W piątek spotkali się zwyczajowo, tak jak w każdym miesiącu, żeby podyskutować o fotografii, doszkolić się, ale przede wszystkim po to, aby ze sobą porozmawiać. A już w sobotni poranek zjechali w dół płockiej kopalni…
No, może troszeczkę poniosła mnie fantazja, ale tej zupełnie nie brakuje również członkom Płockiej Grupy Fotograficznej, którzy zorganizowali sobie plener w bazie zaprzyjaźnionej firmy budowlanej „Spec-kop”, w której to ciężkich maszyn do robót ziemnych był po prostu wszelaki i nieprzebrany dostatek…
A ponieważ na terenie firmy znajduje się całkiem rozległe wyrobisko piasku, stąd też i ta powołana niejako przeze mnie do życia pierwsza płocka kopalnia… Zresztą, jeżeli obejrzycie Państwo dokładnie zdjęcia, sami się przekonacie.
Pogoda, przynajmniej w czasie trwania pleneru zupełnie nie pokrzyżowała planów, choć wybredni fotografowie narzekają na „ostre”, bezpośrednie promienie słońca, bo powodują zbyt duże kontrasty, ale jak to mówią, jeszcze nie urodził się taki, który by każdemu dogodził.
Był zatem dobry czas, wymarzone miejsce, pojawiły się również modelki, a wszystko razem inspirowało płockich fotografów do coraz to ciekawszych poszukiwań ujęć i tematów. Tym niemniej, jakby mimowolnie wśród uczestników pleneru trochę pół żartem, a trochę na serio krążyło pytanie z poprzedniego wieczoru, dotyczące wykorzystania w fotografii techniki HDR (z ang. High Dynamic Range). Dla niewtajemniczonych, ten zabieg polega na nałożeniu na siebie kilku zdjęć tej samej sceny, różniących się jedynie stopniem ich naświetlenia (prześwietlone – wykonane poprawnie – niedoświetlone).
I tak wydawać by się mogło zupełnie niewinne pytanie dotknęło ni stąd, ni zowąd żywotnie samego sensu fotografii. Bo czymże fotografia różni się od fotografii? Najzupełniej niczym. Pewnie pomyślicie Państwo, że to jakiś bełkot i wprowadzam Was w przysłowiowe „maliny”. Postawię zatem kolejne pytanie – czym różni się fotograf od fotografika?
Najprościej rzecz ujmując – narzędziami. Fundamentalny talib – fotograf używa aparatu i tylko aparatu, czyli jakby na to patrzeć – wytworu naszej techniki i ludzkiej cywilizacji, jednakże poza aparatem nie dotknie niczego więcej – żadnego programu „obróbkowego”, żadnej zgubnej komputerowej technologii, ulepszającej wykonane zdjęcie. Wyrywa rzeczywistość razem z jej krwistą tkanką i piórami, szuka „złotej chwili”, kwintesencji życia, sedna ludzkiej egzystencji na tym pełnym łez padole…
Z przykrością jednakże przyznaje, że jego wizja jest ograniczona możliwościami technicznymi użytkowanego sprzętu i ma się nijak do wiernego odwzorowania otaczającej nas świata. Tak zatem siłą rzeczy na swój sposób ten obraz transponuje, interpretuje, przetwarza…
Tymczasem fotografik, jak się nietrudno domyślić – włącza do swego kreatywnego arsenału również grafikę, oczywiście posługując się w mniejszym lub większym zakresie dostępnym komputerowym oprogramowaniem, jednakże przede wszystkim wyobraźnią (na razie rzecz nie do nabycia na żadnym zakupowym portalu).
Oczywiście, ekstremalny fotografik, jeżeli się tylko dobrze postara, potrafi z wieży Babel stworzyć wieżę Eiffla, jednakże rzecz nie w popisach indywidualnych umiejętności, a w osiągniętych poprzez te zabiegi rezultatach, co nieodłącznie też wiąże się z zagadnieniem, czy stworzone „zdjęcie – grafika” posiada jakąkolwiek wartość estetyczną.
Kto zatem ma rację? A tu akurat odpowiedź na to pytanie pozostawiam Państwu, bowiem wszystko zależy od indywidualnej oceny, gustu, preferencji i wrażliwości. A zainspirowany pytaniem kolegi Grzegorza – znanego płockiego fotografa – wykonałem kilka zdjęć z pleneru w technice HDR, oczywiście również w tym celu, żeby było wiadomo, o czym właściwie tutaj piszę…