeczywistością, to nadal jest to prawda o tym człowieku i z takiego właśnie założenia wychodzi.

– Trzeba zrozumieć, że każdy człowiek jest inny. Jeden kłamie, drugi mówi prawdę, trzeci konfabuluje i naprawdę wierzy w to co mówi. Tacy są właśnie ludzie. Czy jeżeli miałbym okazję porozmawiać ze schizofrenikiem, byłoby to ciekawe co ma do powiedzenia, jak widzi siebie i świat wokół? Pewnie dla części osób tak. Czy jednak możemy założyć, że to co mówi byłoby prawdą całkowitą? No pewnie nie, bo być może ze względu na chorobę rzeczywistość byłaby zakrzywiona. I tu jest podobnie. Część z tych ludzi jest chora i to należy mieć na uwadze – mówi Sylwester.

Podkreśla jednak, że na swojej drodze spotyka też często osoby bardzo szczere i otwarte, potrafiące mówić wprost o własnych winach, które doprowadziły do kryzysu bezdomności. Nie próbują zrzucać winy na inne czynniki, choć powodem ich sytuacji nie zawsze są w pełni błędy danego człowieka.

– Przyczyn bezdomności jest dużo i często są to nakładające się problemy – podsumowuje Sylwester.

Autor opowiadań zgodził się na cykliczną prezentację jego dorobku na łamach PetroNews. Może smutne, czasem tragiczne i dramatyczne historie osób, których domem stała się ulica, wpłyną na życie innych, a jednocześnie sprawią, że inaczej spojrzymy na ludzi omijanych codziennie szerokim łukiem…

Nazywam się Jacek D.

Fot. Sylwester Nesteruk

Jestem rodowitym płocczaninem. Płock, Grodzka 11. Tam się urodziłem. Moja rodzina była całkowicie kompletna. Byłem rozkapryszonym jedynakiem. Niczego mi nie brakowało w życiu. Nie wydoroślałem.

W wieku 15 lat wypiłem pierwsze wino na koniec 8 klasy podstawówki wraz z kolegami. Łącznie we czterech. Potem szkoła średnia. Już pociągałem coraz bardziej. Winka, piwka, winka, piwka. Coraz bardziej. Miałem powodzenie u dziewczyn, bo byłem wtedy młody, elegancko ubrany. Rodzice dostrzegali moje popijanie, ale nie wiedzieli co z tym zrobić.

W międzyczasie kilkanaście regionalnych i ogólnopolskich konkursów poetyckich i literackich, w tym miniatury literackie i prozatorskie. Byłem nagradzany. Alkohol stanowił impuls do powstania tych prac, ale alkohol nie był czynnikiem dodającym kreatywności. Był obok, cały czas równolegle.

Osobiście nie łączę alkoholu z jakością prac. Miałem kilkanaście lat, kiedy moje prace zaczęły się pojawiać publicznie w różnych czasopismach lokalnych płockich, a potem w ogólnopolskich. Po dzisiaj to jest przede wszystkim tygodnik „Myśl Polska”, tygodnik „Tylko Polska”, a wcześniej „Trybuna”, „Sztandar Młodych”, tygodnik „Kujawy i Pomorze”, tygodnik „Kultura”, tygodnik „Razem”. Niektóre pewnie jeszcze istnieją, a inne nie. Ten rynek medialny jest cholernie płynny. Niektóre odpadły, a niektóre się przepoczwarzyły.




To był mój główny zarobek. To nie jest związane z wykształceniem. To były naturalne predyspozycje. W konsekwencji tych konkursów, byłem zapraszany do tych gazet i w związku z tym pisałem dla nich, dostrzeżono mnie. Jako publicysta pracowałem od listopada 1983 roku jeszcze do tegorocznych świąt wielkanocnych. Był to wywiad w wydaniu papierowym. Mogę ci przekazać. One są w archiwum redakcyjnym.

Przez jakiś czas byłem redaktorem naczelnym „Trybuny Mazowieckiej”. Nie potrafiłem dyrygować zespołem ludzkim, a jako pismak czułem się jak ryba w wodzie. Dlatego nie chciałbym być kierownikiem.

