Niezwykle rzadko się zdarza, aby o tej porze roku wieczorne niebo rozświetlały błyskawice. Tym razem sprawcą tej anomalii nie była kapryśna pogoda, a fotografowie zrzeszeni w Płockiej Grupie Fotograficznej.
Dzięki uprzejmości spółki miejskiej „Ars”, miejscem spotkania pasjonatów camera obscura stały się pomieszczenia w starej kamieniczce przy Tumskiej 13. A co z tymi zapowiedzianymi przeze mnie wcześniej tajemniczymi piorunami?
Pojawiły się niebawem i to dużym nasileniu, zaraz po tym, jak rozpoczęto warsztaty z wykorzystaniem sprzętu studyjnego. Wiadomo, że prawdziwe studio nie może obyć się bez różnego rodzaju fleszy, lamp, softboksów, statywów, teł, transmiterów i innych zagadkowych urządzeń, z którymi laik nie wiedziałby co począć i długo by się zastawiał, do czego właściwie służą. Ale z tego też po trosze wynika obecnie magia fotografii.
Kiedyś, w czasach „analogowych”, takim czarodziejskim miejscem była ciemnia fotograficzna i tylko ten, kto samodzielnie wywołał swe własne zdjęcia przy powiększalniku w oparach roztworów wie, jaki towarzyszył temu niesamowity dreszcz emocji, kiedy materializowało się własne wspomnienie, wizja, osobisty kawałek świata utrwalonego na celuloidzie.
Warsztaty spotkały się niezwykle dużym zainteresowaniem, zarówno ze strony doświadczonych fotografów, jak i tych dopiero co rozpoczynających swą przygodę z magicznym światem cyfrowego obrazu. Dwa świetnie przygotowane stanowiska były zatem wykorzystywane przez uczestników zajęć non stop, jednakże każdy miał szansę wejść w skórę profesjonalisty i, we współpracy z uroczymi modelkami, przeprowadzić własną sesję zdjęciową.
Nie brakowało pomysłów na niekonwencjonalne aranżacje ujęć z wykorzystaniem zupełnie niecodziennych rekwizytów, a zespołowe działanie sprzyjało powstawaniu coraz to nowych, twórczych pomysłów i fotograficznych realizacji. Niewątpliwie sobotnie warsztaty umożliwiły zarówno eksperymentowanie, poznawanie zgromadzonego sprzętu i własnych możliwości, jak i też prowokowały spontaniczną zabawę w gronie dobrych znajomych.
Koordynator tego „piorunującego” projektu – Marek Jeznach, nie krył zadowolenia.
– Zastanawialiśmy się, czy ze względu na dzień wolny i czas karnawału, osiągniemy zakładaną frekwencję, ale jak sami widzimy, zainteresowanie naszą inicjatywą przeszło najśmielsze oczekiwania. To budujące, jak wielu w naszym mieście mamy ludzi z inicjatywą, którym się coś chce i którzy realizują wspólnie swe pasje, doskonale się rozumiejąc pomimo różnic wieku, doświadczeń, stopnia wtajemniczenia czy też nawet poglądów – powiedział.
Fotografia studyjna najczęściej kojarzy się z jej stroną marketingową, reklamową, nabierając tym samym podtekstu użytkowego, co dla potocznego jej rozumienia, miałoby być elementem deprecjonującym, szczególnie w opozycji do tak zwanej fotografii artystycznej. Wynika to z zakorzenionego głęboko przekonania, wywodzącego się jeszcze z epoki romantyzmu, że prawdziwa sztuka nie może służyć zarabianiu na życie, bowiem odziera się ją tym samym ze wzniosłego, uduchowionego sacrum i wprowadza w działanie artystyczne podejrzany estetycznie utylitaryzm.
Cóż, gdyby ktoś zaprezentował ten pogląd Michałowi Aniołowi, który przez całe życie zarobkował, wykonując swe arcydzieła na zlecenia Medyceuszów i kolejnych siedmiu papieży, ten pewnie by go kompletnie nie zrozumiał. Gdyby natomiast zwierzył się z takich przemyśleń Ryszardowi Horowitzowi – genialnemu polskiemu fotografowi, wykonującemu swe emanujące surrealistycznym pięknem „fotokompozycje” na zamówienie największych światowych marek i koncernów – pewnie by się śmiertelnie obraził lub też przynajmniej ciężko zszokował ciasnotą umysłu swego interlokutora.
Już chyba czas najwyższy, żeby „oswoić” przekonanie, że nie ma fotografii użytkowej – tej gorszej i artystycznej – tej lepszej, jest tylko zła lub dobra fotografia. Jedno w tym wszystkim jest pewne – sam talent nie wystarczy. Aby osiągnąć satysfakcjonujące efekty w jakiejkolwiek dziedzinie, trzeba włożyć ogromną ilość pracy, popartej ćwiczeniami i cierpliwością. I temu służyło właśnie sobotnie spotkanie z piorunami zorganizowane przez członków i sympatyków Płockiej Grupy Fotograficznej.