Jest Rzecznikiem Jawności, społecznikiem i przyznaje, że na gotowanie ma niezmiernie mało czasu. Jakie wspomnienia kulinarne z dzieciństwa ma prezeska Stowarzyszenia Perła? I co to są sodziaki czy dziadówka? Zapraszamy na kolejny odcinek „Płockiej kuchni”.
Elżbieta Młodziejewska jest rodowitą płocczanką, ale od 16 lat mieszka w gminie Gąbin, gdzie zawiązała i prowadzi Stowarzyszenie Perła. Prywatnie jest mamą dwóch synów -10 i 15-letniego, oraz szczęśliwą mężatką. Nie tylko pracuje zawodowo, ale i aktywnie działa społecznie. Od dwóch lat jest związana z Warszawską Organizacją Sieć Obywatelska Watchdog – na obszarze powiatu płockiego pełnię rolę Rzecznika Jawności.
Czym zajmuje się, pełniąc tę funkcję? – Głównym zadaniem Rzecznika jest wspieranie inicjatyw obywatelskich poprzez wzmacnianie w obywatelach poczucia, że mają prawo dowiadywać się, jak funkcjonują władze oraz instytucje publiczne, a także wpływać na podejmowanie przez nie decyzje i sposób gospodarowania publicznym majątkiem – jednym tchem wymienia pani Ela. Jak przyznaje, od zawsze działalność społeczna wzbudzała jej ciekawość. Zaczęła w szkole średniej, gdzie zaangażowała się w działalność wolontariacką na świetlicy socjoterapeutycznej przy płockiej Stanisławówce.
Dzieciństwo to pyszne obiady
Jakie są smaki dzieciństwa prezeski stowarzyszenia? Co najbardziej utkwiło jej w pamięci? – Pochodzę z pokolenia, w którym rodzice musieli „walczyć” o banany czy pomarańcze. Te przysmaki pojawiały się na wielkie okazje, czyli właściwie tylko na Święta Bożego Narodzenia – wspomina pani Ela. – Wkrótce potem nadeszły jednak czasy, kiedy nadeszła zmiana ustroju i półki w sklepach zaczęły uginać się od towaru – uśmiecha się.
– Czas mojego dzieciństwa kojarzy mi się głównie z domem, w którym zawsze po szkole czekał na mnie pyszny domowy obiad – zdradza Elżbieta Młodziejewska. – Jedną z moich ulubionych potraw była zupa jarzynowa oraz kotlet mielony z ziemniakami i mizerią – dodaje, przyznając, że nadal lubi takie obiady.
– Niezapomnianą dla mnie potrawą pozostanie również nadziewany kurczak przygotowany przez moją babcię. Smak nadzienia przyprawiał o obłęd – sięga do wspomnień nasza rozmówczyni. – Na mojej liście top są również potasiaki, czyli sodziaki – to takie placki na sodzie, których przepis zachowałam od babci. Jest też oczywiście dziadówka mojej mamy – wymienia oryginalne potrawy pani Ela, wyjaśniając, że dziadówka to jajka wymieszane z mąką tak, żeby zgęstniały, posolone do smaku, roztrzepane i usmażone na patelni.
Jeśli hamburgery, to zdrowe
Kto miał największy wpływ na kształtowanie się smaków naszej rozmówczyni? – W moim domu zawsze gotowano tradycyjnie. Lubiłam podglądać jak mama gotowała, ale największym wyzwaniem dla mnie było rozpoczęcie samodzielnego gotowania. Wtedy to zaczęłam weryfikować swoją wiedzę i często wykonywałam telefon do swojej mamy, prosząc o wskazówki co i jak zrobić, żeby „wyszła” pomidorowa – śmieje się pani Ela.
Czy w związku z tym w jej kuchni króluje kuchnia staropolska? – Nie mam określonego stylu gotowania, który preferuję. Kuchnia tradycyjna sprawdza się tak samo, jak zagraniczna, to wszystko zależy od tego… na co mają ochotę moi domownicy – przyznaje szefowa Stowarzyszenia Perła. – Moje dzieci na przykład niechętnie jedzą mielone, ale hamburgery znikają w mig. Dlatego zrezygnowałam z tradycyjnego mielonego na rzecz hamburgerów, a żeby było zdrowiej, kotlet przygotowuję sama – wyjaśnia.
Czym inspiruje się w kuchni pani Ela? – Nigdy nie gotuję z przepisów, najbardziej preferuję kuchnię intuicyjną – używam wielu ziół do mięs, lubię takie ziołowe eksperymenty, efekt zawsze jest genialny. Mam to szczęście, że mieszkam na wsi i dzięki temu korzystam w okresie letnim ze świeżych ziół, które sama uprawiam w ogródku – tłumaczy nasza rozmówczyni.
Czy pani Ela, ze względu na swoje intensywne zajęcia, korzysta z usług restauracji? – Bardzo rzadko jadamy w restauracji, ponieważ moja rodzina ma bardzo wygórowane oczekiwania smakowe i nie odnajduje się w ich propozycjach. Zrezygnowaliśmy z mężem z takich wypadów, które i tak nie kończyły się zadowoleniem, na rzecz kuchni domowej – mówi Elżbieta Młodziejewska.
Kuchnia domowa spełnia też funkcję integracyjną w domu państwa Młodziejewskich. – W wolne dni w kuchni są wszyscy – moi synowie i mój mąż też. Każdy dostaje zadanie i wspólnie przygotowujemy posiłki. Nigdy nie zdarzyło mi się, że w sobotę czy niedzielę sama gotowałam, zawsze ktoś mi towarzyszy, poza tym ja bardzo lubię, jak ktoś się jeszcze kręci ze mną po kuchni – śmieje się nasza rozmówczyni.
Na zakończenie prosimy o podanie przepisu na swoją popisową potrawę. – Nie mam jednej popisowej potrawy – zastanawia się pani Ela. – Ze względu na moja kuchnię, którą nazwałam intuicyjną, moje potrawy nigdy nie są takie same. Zioła sprawiają cuda w kuchni – to od ich doboru zależy właśnie czy potrawa nabierze ostrości, czy będzie łagodna. W mojej kuchni nic dwa razy nie smakuje tak samo – uśmiecha się, podając ostatecznie przepis na smak dzieciństwa, czyli sodziaki.
[tabs]
[tab title=”Sodziaki Eli”]Składniki:
- 1 kg maki pszennej
- 1 łyżka sody
- 2-3 jajka
- cukier – 3-4 łyżki, według uznania
- zapach do ciast
- śmietana 18%
Przygotowanie:
Zagniatamy ciasto jak na kluski, dodajemy śmietanę. Mieszamy dokładnie, uważając szczególnie, by soda była w całej mące. Wyrabiamy elastyczne ciasto, może się nieco kleić do rąk. Podsypujemy mąką stolnicę, odrywamy kawałek ciasta i wałkujemy na grubość ciasta około 1 cm. Kroimy na prostokąty ok. 2×3 cm lub, jeśli wolimy, na długie paluchy 2×6 cm. Wkładamy na rozgrzany olej. Smażymy w głębokim garnku z dużą ilością oleju, żeby ciasto swobodnie w nim pływało, na średnim ogniu. Wykładamy na papier kuchenny, żeby odsączyć nadmiar tłuszczu.
Smacznego![/tab]
[/tabs]