Z racji tego, że moją pasją są auta, często bywam na targach i wystawach motoryzacyjnych. Zasadniczo już od kilkunastu lat – nie ma roku, w którym gdzieś bym nie wyjechał. Tym razem jednak nie tylko wystawa przyjechała do mnie, ale i nie byłem gotowy na to, co można było zobaczyć, dotknąć i przegazować…
Wiedziałem, że na Verva Street Racing w Płocku będzie około 300 aut, ale przyznaję się do winy – nie doceniłem organizatorów. Zdecydowanie zabrakło czasu, aby pozachwycać się egzemplarzami, które stały na terenie parkingów Orlen Areny.
To, co najbardziej mnie uderzyło, to wielka otwartość osób, które nadzorowały np. stoiska AMG (Mercedes). „Wsiadaj! To nie zabytek w Barcelonie!”. To nic, że te tańsze auta kosztowały około 300 tys. zł, a droższe grubo ponad milion. Można było wsiąść i przycisnąć gaz tak, że natychmiast biegło do auta kilka osób zobaczyć, co powoduje tak pierwotny ryk, jaki tylko AMG potrafi odtworzyć ze swojego wydechu.
Zasadniczo – gdzie by nie spojrzeć i jakich byśmy nie mieli preferencji co do swoich fascynacji – wszędzie było „grubo” i „szeroko”. Lubisz japońską motoryzację? Ojej… To masz problem. Nie tylko Type-R we wszystkich kolorach i rocznikach, ale np. AE86, Supry, S2000 szersza niż niejedna teściowa, czy Subaru Imprezy praktycznie w każdym wydaniu oraz na przykład ni stąd, ni zowąd, wszystkie generacje roadstera MX-5 obok siebie. A co. Mało? No to GTR-y, ale nie tylko te najnowsze (również wersja Nissmo), których i tak było kilka sztuk, ale i te klasyczne R33. Jeszcze mało? Obok Toyota Celica ST z połowy lat 70… Wymieniłem jedynie skromną część tych aut. Tylko japońskich.
“Taka impreza powinna trwać dłużej”. Co na Verva Street Racing?
Jeśli np. jesteś fanem aut niemieckich, poza wspomnianymi AMG, które zaczynały się od kompaktowego A45, a kończyły na ryczącym niczym wściekły byk GT-R, można było oczywiście zobaczyć topowe M-ki od BMW, S-ki od Audi i sporo klasyków – np. pozbawioną agrotuningu Calibrę czy całą plejadę aut Porsche – od 944, przez 968, 928 na kolekcji 911 kończąc.
Amerykańskie auta reprezentowane były przez majestatyczne krążowniki Lincolna czy Cadillaca, ale największą uwagę przykuwały i stare i nowe Corvetty (była również najnowsza ZR1), mnóstwo Camaro – nowych i starych, podobnie Mustangów – tych w wersji Shelby nigdy nie widziałem w takiej kumulacji w jednym mieście, a co dopiero tuż obok mnie… Oczywiście, elektryczne Tesle – modele S i X przykuwały uwagę w nie mniejszym stopniu.
Co jeszcze? To złe pytanie. Raczej czego tam nie było… Francuska Matra 530 – unikat, niemiecki Bitter – mylony nagminnie z Ferrari Daytoną – bardzo rzadki okaz. Klasyki i unikaty w przedziwnych parach. Malutka BMW Isetta, stojąca tuż obok potężnego Rolls-Royca, Audi Quattro tuż obok Citroena 2CV… Obłęd. To wszystko podlane Jaguarami, Land Roverami, Volvo w najrzadszych odmianach, a obok… Zaporożec.
Polska motoryzacja to natomiast piękny Analog – terenowy wóz na bazie poloneza trucka, oczywiście Poldek-Podróżnik z logo PetroNews (pamiętacie artykuł o Złombolu?) i niemałe zaskoczenie – Kozmo. Ok, znam to auto, ale myślałem, że nigdy nie wyjechało z garażu… Wyjechało, przyjechało i wzbudzało niemałą ciekawość.
Nie tego spodziewałem się po Vervie Street Racing. Spodziewałem się tu paru aut i to stojących za drutem kolczastym, a dostałem istną orgię emocji dla pasjonata motoryzacji. Nigdy nie widziałem takiej kumulacji tak niezwykłych egzemplarzy.
Wada? Tak – oczywiście, że znalazłem. Te kilka godzin to zdecydowanie za mało, aby móc wszystko zwiedzić…
Tomek