„Legion samobójców” – film, którego premiera w Polsce odbyła się 5 sierpnia br. Jak odebrały go panie, które obejrzały tę produkcję w NovymKinie Przedwiośnie? Zapraszamy na Płockie recenzje.
Opis producenta
„Legion samobójców” (ang. „Suicide Squad”) − amerykański film akcji z 2016 roku w reżyserii Davida Ayera, wchodzący w skład filmów z serii DC Extended Universe. Kręcony był od 13 kwietnia do 28 sierpnia 2015 roku w Toronto i Chicago. Film oparty jest na komiksach z serii Suicide Squad, wydawnictwa DC Comics. Światowa premiera miała miejsce 1 sierpnia 2016 roku, w Polsce 4 dni później.
Tajna agencja rządowa o nazwie A.R.G.U.S pod kierownictwem Amandy Waller (Viola Davis), tworzy drużynę Legion samobójców, składającą się z najgroźniejszych przestępców na świecie. W skład zespołu wchodzą między innymi takie postacie jak Harley Quinn (Margot Robbie), Kapitan Boomerang (Jai Courtney), Enchantress (Cara Delevingne), Deadshot (Will Smith) i szef oddziału Rick Flagg (Joel Kinnaman). Bohaterowie dowiadują się, że nie zostali wybrani dlatego, iż mają szansę wygrać, ale dlatego, że nikt nie będzie ich żałował, gdy poniosą klęskę. Pomimo początkowych kłótni w drużynie, udaje im się dogadać, aby wypełnić niebezpieczną misję w zamian za zmniejszenie kary więzienia.
[tabs]
[tab title=”Gabriela Wilewska”]
„Suicide Squad”, czyli „Legion Samobójców” to wyreżyserowany przez Davida Ayera film akcji. Fabuła ekranizacji opiera się na komiksach DC Comics, jednak znacznie różni się od poprzednich produkcji, gdyż głównymi postaciami nie są, jak do tej pory, superbohaterowie, a najgroźniejsi przestępcy. Aczkolwiek, zacznijmy od soundtracku.
Wielkim plusem filmu jest wydana przez Warner Bros ścieżka dźwiękowa, zawierająca aż czternaście piosenek. Każda z nich umieszczona jest strategicznie w najważniejszych miejscach produkcji, podkreślając szybki i zaskakujący ciąg akcji. Utworem, który udowadnia moje stwierdzenie, jest legendarne Bohemian Rhapsody, które możemy usłyszeć nawet w zwiastunie. Mimo, że na ścieżce dźwiękowej znalazł się, długo wyczekiwany przeze mnie, cover Queen wykonany przez zespół Panic! At The Disco, to jednak w pełnometrażowym produkcie został wykorzystany oryginał.
Sam soundtrack prezentuje zaskakująco wysoki poziom, a jego piosenki są bardzo zróżnicowane. W ciągu dwóch godzin, które spędzamy w kinie, możemy odprężyć się przy nastrojowym „You Don’t Own Me” (Grace feat. G-Eazy), posłuchać kultowego „Without Me” (Eminem), żeby zakończyć seans z nowościami, napisanymi specjalnie do filmu, czyli „Heathens” (twenty one pilots) i „Sucker For Pain” (Imagine Dragons feat. Lil Wayne, Wiz Khalifa, Logic, Ty Dolla $ign, X Ambassadors).
Jak wspominałam, fabuła „Legionu Samobójców” skupia się na grupie najgorszych złoczyńców, którzy przy udziale szantażu zostają wcieleni do ekipy mającej na celu zwalczyć niezidentyfikowane czarne istoty, zagrażające planecie. Jak się dowiadujemy nasi przestępcy nie zostali wybrani do legionu ze względu na swoje umiejętności, tylko na brak poczucia winy i żalu przy ewentualnej klęsce. Zasady przystąpienia do zespołu są proste; ucieczka, czy jakiekolwiek sprzeciwianie się grozi śmiercią, natomiast dobrze wykonane zadanie gwarantuje skrócenie wyroku. Po wielu protestach, kłótniach, sceptycznie nastawieni do całej sytuacji zbrodniarze, postanawiają współpracować ze sobą, przecież nie mają nic do stracenia.
