Wraz z NovymKinem Przedwiośnie rozpoczęliśmy wielką akcję pisania recenzji filmowych. Mamy już pierwszą zwycięską recenzję października. Teraz czas na Wasze!
„Król Życia”
Edward ma z pozoru wszystko: uroczą i kochającą żonę, śliczną córkę, piękne mieszkanie w Warszawie, samochód i dobrze płatną, stateczną pracę. A mimo to coś go uwiera. Coś go ciągle gryzie, a humor ma zmienny niczym kameleon, z naciskiem jednak na szary. Irytuje go wszystko: korki, szef w pracy który odmawia podwyżki (mimo iż stać go na kupno nowego samochodu co kilka miesięcy), monotonne życie i schorowany stary ojciec, który marzy tylko o tym by syn go odwiedził częściej niż raz na kilka tygodni. Brzmi znajomo?
Pytanie gdzie tkwi granica, po przekroczeniu której żona oświadczy ci, że odchodzi z dzieckiem, szef zwolni cię za pyskówki (i słabe wyniki sprzedaży), a ojca nie zdążysz już odwiedzić, bo każdą kolejną wizytę przekładałeś o „jeszcze kilka dni”. I być może Edward tę cienką granicę by przekroczył, gdyby nie jedno istotne wydarzenie w jego życiu. Wypadek samochodowy, z którego ledwo wychodzi cało, zmieni całe jego patrzenie na świat i podejście do mniej lub bardziej istotnych spraw życiowych.
[button link=”https://petronews.pl/petronews-i-novekino-przedwiosnie-zapraszaja-napisz-recenzje/” target=”new” color=”#5026a1″]PetroNews i NoveKino Przedwiośnie zapraszają – Napisz recenzję![/button]
Robert Więckiewicz kreuje tutaj rolę takiego właśnie statystycznego Polaka, z pozoru niczym nie wyróżniającego się z tłumu. Nastąpi jednak przełom, który przemieni go z szarego frustrata w barwnego rajskiego ptaka, czerpiącego z życia garściami, którego ledwo pozna rodzina i znajomi, w tym ci z bardzo dawnych lat. Potrzeba dużo nie tylko umiejętności, ale również dystansu do siebie, aby stworzyć w jednym filmie tak dwie różne od siebie postaci.
Więckiewicz w ostatnich latach dał się nam bardziej poznać w nieco poważniejszych rolach, takich jak pisarz – alkoholik („Pod Mocnym Aniołem”), zimny zdeterminowany prokurator („Ziarno Prawdy”) czy choćby sławetny Lech Wałęsa („Wałęsa. Człowiek z nadziei”). Prawda, w międzyczasie odreagował choćby w lekkiej „Ambassadzie” czy „Baby są jakieś inne”, lecz te epizody przeszły raczej z małym echem, jeśli nie kompletnie bez echa.
Rola w „Królu Życia”, nawet jeśli film stoi na dość średnim poziomie jak na swój gatunek (wszak mówimy o komedii), powinna zdecydowanie zostać zapamiętana. Nie chodzi tylko o poziom aktorski – ten stoi jak zwykle u Roberta Więckiewicza na wysokim poziomie, ale przede wszystkim o symbolikę i wydźwięk: każdy z nas, mając co najmniej 20 lat, patrząc na Edwarda dostrzeże w nim cząstkę siebie i swoich codziennych frustracji.
Problem w tym że nie patrzymy raczej na nie z boku, z perspektywy osób których te frustracje dotykają i krzywdzą najbardziej. Teraz mamy okazję, i z niej należy skorzystać. Możemy znać pięć języków, zarabiać kokosy. Możemy mieć drogi samochód i piękne mieszkanie w centrum Warszawy. Możemy. Ale rodzinę, tą prawdziwą mamy jedną. Możemy to zepsuć. Pytanie, czy chcemy?
Film nie jest jednak pozbawiony mankamentów. Całe tło, w tym reszta aktorów, jest praktycznie bezbarwne. Nie wiem czy to zabieg celowy, aby podkreślić osobę głównego bohatera na tle otaczającego go świata, czy raczej nieumyślny zabieg. Ich grze aktorskiej nie można nic zarzucić, ale pozostają w cieniu takiego człowieka – orkiestry jakim jest Więckiewicz. Nieco to dziwi, bo po takich aktorach jak Bartłomiej Topa, a już z pewnością Jerzy Trela można by się spodziewać o wiele więcej. Wprawdzie dobrze i przekonująco kreują swoje role, ale nie zmienia to faktu iż te role nie zapadają w pamięć. Jeśli już to w tym pierwszym przypadku – dawnego kolegi ze szkolnych lat, leczącego się obecnie z alkoholizmu.
Próżno, niestety, też szukać momentów naprawdę śmiesznych – jak na komedię komizmu jest tu mało. Mamy kilka żartów sytuacyjnych czy słownych, ale to wszystko. Uśmiech na twarzy może wywołać u nas kilka sytuacji związanych z żoną, ojcem czy córką głównego bohatera po jego przemianie, ale będzie to bardziej uśmiech melancholijny niż spowodowany ubawem do łez. A szkoda, bo to z pewnością dodałoby barw drugiej części filmu.
„Król Życia” to film na pewno bardzo dzisiejszy: pokazuje jak niszczy nas życie w biegu, stres, znienawidzona praca i często przypadkowi nawet ludzie, o najbliższych nie mówiąc. Irytujemy się że spóźnimy się do pracy, bo windę zatrzymał sąsiad, a tu córkę trzeba jeszcze odprawić do szkoły, bo jak na złość samochód jest w naprawie. Bo małżonek wytyka nam brak czasu i ciepła. Bo szef, mimo, iż mógłby być twoim synem, mówi do ciebie niczym do swojego nastoletniego dziecka. Bo w pracy ci nie idzie. W życiu też nie. Bo cały świat jest przeciwko tobie (to takie polskie!). Cierpimy na tym nie tylko my, ale przede wszystkim nasza rodzina.
Czy naprawdę musi zdarzyć się coś złego byśmy to zmienili? Czy nie warto czasami się zatrzymać i zrobić rachunek sumienia? Czy tyle nas kosztuje zabranie rodziny na spacer, do kina, powiedzenie im „Kocham was, jesteście dla mnie wszystkim”, odwiedzenie rodziców, pomoc staremu przyjacielowi z dzieciństwa (i to wcale nie finansowa!)?
Edward pokazuje że nie. Że to tylko kwestia chęci i nastawienia. Nie czekajmy więc aż wydarzy się przełom, sam go zapoczątkujmy. Powiedzmy „Stop!” i zmieńmy drobnostki które będą znaczyły wiele, które mogą z powrotem w tym pędzącym za pieniądzem świecie pokolorować znów życie naszych najbliższych. Bo warto. Bo życie mamy jedno i należy je wykorzystać w pełni. Niczym Królowie Życia.
Marta Błaszczak
Film rzeczywiście dobry. Miałam pewne obawy, ale niepotrzebnie. Warto zobaczyć Roberta Więckiewicza w innej odsłonie :)
Człowiek orkiestra – określenie w przypadku Więckiewicza nadzwyczaj trafne, lubię go i jego grę, w sumie dziwie się że nie wpadłam na to wczesniej. Film podobał mi sie.