Tańsze wejściówki na płockie festiwale? Prezydent obiecał, ale...

Aquapark, basen przy Kobylińskiego, jar Brzeźnicy, parkingi wielopoziomowe, tor wyścigowy czy centrum nauki - to tylko część zamierzeń obecnego prezydenta, na których realizację jeszcze czekamy. My jednak skupiliśmy się na najprostszej - wydawałoby się - do spełnienia zapowiedzi z ostatniej kampanii wyborczej.

Podczas debaty organizowanej przez lokalne media, padło pytanie: Czy w umowie z organizatorami festiwali, do których miasto dopłaca, zabezpieczy pan/pani tańsze wejściówki dla płocczan? Na "tak" byli wszyscy kandydaci na urząd prezydenta Płocka. Ale tylko jeden z nich, wybrany na to stanowisko Andrzej Nowakowski, mógł tej obietnicy dotrzymać.

A sprawa jest ważna dla płocczan, którzy - choć zauważają zalety festiwali - nie tylko ponoszą koszty pośrednie z nimi związane (wszak dopłaty do tych wydarzeń finansowane są z budżetu Płocka), ale i bezpośrednie, jak ogrodzony teren nad Wisłą w sezonie letnim, hałas w okolicy Starówki czy śmieci pozostawione przez rzesze festiwalowiczów. Byłoby więc miłym akcentem, gdyby na festiwale mogli wejść płacąc mniej, niż np. 270 czy nawet 400 zł za karnet na Audioriver (cena zależy od terminu zakupu). W związku z tą pozytywną dla mieszkańców deklaracją prezydenta Płocka, poprosiliśmy o informację czy złożono już propozycję tańszych biletów dla płocczan na festiwale, do których dopłaca miasto (np. Audioriver, Polish Hip Hop Festival, Disco nad Wisłą)? Jeśli tak, o ile tańsze będą bilety na poszczególne wydarzenia lub za jaką kwotę będą mogli kupić je płocczanie? Jeśli nie - czy takie rozmowy będą podjęte?

Nie otrzymaliśmy konkretnej odpowiedzi, jak podczas wspomnianej debaty: "tak" lub "nie". Urząd Miasta Płocka wymienia za to szereg powodów, dla których tańsze wejściówki dla płocczan są problematyczne, a z odpowiedzi wynika, że być może płocczanie kupią bilety taniej, tylko w przypadku jeśli... organizatorzy zdecydują się przystąpić do Karty Płocczanina. - To firmy samodzielnie zdecydują czy przystąpić do Karty i na jakich zasadach oferować zniżki - podkreśla zespół ds. współpracy z mediami płockiego ratusza.

Pomimo więc deklaracji w trakcie kampanii wyborczej, pomysł tańszych wejściówek nie będzie realizowany w zapisach umowy z organizatorami. Urząd miasta uzasadnia to kilkoma argumentami, w tym kogo uznać za płocczanina - na podstawie meldunku, zamieszkania w Płocku czy płacenia tu podatków? Obawia się też w jaki sposób weryfikowane będą uprawnienia podczas zakupu np. poprzez serwisy internetowe, sklepy stacjonarne czy kasy przed wejściem na teren imprezy. Wymienia, że należałoby po zakupie biletu zaznaczać w systemie, że dana osoba już skorzystała z rabatu, żeby jedna osoba nie korzystała ze zniżki wielokrotnie. Przed rozmową z organizatorami festiwali ratusz powstrzymuje również problem weryfikacji, czy osoba posiadająca bilet jest płocczaninem (w dowodach osobistych nie ma już wpisanego meldunku), ile biletów ma być dostępnych po obniżonej cenie (wszystkie bilety na dany festiwal, czy tylko określona pula), no i czy ta cena ma być sztywna i obowiązywać przez cały okres sprzedaży, czy też zmieniać się (a więc rosnąć) wraz ze zbliżaniem się terminu festiwalu. I ostatnie pytanie: jak zostanie pokryta różnica w cenie biletu dla płocczanina i dla osoby spoza miasta; kto będzie musiał ponieść te koszty. - Organizator może wystąpić do Miasta o rekompensatę i z Budżetu Miasta trzeba będzie pokryć różnicę - obawiają się w ratuszu.

No cóż, kampania wyborcza już się skończyła. Szkoda, że odpowiedzialnie o tych problemach prezydent nie pomyślał zanim podniósł tabliczkę z napisem "TAK", kiedy padło pytanie: Czy w umowie z organizatorami festiwali, do których miasto dopłaca, zabezpieczy pan tańsze wejściówki dla płocczan? Na dzisiaj bowiem płocczanie mają prawo czuć się po prostu oszukani.