Postaci przedstawione w „Suicide Squad” są różnolite. Spotkamy tu płatnego zabójcę – Daedshota, wiedźmę – Enchantress, czy człowieka władającego żywiołem jakim jest ogień – El Diablo. Każdy bohater wnosi do filmu zupełnie inną wartość, wyróżnia się nieprzeciętną osobowością, dlatego jestem pewna, że każdy znajdzie swojego ulubionego złoczyńcę. Postacią, która zdecydowanie przypadła mi do gustu jest Harley Quinn – wariatka, były psychiatra, szaleńczo zakochana w swoim Pączusiu. Jej osoba przepełniona jest żartem, sprytem i inteligencją; dziewczyna należy do osób złośliwych i irytujących, ale taka jest jej rola, przez co jedynie zwraca na siebie pozytywną uwagę widza.
Jedyną rzeczą, która mnie zawiodła we wspomnianej produkcji jest postać Jokera. Byłam bardzo ciekawa gry Jareda Leto, niestety jego osoba pojawiła się jedynie w sporadycznych fragmentach filmu, sam wątek nowoczesnej odsłony przestępcy nie został do końca rozwinięty; a szkoda, ponieważ uważam, że gra aktorska lidera grupy 30 Seconds To Mars wypadła bardzo dobrze. Widać było, że Leto doskonale odnalazł się w swojej roli.
Jak na produkcję dwudziestego pierwszego wieku przystało; w „Legionie Samobójców” wykorzystano efekty specjalnie, a sam film można obejrzeć w technologii 3D. Wspomniane efekty wykonane były bezbłędnie i chociaż zostały użyte w ogromnych ilościach, nie przytłaczały widza. Wręcz przeciwnie, wiele osób na sali było nimi zachwycone, ponieważ upłynniały i wzbogacały fabułę produkcji.
Podsumowując moją recenzję, z pewnością poleciłabym „Suicide Squad” fanom komiksów czy dobrego kina akcji. Uważam, że mimo wielu negatywnych wypowiedzi krytyków, film jest wyprodukowany na bardzo wysokim poziomie i warto go obejrzeć, samemu oceniając, nie kierując się słowami innych. Ja jedynie mogę Was zapewnić, iż to była najlepsza ekranizacja, jaką udało mi się obejrzeć w tym roku.[/tab]
[/tabs]
[tabs]
[tab title=”Oliwia Zapędowska”]
Świat od zawsze wyklucza czarne charaktery, żyjące przecież wśród nas, bo są inni, źli i, rzecz jasna, gorsi. My jesteśmy grzeczni. Nigdy nie zabilibyśmy żywej istoty dla 2 mln $ i nie poświęcilibyśmy siebie w imię miłości. Tacy nienaganni stąpamy po ziemi wraz z tymi, którzy podpalają domy i nałogowo żłopią piwo, lecz chcąc nie chcąc wiele nas jednak łączy. Zdziwienie pierwsze, w swoich zepsutych sercach posiadają uczucia takie jak my. Zdziwienie drugie, czują, tak jak my.
Do filmów fantastycznych podchodzę niechętnie, lecz w przypadku „Legionu Samobójców” nie było opcji, aby nie zasiąść w kinowym fotelu, i tak też się stało. Jednak postanowiłam odwiedzić kino nie raz, lecz dwa razy w celu obejrzenia tego filmu. Nie dlatego, że jest mistrzostwem świata, lecz dlatego, że mnie ujął, wzbudził wiele emocji. Zwykły zjadacz chleba potrzebuje czasem, aby coś poruszyło kablami w jego świadomości, bo podświadomość w pewnym momencie życia przestaje je zasilać.
