REKLAMA

REKLAMA

Okiem Robaka – O czym szumią media…

REKLAMA

Przeczytajrównież

Nieoczekiwana zamiana miejsc

[dropcap]P[/dropcap]amiętacie Państwo ten film z 1983 roku, z niezapomnianymi kreacjami aktorskimi Eddiego Murphy i Dana Aykroyda? Żeby jak najprędzej rozwiać ewentualne wątpliwości, tym razem nie zabrałem się ni stąd, ni zowąd za krytykę filmową, a to z jednego prostego powodu – absolutnie nie poczuwam się do roli człowieka – orkiestry.

Pozostając zatem na swoim „poletku”, wspomniany wcześniej tytuł tak mi się po prostu skojarzył, po tym co ostatnio w mediach przeczytałem, obejrzałem, usłyszałem…

Reklama. Przewiń aby czytać dalej.

W czasach niemalże prehistorycznych, sięgając pamięcią do mojej podstawówki, jako naiwne pacholę uczyłem się wiersza Juliana Tuwima „Wszyscy dla wszystkich” – „Murarz domy buduje, krawiec szyje ubrania…”. Oczywiste, prawda? No właśnie… Jednak chyba nie bardzo… Żeby nie być gołosłownym, sięgnijmy zatem do przykładów z życia.

Co jakiś czas z wysokiej półki spada jakieś zapomniane, obrośnięte zwojami pajęczyny pudełko. Pokrywka otwiera się przy okazji, niby zupełnie niewinnie, i wtedy dopiero okazuje się, że to puszka Pandory.

Strajkujemy?

Jak zwykle katalizatorem wszelkich chorób, które toczą polski naród są… lekarze. To oni przecież zarabiają na naszych bolączkach, ciułając punkty w NFZ. A że ostatnio znowu zastrajkowali pod egidą porozumienia rodem z Zielonej Góry – dobrze, że nie Łysej – to tym samym przetestowali drogę, która okazała się być jak najbardziej przejezdną, pokazując, że przy odrobinie determinacji można wyciągnąć z budżetu dodatkowe pieniądze. W pierwszych dniach stycznia, gdyby jednak zdarzył się ktoś kto u lekarzy chciałby namolnie, wbrew dobrym manierom się leczyć, był odsyłany do babki pod lasem, która parzy niezłe ziółka i jakoś okres traumy można przetrzymać.

Długo nie czekając, do parady przyłączyli się górnicy. Ci z kolei, tym razem wcielili się w swoje role zapracowanych i ciemiężonych przez wredne, nowożytne i do szpiku przeżarte kapitalizmem państwo tak bardzo, że powstał pomysł, żeby nominować ich do Oscara. Otóż wnikliwych obserwatorów wiadomości bardzo zadziwiło, że strajkujący, czyli nie wydobywający od wielu dni węgla górnicy, byli przed reporterskimi kamerami tak filmowo pobrudzeni na twarzach węglowym pyłem, jakby tuż przed chwilą zeszli z planu kolejnego filmu o Śląsku Kazimierza Kutza.

No i co z tego, że tona surowca kosztuje cztery razy więcej, niż gdziekolwiek indziej? Przecież zawsze mówili, że węgiel to czarny skarb!
I oto już niebawem…

„…Idziemy, niech pogodę śpiew kołysze,
my towarzysze
zwycięskich lat!
I górnicy,
i hutnicy,
i murarze,
kolejarze,
i rolnicy,
ogrodnicy,
krawcy, tkacze,
i spawacze,
i cywile, i żołnierze.
Wróg nam pieśni nie odbierze!
Tara bam, tara bam,
wróg nie wydrze pieśni nam!”

W te skądś znajome rymy wciśnijmy jeszcze tzw. „frankowiczów”. Tak właśnie kolejne korporacje zawodowe, albo też grupy z różnych powodów niezadowolonych, anonsują bezpardonowo swój przyjazd do Warszawy. Wszystko na pozór się zgadza, tyle tylko, że tym razem przywołałem słowa „Piosenki o Pierwszym Maja” J. Ficowskiego z czasów zamierzchłej, zgniłej komuny, a że kontekst gdzieś uciekł… Kto by się tym przejmował.

