– Niekorzystny wynik spotkania nie może być pretekstem do przejawiania agresywnych zachowań i prowokowania działań de facto osłabiających wizerunek klubu. Nie taka jest rola kibica we współczesnym sporcie – powiedział prezes SPR Wisła Płock Andrzej Miszczyński. To reakcja na wydarzenia, które rozegrały się po sobotnim przegranym meczu w Kielcach.
O nerwowej wymianie zdań pisaliśmy na gorąco, na podstawie relacji świadków. Dzisiaj na stronie sprwislaplock.pl prezes spółki wyjaśnia, jak ta sytuacja wyglądała z jego perspektywy.
– Ostatnie porażki są faktem, a z nimi się nie dyskutuje. Zdaję sobie sprawę, że każda moja próba usprawiedliwienia czegokolwiek będzie odebrana jako łatwa wymówka lub przysłowiowe mydlenie oczu – mówił Andrzej Miszczyński. – Mamy jednak świadomość, że gramy znacznie poniżej swoich możliwości, ale zapewniam, że wiemy dlaczego tak się dzieje i ten problem wspólnie z zawodnikami i trenerami wkrótce rozwiążemy. Potrzebujemy do tego jeszcze trochę czasu. Nie ulegam panice, gdyż sytuacja, jaką obecnie obserwujemy, była brana pod uwagę jako jeden ze scenariuszy tego sezonu, a swoją obawę w tej kwestii wyraziłem na początku grudnia 2012 na łamach oficjalnej strony internetowej – tłumaczył prezes.
Zapytany o żądanie odwołania trenera, które pojawiło się ze strony kibiców po ostatnim meczu, odpowiedział: – Nasz zespół z trenerem Larsem Waltherem w najbliższy weekend wchodzi w decydującą fazę sezonu i skrajną nieodpowiedzialnością z mojej strony byłoby podejmowanie jakichkolwiek decyzji pod presją emocjonalnego zachowania części kibiców.
Kibic ma prawo cieszyć się po zwycięstwie i być rozgoryczony po porażce. Ma prawo krytykować decyzje prezesa i trenera, ale nie może sobie przywłaszczać prawa do zarządzania klubem w kwestiach decyzji personalnych, ani żadnych innych.
– Tak długo, jak jako prezes będę ponosił odpowiedzialność za SPR Wisłę Płock, tak długo ja będę podejmował decyzje w zakresie swoich statutowych kompetencji i żadna, nawet zorganizowana akcja części kibiców tego nie zmieni. Summa summarum to ja będę odpowiadał za funkcjonowanie spółki i osiągane cele, a nie kibice, którzy oceniają poszczególne zagadnienia widząc zaledwie wycinek całej rzeczywistości – mówił Andrzej Miszczyński.
Prezes Miszczyński odniósł się także do sugestii niektórych z kibiców, że jednym z wyjść z tej sytuacji jest jego dymisja. – (…)19-latek zapewnił mnie, że jeśli on tak zechce, to kibice, którym przewodzi, usuną mnie ze stanowiska prezesa, a inny kibic rzeczywiście zażądał mojego „odejścia z honorem”, bo czuje się nieszanowany i poniżany. Jeśli porażki będą postrzegane przez część kibiców jako brak szacunku dla nich i będą odbierane jako swoje poniżenie i upokorzenie, to jako instytucja sportowa będziemy mieli z tym duży problem. Nie ma bowiem sportu bez porażki – mówił prezes w wywiadzie.
Jeśli porażki będą postrzegane przez część kibiców jako brak szacunku dla nich i będą odbierane jako swoje poniżenie i upokorzenie, to jako instytucja sportowa będziemy mieli z tym duży problem. Nie ma bowiem sportu bez porażki – Andrzej Miszczyński, prezes SPR Wisła Płock.
Prezes tłumaczył, że niekorzystny wynik spotkania nie może być pretekstem do przejawiania agresywnych zachowań i prowokowania działań de facto osłabiających wizerunek klubu i że nie taka jest rola kibica we współczesnym sporcie. – Zarząd i drużyna są rozliczani za realizację celów w kontekście całego sezonu, a jeśli chodzi o mnie, to o moim odejściu z pewnością decydować będzie Rada Nadzorcza Spółki, a nie nastoletni kibic kierujący dopingiem – zakończył temat Andrzej Miszczyński.
– Każda seria, czy dobra, czy zła, kiedyś się kończy. Jako zespół głęboko wierzymy, że w tym tygodniu słońce zaświeci wreszcie dla naszej drużyny i cele na ten sezon pozostaną niezmienione – Andrzej Miszczyński.
Pełen wywiad dostępny na stronie sprwislaplock.pl.