Czy jest utwór, który szczególnie zapadł w pamięci Tomasza Radkiewicza? – Miłe wspomnienia wywołuje piosenka właśnie Rona Kenoly „I see the lord”, ona uruchamia mnie wewnętrznie – mówi po dłuższym zastanowieniu. – Natomiast jest taki utwór Lao Che „Hydropiekłowstąpienie”. W połowie piosenki jest moment, w którym śpiewa: „Płyń chłopaku, płyń, naprzód ludzie!” i te właśnie słowa niezmiernie motywują mnie do pracy – przyznaje.
Czytelnikom PetroNews Tomasz poleciłby szczególnie jeden utwór. – Na pewno będzie to wykonanie Lauryn Hill, w którym śpiewa z synem Boba Marley’a, Ziggy Marley’em piosenkę „Redemption Song”. Zaśpiewali ją na jamajskim koncercie. Ten utwór dotyka ważnych wartości w moim życiu, a z drugiej strony jest to piosenka z przesłaniem.
Pomimo szacunku do twórczości Michaela Jacksona, ulubiony wykonawca Tomasza jest reprezentantem zupełnie innego gatunku muzycznego. – To zdecydowanie Bob Marley – mówi, tłumacząc: – Wychowałem się na kulturze reggae, kocham reggae, nawet gram na bębnach. To muzyka miłości i pokoju, słoneczna i pogodna, odzwierciedla mnie.
Jak się okazuje, Tomasz Radkiewicz jest multiinstrumentalistą. – Generalnie jestem muzykantem samoukiem – śmieje się. – Jest kilka tych moich instrumentów. Najlepiej czuję się, grając na bębnach afrykańskich. Gram też na gitarze elektroakustycznej i śpiewam, gram na harmonijce ustnej i drumli. Wszystkie te instrumenty mam u siebie w mieszkaniu, na gitarze gram ostatnio coraz częściej, na bębnach rzadziej, bo są głośne i sąsiedzi niezbyt przychylnie na to patrzą – mruga porozumiewawczo. – Ale jeśli mam możliwość, to zabieram te bębny do lasu i wtedy mam przestrzeń do grania.
Tomasz przyznaje, że czasem zdarza mu się śpiewać. – Śpiewam z akompaniamentem gitary i jak mam taką potrzebę w sobie, to potrafię chodzić przez półtorej godziny z nią po pokoju i śpiewać. Ale bez gitary raczej mi się nie zdarza – przyznaje. Nasz rozmówca, pomimo szerokiego spektrum zainteresowań muzycznych, nie nazwałby się audiofilem. – Myślę, że po prostu z autonomiczną decyzją podchodzę do muzyki i jak mam gotowość żeby z nią być, to jestem – mówi skromnie. Swoje ulubione utwory ma jednak zawsze w pobliżu. – Muzykę kolekcjonuję na mp3, chociaż miałem kiedyś całą kolekcję płyt CD Boba Marley’a. Zbierałem je od 1992 do 2004 roku, wszystkie jakie ukazały się w Polsce oraz kilka, które były ściągnięte z Jamajki czy ze Stanów. Później, niestety, pasję odłożyłem, a płyty rozdałem. Teraz korzystam z bazy mp3 – opowiada.