Konkludując ten wątek, nie od dziś przecież wiadomo, że paradoksalnie najgorzej w Polsce mają te grupy zawodowe, które są najliczniejsze i najsilniejsze – górnicy, kolejarze, pocztowcy, lekarze, a nie chociażby ekspedientka, krawcowa, sprzątaczka, pielęgniarka i kucharka, masujące żylaki, po niejednokrotnie kilkunastogodzinnej harówce za najniższą krajową, czy też murarz, kierowca, zbrojarz – betoniarz lub spawacz, zatrudniony na, tak pogardzaną przez związkowców, umowę śmieciową.

Związek związkowców z bezrobociem

A jeżeli o tych ostatnich już wspomnieliśmy, czym się teraz zajmują? Czy bronią tzw. klasy robotniczej? Zapytacie Państwo, dlaczego użyłem aż tak zużytego i nie przystającego do współczesnych realiów anachronizmu, wyciągniętego wprost z czasów komuny? Powód jest tylko jeden – to sformułowanie obejmuje wszystkich ludzi, utrzymujących się lub chcących utrzymywać się ze świadczenia pracy. Skrótowo rzecz ujmując, to warstwa najemników. Tymczasem dzisiejsze związki zawodowe dbają tylko o interesy zatrudnionych, czyli o pracowników, którzy płacą składki. Związki kompletnie nie przejmują się losem bezrobotnych. Kolejne pomysły, polegające na rozszerzeniu wachlarza pracowniczych przywilejów, dyskredytowanie tzw. umów śmieciowych, zakaz zawierania kolejnych umów na czas określony i tym podobne związkowe pomysły zwiększają tylko obciążenia pracodawców i skutecznie eliminują ich chociażby nieśmiałą myśl o stworzeniu dodatkowych miejsc pracy.

Tak swoją drogą, jeżeli ktoś będzie miał w sobie tyle zapału, żeby założyć partię bądź związki zawodowe bezrobotnych, na wejściu ma już kilkunastoprocentowy elektorat Polaków tak zdeterminowanych, że przed warszawskimi urzędami może zapłonąć niejedna opona.
Jednakże nieoczekiwana zmiana ról i miejsc dotyka również szczytów naszej władzy. Otóż rzeczniczka naszej premier straciła pracę. Dlaczego? Zapatrzyła się biedactwo, może w lekarzy, może w tych twardych, męsko pobrudzonych górników, a może… zapomniała o swej roli, za którą zresztą pobiera(ła) sowitą, sponsorowaną przez nas, obywateli pensję i świadczyła pracę na prawo i lewo. Jak się potem okazało, za bardzo na prawo, niż na lewo. Doradzanie posłowi Przemkowi Wiplerowi w kwestii, jak powinien udzielać wywiadu znienawidzonym mediom, stało się tą jedyną, niepowtarzalną kropelką, która przelała czarę goryczy Pani Premier. A przecież mogłoby być tak dobrze, tak jak naród wyczekuje, jak chociażby dżdżu na spalonej słońcem pustyni, od wielu niezmiernie długich lat…




Agnieszka Sulik zadbała o polityczny image posła Wiplera, tymczasem posłanka Beata Kempa zatroszczyła się ostatnio o to, by Prezydent Komorowski, a z nim i Platforma, przy ustaleniu daty wyborów prezydenckich pokazały polityczną klasę… I o to chodzi! Znika od lat kultywowany w sejmowych kuluarach „język nienawiści”, rodzi się ponadpartyjny dialog! Wreszcie rozmawiamy w parlamencie nie o popierdółkach, precz idą wszelkie animozje, podejmujemy tylko poważne, istotne dla nas wszystkich tematy, rozwiązujemy nasze codzienne bolączki i życiowe problemy! Cudowne, prawda?

Ale, jak to mówią górale, z polityką u nas jest jak z pogodą – ziści się… albo się nie ziści… A że aura ostatnio nie daje powodów do entuzjazmu, to już wiecie Państwo, jak to się skończy.

Spóźnienie dla przestępcy czy przestępcze spóźnienie?

Przejdźmy jednakże do tego, co spadło na dół, czyli „wsiąkło” w społeczeństwo. Właśnie nasz wymiar sprawiedliwości wypuścił na wolność groźnego przestępcę, który powinien być leczony psychiatrycznie w zakładzie zamkniętym do końca swojego żywota. Jednakże nie bójmy się zbyt pochopnie, nie ma strachu. Rzecznik naszej ukochanej policji zapewnił, że możemy spać spokojnie, ponieważ skoro sądy się spóźniły, to policja zadba, żeby biednego przestępcy przypadkiem w poczuciu ludzkiej sprawiedliwości po prostu nie zlinczowano. Groźny zbrodniarz chodzi sobie po wolnym świecie tylko dlatego, że któryś z biegłych sądowych zbyt opieszale pisał o tym, co jeszcze złego może dobrym i niewinnym ludziom zrobić. Sądowy specjalista od stanu ludzkich dusz, indagowany o przyczyny tak karygodnego opóźnienia podobno powiedział: „… Wie Pan, nie znam się, nie wiem, zarobiony jestem…”.