Była praca i był alkohol. Praktycznie cały czas, tak od tego młodzieńczego wieku. Alkoholizm to choroba. Przy pierwszym winie człowiek był nieświadomy. Świadomość choroby pojawiła się w wieku dwudziestu kilku lat. Były odwyki, próby wyjścia z tego. Każdorazowo dawało to przerwy od kilku do kilkunastu miesięcy. Najdłuższy czas abstynencji wyniósł 27 miesięcy.

Nie walczyłem wtedy z tym każdego dnia. Jednak po 27 miesiącach poczułem się zbyt silny. Wszedłem do sklepu i po prostu kupiłem sobie pół litra.

Myślałem, że to wypiję i potem nie wrócę, a okazało się, że nawrót był gwałtowny. Znam ten mechanizm od podszewki, przerobiłem to. Od tamtej pory cały czas w tym tkwię. Szansa jest zawsze, by z tego wyjść i to bardzo realna, ale to kwestia silnej woli. Jeżeli się uprzesz, to szansa jest – między innymi powrót do wspólnoty AA.

Na sumieniu mam tylko sam siebie. Wkurza mnie kiedy koledzy, znajomi, przyjaciele mówią, że chleją kiedy wkurzyła mnie żona, szef w pracy, sąsiedzi, pogoda, a sięga się po alkohol, bo to są znakomite preteksty. Zawsze możesz dorobić ideologię do czegoś. To jest bardzo ciężkie uzależnienie, ale możliwie do zaleczenia, jeżeli tylko chcesz. Jacek chce, ale nie zwalcza, bo to jest ciężkie. Wracamy do punktu wyjścia. Jednak chcieć to móc. Stanowczo.

Nie mam żadnych pretensji do świata. 99 procent to moja ewidentna wina. Właśnie koledzy tak myślą, że to wina całego świata wokół nich, a oni są ofiarami tego spisku, a moja świadomość mówi, że mam się bronić przed tym światem i to ma być moim sukcesem. Póki nie ma ostatecznego upadku, wiele osób nie zdaje sobie sprawy ze swojego problemu.

W AA sprowadzają cię do parteru, ale w dobrym tego słowa znaczeniu. Nie tak, że cię dołują, ale przeciwnie. Co zamierzasz z tym zrobić, jak możemy ci pomóc, czego oczekujesz. Człowiek odpowiada. Oni wyczują, kiedy człowiek kłamie. Nikt na siłę nikogo nie trzyma. To pomaga, ale nie wszystkim się udaje, choć znam wielu, w tym kobiet, które wyszły z uzależnienia. To jest uśpienie uzależnienia. Jakbyś chciał, to mogę zaprowadzić cię na taki meeting AA, to byś zobaczył, jakimi samochodami przyjeżdżają, jak ubrani. Nie uwierzyłbyś, że to są byli alkoholicy. Przyjeżdżają, bo walczą z tym, prowadząc normalne życie. Alkohol to jest narkotyk.

Bezdomnym jestem 2 lata i 9 miesięcy. Mieszkanie własnościowe po ojcu zwyczajnie przepiłem. Sprzedałem za alkohol. To silne uzależnienie. To jest choroba.

Dla mnie jedyną motywacją do wyjścia z tego byłby powrót do pracy zawodowej. Rodzina była, rozwód, mam jednego syna z drugiego małżeństwa. Kontakt z synem mam. Widuję się z Nim. Jego podejście do mojego życia jest bardzo ciekawe: „Ojciec, ty chlasz. Zawsze ci mogę pomóc, ale dlaczego sam siebie tracisz?”. Tak mi powiedział.

Jacek D. zmarł w płockim szpitalu we wrześniu br. Wywiad z nim został opublikowany w lipcu br. na profilu Portret Sugestywny.

Mam na imię Sebastian. Mam 7 ludzkich istnień na sumieniu…

REKLAMA

Inni czytali również

Kolejny

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zgadzam się na warunki i ustalenia PolitykI Prywatności.

REKLAMA
  • Przejdź do REKLAMA W PŁOCKU