Fotografią zajmuje się od ponad ćwierć wieku. Jaka tematyka tej dziedziny sztuki fascynuje go najbardziej? Dlaczego pewnego razu nie doszło do sesji zdjęciowej i o sesji z którą modelką marzy? Zapraszamy na kolejny odcinek „Obiektywnie o Płocku”.
Tomasz Załęski jest rodowitym płocczaninem, jak sam mówi, urodził się w tzw. „złotych latach 70.”. – Fotografią zaraziłem się tak około 1991 roku – wspomina. – Były to zdjęcia krajobrazowe, robaczki, zwierzątka, kwiatki… – śmieje się.
Od tego czasu jego przygoda z fotografią nabiera skrzydeł. Współpracował z prasą i portalami internetowymi, współpracuję z firmą reklamową, a od 2000 roku wykonuje portfolia. Jest laureatem konkursu fotograficznego „W krzywym zwierciadle” organizowanego przez miesięcznik „Fotografia Cyfrowa” i firmę Corel 8/2006 oraz finalistą konkursu „Uchwyć kobiece piękno okiem obiektywu” organizowanego przez firmę Fitella w pierwszej edycji programu „Top Model” w telewizji TVN. Otrzymał też wyróżnienia w konkursie „Portret prawdziwy” 2015 i 2016 roku. Jego zdjęcia były opublikowane w magazynie o sztuce wszelakiej Mega*Zine Lost&Found nr 14/2015.
Jak przyznaje, jest sympatykiem Płockiego Towarzystwa Fotograficznego oraz Płockiej Grupy Fotograficznej, gościnnie uczestniczy w letnich Warsztatach Fotografii Artystycznej „White Alice” organizowanych przez fotografkę Alicję Reczek.
– W swojej fotografii próbuję połączyć codzienność ze swoimi wizjami, zmienić ją, często trochę udziwnić, również lekko prowokując, dorzucając swoje trzy grosze i szczyptę… szaleństwa, pokazując światu, co mi siedzi w głowie – charakteryzuje swoją twórczość.
Czym dla Tomasza Załęskiego jest fotografowanie? – To własna interpretacja rzeczywistości, z mniejszą lub większą dawką patrzenia na świat samego fotografującego – definiuje pan Tomasz. A jaka dziedzina fotografii najbardziej go fascynuje i dlaczego? – Zdecydowanie portret, fashion, akt. A dlaczego? Pasjonuje mnie styczność z drugim człowiekiem, kombinowanie, wymyślanie oraz akcja – reakcja – zdradza fotograf.
Jak rozpoczęła się jego przygoda z fotografią? – W 1991 roku w liceum zarażony zostałem bakcylem fotograficznym przez kolegę z klasy. Na początku było szaleństwo z Zenith ET, a potem przesiadka na cacka z autofokusem. Fotografowałem na wycieczkach klasowych, robiłem zdjęcia rodzinne, pieski, kotki, kwiatki, robalki – śmieje się pan Tomasz.
A jaki ma sposób na dobre zdjęcie? – Nie ma na to sposobu, gdyż powstaje pytanie, czym jest dobre zdjęcie. Każdy fotograf robi swoje, ma własnych odbiorców, np. fotografia komercyjna – jest dla fotografa dobra ze względu na… pieniądz, odpowiada konkretnym odbiorcom, czyli zleceniodawcom. Istnieje fotografia produktowa, reporterska, artystyczna i każda z nich działa na innych zasadach, posiada inne grono odbiorców – tłumaczy Tomasz Załęski.
Czy frustruje go myśl, że w każdej sekundzie na całym świecie wykonuje się tysiące zdjęć? – Nie, dlaczego miałbym się frustrować? Człowiek zawsze dążył do rejestrowania wydarzeń, nawet jeśli to były imieniny cioci – uśmiecha się pan Tomasz. – Nawet w tej chwili to, co jest dla nas najważniejsze, to pamiątka, zdjęcie – nawet w formie cyfrowej. Każdy chce je zachować, uratować, tak jak kiedyś rodzinne albumy z pożaru, czy też powodzi. Oczywiście, dziś, w dobie tzw. cyfry, istnieje obawa przed uszkodzeniem nośników danych – dodaje.
A może uważa, że fotografia jest elitarną dziedziną sztuki? – W sumie nadal nią jest, po prostu trzeba ją rozgraniczyć. Po pierwsze jest masówka, która w 99% zalewa nas na każdym kroku z portali społecznościowych czy blogów, a po drugie, jest fotografia elitarna, czyli 1%, na którą składa się fotografia artystyczna oraz komercyjna typu fashion, glamour, portret, reportaż do magazynów, robiona przez ludzi z głową – tzw. wybrańców – mruga porozumiewawczo.
Co, według pana Tomasza, jest w fotografii zbędne lub drugorzędne? – Zbędne jest… przejmowanie się tzw. hejterstwem. Jeżeli wiesz co robisz, zależy Ci na tym, chcesz się rozwijać – słuchaj, czytaj uwagi, jeżeli są takimi, i bierz z nich to, co uważasz, że jest rzeczywiście pomocne. Po prostu bądź sobą – radzi fotograf.
Czy zdarzyła mu się zabawna, pasjonująca, a może niezwykła przygoda związana z wykonywaniem zdjęć? Pan Tomasz pamięta jedną. – Podczas wyjazdu w plener z modelką na sesję… zabrakło paliwa w samochodzie. I tyle z sesji – śmieje się na to wspomnienie.
Tradycyjnie, poprosiliśmy o wybranie kilku zdjęć i pokazanie je naszym czytelnikom. Co je,według autora, wyróżnia? – Po prostu, nie ukrywając, z tymi osobami najlepiej mi się współpracowało, był pełen luz podczas sesji – wyjaśnia fotograf.
Czego w fotografii chciałby jeszcze spróbować? – Może odpowiem, nie odpowiadając na to pytanie, przerabiając je pod siebie. Moje marzenie co do fotografii… To sesja zdjęciowa z pewną aktorką, modelką, piosenkarką o inicjałach M.J. Okey, bez tajemnic – z Millą Jovovich – zdradza pan Tomasz.
PORADY
Czysto technicznie – przyjaciel ma 5 tys. zł i musi w tym budżecie kupić sprzęt, który pozwoli mu zacząć zgłębiać tajniki fotografii – co byś mu polecił i dlaczego?
– Poradziłbym mu zakup korpusu aparatu – powiedzmy do 2 tys. zł i obojętne, czy byłaby to lustrzanka APS-C, czy bezlusterkowiec wraz z kitowym obiektywem i jasną „stałką” 50mm; resztę funduszów radziłbym przeznaczyć na kursy, warsztaty, podręczniki, albumy znanych fotografów i poeksperymentować, a potem już będąc pewnym, jaką drogą w fotografii pójść, i czy w ogóle pójść, zacząć inwestować na poważnie w obiektywy, albo po prostu trzymać się tego zestawu, jeśli spełnia indywidualne wymagania.
Jeśli miałbyś zabrać ze sobą w daleką podróż, pełną niespodziewanych sytuacji, jeden uniwersalny aparat z tylko jednym obiektywem – jaki to byłby aparat i dlaczego?
– Jak na tę chwilę zabrałbym ten zestaw, który mam – prosty, tani, Sony A3000, do tego obiektyw 50mm – światło w przedziale 1.4 – 2, dzięki któremu podczas niespodziewanej sytuacji mógłbym spojrzeć śmierci w oczy, jak również… ją sfotografować.
Prace Tomasza Załęskiego możecie znaleźć na jego profilu lub stronie.