To był niewątpliwie tydzień fotograficznych fascynacji… Jeszcze nie opadły emocje po „Biebrzanach” zaprezentowanych w TNP, a już w piątek kolejna porcja estetycznych ekscytacji – wernisaż wystawy „Z daleka i z bliska” Elżbiety Dzikowskiej w Płockiej Galerii Sztuki.
Autorki zdjęć chyba nie trzeba nikomu przedstawiać, tym niemniej uczynię to z przyjemnością, ponieważ wierzę, że jej biografia stanie się kanwą jeszcze niejednej książki, a za jakąkolwiek rekomendację może służyć rzadko spotykana frekwencja publiczności podczas piątkowego wydarzenia, po prostu mury Galerii pękały w szwach!
Elżbieta Dzikowska urodziła się w roku 1937, pochodzi z Międzyrzeca Podlaskiego. Gdy miała 7 lat, ojciec zginął, zamordowany przez gestapo w maju 1944 roku. Matka Jadwiga – z domu Puszkarska, prowadziła herbaciarnię. Nastroje patriotyczne były w domu kultywowane od zawsze. Dziadek, Adam Puszkarski, był internowany w Kozielsku, a potem zginął w Ostaszkowie. Nie trudno zatem zrozumieć, jakie pobudki kierowały Elżbietą, która już po wojnie w wieku czternastu lat wstąpiła do nielegalnej organizacji Związek Ewolucjonistów Wolności, a w 1952 została z tego powodu aresztowana i skazana na dożywocie! Na szczęście, po pół roku jej pobytu w lubelskim więzieniu, ogłoszono amnestię.
Elżbieta Dzikowska jest historykiem sztuki i sinologiem, podróżniczką, reżyserką, a także operatorką filmów dokumentalnych. Napisała wiele książek, przygotowała niezliczoną ilość programów telewizyjnych, audycji radiowych, artykułów publicystycznych. Jest również autorką wielu wystaw sztuki współczesnej. Zorganizowała dwie duże ekspozycje: Jesteśmy (Zachęta – Narodowa Galeria Sztuki) oraz Ars erotica (Muzeum Narodowe w Warszawie), a także szereg wystaw z cyklu „Uśmiech świata”.
Wraz z mężem, Tonym Halikiem, zrealizowała około 300 filmów dokumentalnych ze wszystkich kontynentów dla TVP oraz prowadziła popularny podróżniczy program telewizyjny „Pieprz i wanilia”. Na jego realizację nie było pieniędzy, więc nagrania powstawały w ich prywatnej piwnicy. Jak sama wspomina: „W naszej piwnicy, zmienialiśmy scenografię i stawała się Meksykiem, Panamą, Afryką czy Chinami. Filmy robiliśmy tylko we dwoje, ale dziesięć minut programu nagrywały w niej aż 22 osoby!”.
Z mężem i Edmundo Guillenem odnalazła ruiny ostatniej stolicy Inków – Vilcabamby. Zajmuje się fotografią artystyczną i dokumentalną, którą wykorzystuje do ilustrowania swoich książek i albumów, np. „Groch i kapusta. Podróżuj po Polsce!” czy „Uśmiech świata”. Była inspiratorką powstania Muzeum Podróżników im. T. Halika w Toruniu, jak również pomnika Ernesta Malinowskiego – projektanta i budowniczego Centralnej Kolei Transandyjskiej.
Elżbieta Dzikowska pełniła również funkcję prezesa Stowarzyszenia Krytyków Sztuki POKAZ, promując w Galerii Stowarzyszenia przy Krakowskim Przedmieściu w Warszawie wielu utalentowanych twórców starszego i młodszego pokolenia. Jest członkiem Międzynarodowego Stowarzyszenia Krytyków Sztuki (AICA). Wielokrotnie była nagradzana. W 2010 r. otrzymała Złoty Medal Zasłużony Kulturze Gloria Artis.
Kiedy z dziennikarki, operatorki, pisarki, a przede wszystkim podróżniczki Elżbieta Dzikowska stała się artystką? W połowie lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Jak sama wspomniała w trakcie wernisażu, mąż Tony Halik nie pozwalał jej fotografować, twierdząc że dwóch rzeczy na raz nie można robić dobrze, mając na myśli kręcenie filmu i jednocześnie wykonywanie zdjęć. Tymczasem teraz fotografia stała się dla niej nie tylko pasją, lecz wręcz jest nałogiem, wewnętrzną potrzebą kreatywnych poszukiwań, co więcej, patrzy na świat, jak poprzez wizjer aparatu. I trzeba przyznać, że efekty tych obserwacji są tak samo zadziwiające, co inspirujące.
Kurator wystawy – Wiesława Wierzchowska, krytyk sztuki, w katalogu wystawy napisała: „Najpierw trzeba zobaczyć. Rozglądać się z nienasyconą ciekawością, napiętą uwagą i wizualną wrażliwością, aby dostrzec to, co mógłby widzieć każdy, ale tylko niektórzy umieją „zobaczyć”. Co jest zbyt małe albo zbyt duże, znajduje się zbyt blisko lub zbyt daleko, zmienia się nieustannie bądź trwa w tym samym kształcie”.
W przestrzeni wystawienniczej Płockiej Galerii Sztuki możemy podziwiać w przeważającej części wielkoformatowe fotografie ułożone w serie. Najstarsze z nich powstały w 2003 roku i były już prezentowane na innych wystawach, były też premierowe zdjęcia z cyklu „Światło” oraz podróżnicze fotogramy z Etiopii, eksponowane w „Galerii Kreski”. Elżbieta Dzikowska uwiecznia zarówno maleńkie fragmenty natury, które w obiektywie jej aparatu układają się w porywające kompozycje, jak również krajobrazy z powietrza – samolotu, balonu, helikoptera. Świat wyrwany z kontekstu odległości, do którego jesteśmy przyzwyczajeni, staje się pociągający, nabiera nowych znaczeń, jest zadziwiający, ale przede wszystkim abstrakcyjny. Błoto, nadmorski piasek, słoje drewna, refleksy na wodzie, porosty stają się fascynujące bogactwem kompozycji, form i koloru. Obiekty i faktury, które widzimy po wielekroć na co dzień, mijamy bez szczególnej refleksji, stają się kreatywnym tworzywem bezpowrotnie zatracając swą realność. Świat dookoła nas jest różnorodny i kolorowy. Niewątpliwie nadrzędną rolę w fotografiach Elżbiety Dzikowskiej odgrywa światło, to właśnie ono w fascynujący sposób „rzeźbi i maluje” powierzchnię przedmiotów zarówno w skali „mikro”, jak i „makro”. Autorka zdjęć używa go w jak najbardziej świadomy sposób poszukując optymalnego oświetlenia sceny i uzyskania satysfakcjonujących ją efektów.
Kto był w piątkowy wieczór w Płockiej Galerii Sztuki miał okazję poznać Elżbietę Dzikowską osobiście. Z ekscytacją opowiadała o swej ostatniej podróży do Afryki. Dla każdego z przybyłych miała uśmiech i dobre słowo. Ujmowała otwartością, werwą, szczerością, nieposkromionym apetytem na życie, a co chyba najważniejsze miłością i szacunkiem do ludzi.
Za podsumowanie wystawy powołam się na słowa kuratorki wystawy Wiesławy Wierzchowskiej: „Ela zawsze powtarza, że sama natura jest najdoskonalszą artystką. A ja mówię, że to za mało. Do tego wszystkiego potrzeba jeszcze człowieka…”.