Czy kuchnia to wyzwanie na miarę maratonu? Jak smakuje zupa z konserwy wołowej? Co jada się na mroźnej Syberii? Odpowiedzi na te i wiele więcej pytań w kolejnej „Płockiej Kuchni”, w której rozmawiamy z Sylwią Sikorą, biegaczką z Gąbina, uczestniczką tegorocznej edycji Bajkał Ice Marathon.
Dziś zaglądamy do kuchni kobiecie ze stali – niemalże. To Sylwia Sikora, mieszkanka Gąbina. W na pozór drobnej, wiecznie uśmiechniętej kobiecie, tkwi jednak mnóstwo energii i zapału do życia.
– Jestem otwartą osobą, starającą się zwalczać wszelkie przeszkody, które mi torują drogę do upragnionego celu – mówi o sobie. – Potrafię narzucać sobie surową dyscyplinę. Dzięki temu osiągam sukcesy w sporcie, dokładniej w bieganiu – dopowiada w rozmowie z nami.
I to bieganiu na najwyższym, często ekstremalnym poziomie. Sylwia Sikora to maratończyk przez wielkie „M”. Z zawodowym bieganiem związana jest od 2017 roku. – Mam za sobą kilkadziesiąt startów w biegach na różnych dystansach, także tych maratońskich – opowiada. – Mój pierwszy debiut na tym dystansie, to maraton w Toruniu, gdzie udało mi się stanąć na podium w kategorii wiekowej K-30 – wspomina.
Pomimo rocznego doświadczenia w „poważnych” startach, nasza bohaterka porwała się na jeden z najtrudniejszych biegów na świecie. W marcu tego roku, wystartowała na Syberii. Pobiegła po zamarzniętym jeziorze Bajkał – w ramach Baikal Ice Marathon.
– Prawie udało mi się go wygrać w kategorii kobiet, ponieważ od 28 km prowadziłam w stawce kobiet – mówi Sikora. – Niestety, z powodu bardzo trudnych warunków pogodowych, organizator postanowił przerwać bieg i ewakuował uczestników z trasy biegu – dodaje z żalem.
Jak przekonuje w rozmowie z nami pani Sylwia, chce wrócić na Bajkał i spróbować swoich sił ponownie. Cel? Wygrana!
Kuchnia? To obowiązek, ale nie przykry
Sylwia Sikora należy do osób, które wyznaczają sobie cel i go realizują. A jaki cel biegaczka wyznacza sobie w kuchni? To przyjemność czy przykry obowiązek? – Obowiązek, ale nie przykry – śmieje się, odpowiadając. – Owszem, gotuję i nawet nieźle mi to wychodzi. Jestem zwolenniczką tradycyjnej polskiej kuchni. Zupa pomidorowa i schabowy musi być! – mówi stanowczo.
Gdy chodzi o pomidorową, to Sikora podaje ją z zacierkami. – Tego nauczyłam się od babci – wraca pamięcią. – Zacierki przygotowuję tylko z jajka i mąki. Generalnie gotuję tylko na naturalnych składnikach. Nie używam zup w proszku. W dzisiejszych czasach mamy mnóstwo przypraw, które dodają nam aromatu – przekonuje.
Sylwię Sikorę w kuchni możemy oglądać całkiem często. – Ostatnio udało mi się ugotować pyszną zupę zacierkową – mówi o kulinarnych dokonaniach. – Prosta zupka, szybka do gotowania i oczywiście bardzo pyszna i pożywna. Mam dobry zmysł smaku. Jeśli jem gdzieś coś nowego, czego jeszcze nie jadłam, to próbuję później to sama odtworzyć we własnej kuchni – zapewnia.
Jestem kulinarnym samoukiem
Mówi o sobie samouczek. I to zdolny. Skąd ta pewność?
– Mój chrześniak jest takim małym niejadkiem, ale moja kuchnia mu odpowiada, więc chyba nie jest z nią tak źle – śmieje się. – Obcowanie w kuchni to inwestycja w przyszłość. Kiedyś będzie trzeba gotować na co dzień dla własnej rodziny. Tak, jak to robią nasze mamy czy babcie – wyjaśnia.
W tej przyszłości kulinarnej pomóc ma także mąż. – Generalnie, według mnie mężczyźni są lepszymi kucharzami od nas – mówi. – Mam nadzieję, że mój przyszły mąż będzie potrafił gotować, ponieważ nie wyobrażam siebie stojącej wiecznie w kuchni przy garnkach. – Chciałabym też mieć jeszcze czas na bieganie. Na szczęście garnek i patelnia słuchają się mnie i potrafimy się dogadać – śmieje się.
Nie należę do osób wybrednych
Tradycyjna polska kuchnia ze schabowym i zacierkową na czele – to chyba nie jest dieta dla sportowca? – Jestem biegaczką i wiem, że moje nawyki żywieniowe powinny być inne, ale nie mam zamiaru odmawiać sobie smaku naszej polskiej tradycyjnej kuchni – wyjaśnia.