Za bajkową zasłoną, reżyser David Ayer pokazał, że nawet najgorszy zwyrodnialec posiada serce, a za metafizycznymi twarzami kryje się historia bliska wielu z nas. Każda postać w tym filmie jest zupełnie inna i niezwykle mocno nacechowana. Każda ma swój świat, który został zamknięty za kratami, gdzieś w czarnej dziurze. Jednak w pewnym momencie przychodzi im stanąć obok siebie i walczyć w słusznej sprawie, bo kto może skuteczniej pokonać zło, jak nie zepsuci do szpiku kości zbrodniarze? Oni nie mają skrupułów, a ich sumienie smacznie śpi, lecz mają wielką odwagę i doskonale znają ten świat targany brutalnością. Skoro więc po super bohaterach pozostała tylko pamięć, a świat jakoś trzeba przywołać do porządku, to czemu by nie od drugiej strony? Irracjonalny pomysł, ale coś zrobić trzeba, a jeśli przy okazji zginie kilka najgorszych z najgorszych jakich znał świat to przecież nic się nie stanie, dlatego rząd USA postanawia wcielić plan Amandy Waller w życie.
„Legion Samobójców” łączy w sobie wszelkie emocje świata. Mimo tego, że jest to film akcji, to jednocześnie bawi i sprawia, że łzy niekiedy chcą napłynąć do oczu, a w dodatku jeszcze uczy, bo choć Joker to typowy psychopata, to jego słowa potrafią zapaść głęboko w pamięć. Uważam, że ten film utwierdza również odbiorcę w niepodważalnych prawdach życiowych, że każdy kogoś kocha, coś stracił i za czymś tęskni i przede wszystkim nie jest do końca skamieniały, choć pozbawił życia miliony ludzi na świecie to są rzeczy za które mógłby swoje oddać.
Aktorzy idealnie wykonali swoją pracę, nadali temu obrazowi kształt i barwę. Idealnie rozpracowali charaktery postaci i całkowicie się w nie wcielili. Jared Leto znany jest z tego, że intensywnie przygotowuje się do swoich ról, tym razem również nas nie zawiódł. Oczekiwania wobec Jokera były bardzo duże, ale myślę, że podołał zadaniu, a jego tatuaże zdały test.
Margot Robbie zdecydowanie odnalazła w sobie Harley Quinn. Will Smith jest świetnym aktorem, co wszech obecnie wiadomo, więc nie mogło być inaczej. Deadshot wręcz wyglądał przez jego oczy. Co ciekawe reżyser postawił również na jedną z topowych modelek i przydzielił jej niełatwą rolę. Cara Delevingne jako wiedźma o imieniu Enchantress też sprawiła się całkiem nieźle, ale nie był to złoty szczyt umiejętności aktorskich. W filmie wystąpili również tacy aktorzy jak Joel Kinnaman, Karen Fukuhara, Viola Davis i odgrywający kluczową rolę Jay Hernandez. Wcielił się on w Diablo, który włada ogniem. Na początku jest wycofany, z czasem zaczyna działać, lecz dopiero na końcu pokazuje na co go stać.
Film ma bardzo wiele zalet, jednak dla większości widzów, montaż stanowi wielką wadę. Nie od dziś wiadomo, że zwiastun ma za zadanie zachęcić widza do tego, aby obejrzał film i zapłacił za niego. Kiedy zaś okazuję się, że połowa tego co znajduje się w zwiastunach zostaje wycięta z filmu, to za co płacę? Z drugiej strony zaś, jeżeli reżyser wszelkie istotne wątki z udziałem Jokera umieszcza w zwiastunach i na ekranie nic nie jest w stanie nas zaskoczyć, choć zapowiadało się tak pięknie, to za co płacę? Oglądając ten film nie da się ukryć, że ma się pewien niedosyt, poczucie, że to co oglądam nie jest do końca kompletne.
Kończąc swój wywód przyznam, że najnowszy film David’a Ayer’a robi wrażenie. Jest w pewnym sensie jedyny w swoim rodzaju i myślę, że do wielu ludzi trafił jeżeli nie przez całokształt przedstawionej historii, to przez relacje Jokera i Harley-toksyczną, ale na swój sposób piękną. Gdyby nie niedosyt spowodowany słabym montażem, to film ten mógłby zyskać miano jednego z najlepszych filmów akcji jakie powstały w ostatnich latach, jednak zawsze pozostaje jakieś ale i obecne jest drugie dno, bo nawet w sercu mięsożernego mutanta należy szukać ukrytego dobra. Pamiętajcie o tym.[/tab]
[/tabs]