W tej, bądź co bądź, kuriozalnej sytuacji, policja broni przestępców, czyli odbiera fuchę adwokatom, a biegli sądowi, nie wypełniając poleceń sądów, kwalifikują się pod paragraf. Wniosek w tej sytuacji nasuwa się tylko jeden – jest taka metoda poznawania osobowości, która nazywana jest introspekcją. Najprościej rzecz ujmując, człowiek sam poznaje własną psychikę. Tak właśnie przestępcy, dysponując ponadnormatywną ilością wolnego czasu, powinni wcielić się w rolę biegłych, wspierając niczym Orkiestra Świątecznej Pomocy, wymiar naszej kulawej i niejednokrotnie ślepej sprawiedliwości. Spoglądając przez więzienne okno, każdy złoczyńca powinien ułożyć zgrabną, aczkolwiek również „biegłą” rozprawkę, czyli naukowo rzecz ujmując – opinię psychiatryczną na swój temat, w ramach programu swej rychłej resocjalizacji.

Jednakże wkład przestępców w nieoczekiwaną zamianę miejsc na tym się nie kończy. Otóż pewien złodziejaszek włamał się do plebani w powiecie rawskim, po czym nieopatrznie wcielił się w rolę kościelnego, uruchamiając pilotem kościelne dzwony. Zadziwieni nie ujętym w harmonogramie wezwaniem na nabożeństwo parafianie, natychmiast zadzwonili na policję. Trochę techniki i już można się pogubić…

Tabletki „po” i dzieci celebrytów

Cóż jeszcze? Pewna farmaceutka oświadczyła przed kamerami bardzo ważnej TV, że nie będzie w swej aptece sprzedawać tabletek „po”. Bliżej nie uściśliła, czy podpisała deklarację sumienia, czy też chce być pierwszą „księżycą” wolnej RP, stwierdziła tylko, że gdyby ktoś o medykament się pytał, to ona bardzo grzecznie odmówi. Jednakże z nawiedzonego wzroku, celującego daleko, w nieznaną nam, zwykłym śmiertelnikom przestrzeń wynikało, że w swym dotąd niezbyt pewnie ciekawym życiu, ma do spełnienia niezwykle ważną, ratującą losy znanego nam świata misję. Cóż.. Życzę powodzenia w tej mega akcji…

W idiotyczną wręcz rolę medialnego inkwizytora, wyjętego wprost z amerykanistycznej stylistyki kreacji celebrytów, wcieliła się Karolina Korwin Piotrowska, krytykując nomen omen Janusza Korwina Mikke i Ryszarda Kalisza za bezpośrednie sprawstwo nieślubnych, aczkolwiek pewnie szczęśliwych i zdrowych dzieci. Chciałoby się zapytać: a co jej do tego! Przecież to sprawa ich, że tak powiem łóż, w odróżnieniu od mniej stabilnych łóżek. Co najwyżej wyborcy spostponują ich miłosne osiągnięcia w następnych wyborach…

I na koniec… Papież Franciszek. Zajął się biologią zwierząt i ludzi, stwierdził, że ludzie to nie zwierzęta, ale dla naszych, rodzimych hierarchów ta rewolucyjna myśl jest totalnym szokiem… Czyli, że jak – z kalendarzykiem, ale żeby nic nie począć? W pale się nie mieści! Upss…

I jak tu podsumować, unikając ironii, albo też nawet nuty sarkazmu? Chyba dziś mi się ta sztuka nie uda, zakończę więc przewrotnie słowami powołanego na początku wiersza Tuwima:

Tak dla wspólnej korzyści
I dla dobra wspólnego
Wszyscy muszą pracować,
Mój maleńki kolego…

REKLAMA

Inni czytali również

Kolejny

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zgadzam się na warunki i ustalenia PolitykI Prywatności.

REKLAMA
  • Przejdź do REKLAMA W PŁOCKU