To właśnie tradycyjne potrawy znajdują się na codziennym stole pani Sylwii najczęściej. A jakie jest typowe, domowe menu? – Na pyszny początek dnia jajecznica, najczęściej smażona na boczku lub szynce z dodatkiem szczypiorku, jeśli mam go pod ręką – opowiada Sylwia Sikora. – Obiad staram się jeść z większą ilością białka. Najczęściej robię sobie indyka, łososia, jak i też krewetki oraz dużą ilość warzyw. Wszystko na parze z dodatkiem soczewicy, ewentualnie kaszy kuskus. Na deser robię sobie naleśniki i jestem mistrzynią, jak to mówią. Pierwszy naleśnik jest jak pierwszy mężczyzna, zawsze do wyrzucenia, a mi zawsze wychodzi idealny – śmieje się.
Nasza bohaterka dba o odpowiednią ilość węglowodanów. Jak zapewnia, to ważne w diecie sportowca.
– Kolacja zazwyczaj jest delikatna, aby nie obciążać żołądka na noc. Dwie kromki pełnoziarnistego chlebka, do tego ser biały posypany rukolą i pomidorki koktajlowe – mówi Sylwia Sikora. – Moim smakiem z dzieciństwa jaki pamiętam, jest owsianka na mleku prosto od krowy. Babcia mi ją gotowała, jak byłam małą dziewczynką. Może dlatego jestem taka silna i mocna. Teraz, gdy już jestem dorosła, robiąc sobie owsiankę, dorzucam do niej orzechy, rodzynki, żurawinę, banany. Traktuję to jak paliwo, niezbędne do biegania – zdradza w rozmowie z nami.
Jak przekonuje, nie jest wybrednym smakoszem. – Smakują mi potrawy przyrządzone zarówno na ostro, jak i na słodko, nie robi dla mnie to większego problemu – mówi biegaczka. – Jestem wszystko jedząca, ale jest jedna rzecz, którą nie do końca lubię, są to ryby – wymienia.
Te ostatnie muszą być dokładnie wyfiletowane, bez żadnych ości. – Raz miałam przykrą sytuację, że zadławiłam się rybią ością i dlatego unikam ryb w takiej postaci – wyjaśnia.
Szukam nowych smaków
Choć nasza bohaterka uwielbia kuchnię tradycyjną, na wskroś polską, nie oznacza to, że nie lubi kosztować nowych smaków. Wręcz przeciwnie!
– Podczas niedawnego pobytu w Rosji próbowałam gruzińskich pierożków chinkali, składających się z mięsa, najczęściej baraniny i wieprzowiny – wraca pamięcią. – Ciekawostką jest to, że zanim zjemy takiego pierożka, najpierw musimy wypić wodę, która została z ich gotowania – opowiada.
Sylwia Sikora próbowała także innych rzeczy. Podczas pobytu na Syberii jadła też słynne czeburaki. – To duże pierogi z nadzieniem mięsnym, serowym lub serowo-warzywnym – tłumaczy w rozmowie z nami. – Są one smażone na głębokim oleju – dodaje.
Skosztowała także zupę z ryby Omul. – To Ucha, która występuje tylko i wyłącznie w jeziorze Bajkał. Smak tej ryby był podobny do znanego przez nas śledzia – zachwala. – Delikatna zupka robiona na tradycyjnym bulionie warzywnym – ocenia.
Jednak to nie zupa i pierożki zaskoczyły Sylwię Sikorę najbardziej. Była to zupa z… konserwy. – Moim kulinarnym zaskoczeniem w Rosji była tak zwana zupa Tuszonka – wspomina. – Zrobiona jest z konserwy z wołowiną i jest naprawdę bardzo smaczna – stwierdza.
Przepisem na jedną z nietypowych, pysznych i pożywnych zup nasza bohaterka podzieliła się z naszymi czytelnikami.
[tabs]
[tab title=”Zupka zacierkowa Sylwii Sikory „]Składniki:
– bulion wołowy z włoszczyzną
– warzywa: cebula, marchewka, pietruszka, seler, ziemniaki, por
– mąka
– jajko
– boczek
Przygotowanie:
Warzywa, marchew, pietruszkę oraz seler obieramy i ścieramy na tarce. Tak przygotowane dodajemy do bulionu wołowego. Dodajemy również pokrojony w plastry por oraz pokrojone w kostkę obrane wcześniej ziemniaki.
Całość gotujemy do czasu, aż warzywa zmiękną. W międzyczasie na patelni podsmażamy cebulę i boczek na patelni, a następnie wlewamy to do bulionu. Przygotowujemy zacierki z mąki i jajka, formując małe kluseczki, które również trafiają do bulionu. Całość gotujemy przez chwilę. Na koniec całość zagęszczamy zasmażką z mąki. Smacznego![/tab]
[/tabs]