W najbliższą sobotę w Ergo Arenie podopieczni Manolo Cadenasa zmierzą się z Wybrzeżem Gdańsk. Mecz wydawać się może bardzo łatwy, ale rosnąca forma i pewność siebie ekipy z Gdańska, jak również gra przy licznie zgromadzonej publiczności, może ponieść podopiecznych Daniela Waszkiewicza i Damiana Wleklaka do kolejnej niespodzianki.
Górnik Zabrze i Stal Mielec, mimo wszystko, nie są zespołami na poziomie Wisły. Wydaje się, że również Marcin Lijewski i spółka nie będą w stanie nawiązać równorzędnej walki przez 60 minut meczu z podopiecznymi hiszpańskiego szkoleniowca.
Fakt, że Wybrzeże naprawdę gra coraz lepiej i zdobywa punkty, ale chyba to jeszcze nie ten czas, by ogrywać lub walczyć jak równy z równym z czołowymi ekipami w Europie. Jeśli płocczanie nie pozwolą rozpędzić się Lijkowi i kołowemu z Gdańska, to powinno być podobnie jak w pierwszej rundzie w Płocku, kiedy Wisła zwyciężyła 35:21, ani na chwilę nie dając szans rywalom. Jednak zawodnicy gospodarzy tym razem obiecują walkę do upadłego, co jest zupełnie zrozumiałe. Chcą pokazać się z dobrej strony szerszej publiczności – mecz w tv i świetna oprawa na hali, do której mało który zawodnik obecnie grający w Wybrzeżu jest przyzwyczajony, to wszystko na pewno podniesie mobilizację gdańszczan.
Dlatego nafciarze muszą dość szybko zbudować bezpieczną przewagę – rywal grając na styku, może zrobić niemiłą niespodziankę, o której mało kto myśli przed tym spotkaniem.
Wybrzeże Gdańsk – Wisła Płock, 7 marca, godzina 17.30, transmisja w Polsacie Sport.