Pora coś zmienić w moim życiu… Zapewne nie raz słyszałeś to zdanie lub sam je wypowiadałeś. Początek nowego roku bywa czasem nigdy nie spełnionych, „mocnych postanowień”.
Najpierw szukamy w głowie, co by tu postanowić, bo jest okazja – początek czegoś nowego – po czym okazuje się, że ten moment byłby bardzo dobry, gdyby nie było aż tylu bieżących spraw do załatwienia, gdyby koniec roku nas tak nie zmęczył, gdybym miał towarzysza do tej zmiany (samemu trudniej się zmobilizować), gdybym już raz nie zaczynał i nic mi z tego nie wyszło, gdyby nie to, że jestem za słaby, za stary, za młody, za mało pewny siebie, zbyt zajęty, zbyt leniwy, za mało wytrwały… Piętrzą się przeszkody i mniej więcej po miesiącu zapominamy, że w ogóle coś postanowiliśmy.
Tymczasem okazuje się, że jeśli ktoś naprawdę czegoś chce, szuka sposobu jak to zrobić, jeśli ktoś nie dość mocno czegoś chce lub wręcz nie chce, szuka powodu, żeby… tego nie zrobić.
Są znawcy bardzo wyszukanych diet, mający w swojej biblioteczce co najmniej klika poradników dotyczących tego, jak prawidłowo się odżywiać, potrafiący obliczyć w pamięci ile kalorii ma porcja konkretnego jedzenia, dyskutujący na temat zdrowego żywienia przy każdej okazji (a na pewno przy każdym posiłku), którzy nigdy nie schudli ani kilograma ponieważ… nigdy nie zaczęli jeść mniej.
Są ludzie, których nie interesują diety, natomiast interesuje ich to, żeby słuchać swojego ciała, jeść wtedy i dokładnie tylko tyle ile potrzeba, żeby zaspokoić głód.
Do tego potrzeba tylko jednego – bycia „tu i teraz” w kontakcie ze swoimi uczuciami i potrzebami. Każdy moment jest dobry na to, żeby być dla siebie dobrym.
Mój wcześniejszy artykuł traktował o asertywności. Asertywnym lub nieasertywnym można być nie tylko wobec innych, ale także (a może przede wszystkim) wobec siebie samego.
Jak – Drogi Czytelniku – troszczysz się o samego siebie? Czy nie obciążasz żołądka czymś niezdrowym, z powodu czego twoje ciało czuje się ociężałe lub chore? Czy nie dostarczasz swojemu ciału używek, które je po prostu zatruwają? Czy nie zabijasz się pracą ponad siły? Czy nie bagatelizujesz tego, że tyle razy oszukałeś sam siebie, obiecując sobie, że wreszcie zrobisz dla siebie coś dobrego w tym roku, w te wakacje, w tym miesiącu, w tygodniu lub ten weekend? Jeśli tak, to najlepszym momentem, żeby to zmienić jest… ta chwila, którą wybierzesz. Możesz oczywiście nadal szukać powodów, żeby dyskutować z tym podejściem, ale cię do tego zniechęcam, ponieważ byłoby to wyważaniem drzwi dawno otwartych – filozofowie i psychologowie już to odkryli. Teraz możesz odkryć to ty!
Jeśli uznajesz, że drugi człowiek zasługuje na szacunek dokładnie tak samo jak ty (chrześcijańskie „Kochaj bliźniego swego jak siebie samego”) nie będziesz mieć powodu, żeby stawiać dobro innej osoby ponad własne. Chyba, że z jakiegoś powodu wybierzesz inaczej. Powiesz: Ale ja nie wiem jak to zrobić? Próbowałem, ale się nie udaje… Jeśli próbowałeś sam, być może brakuje ci wiedzy, umiejętności, może po prostu się obawiasz, że w twoim życiu zajdą jakieś zaskakujące zmiany, a przecież tak jak jest, wcale nie jest źle…
Miejscem, gdzie możesz spróbować zmiany, jest grupa warsztatowa lub treningowa, w której pod okiem prowadzącego, w bezpiecznej sytuacji, możesz przyjrzeć się swoim zachowaniom i wypróbować nowe. Osobiście jestem wdzięczna za to, że wiele już lat temu ktoś zaproponował mi trening zachowań asertywnych. Asertywność była wtedy pojęciem zupełnie nieznanym, kojarzonym z mówieniem „NIE”, biznesem, w którym nie ma kompromisów i trzeba postawić na swoim. Asertywność tymczasem jest kluczem do uwolnienia z ograniczeń, które sami sobie nakładamy i pójściem w kierunku wolności, której granice wyznacza wolność drugiego człowieka.
Który moment jest najlepszy, żeby pójść w tym kierunku? Ten, który wybierzesz…
Małgorzata Marcinkowska – psychoterapeuta, trener, prowadzi treningi z zakresu komunikacji i zachowań asertywnych.
Cykl powstaje przy współpracy terapeutów z Centrum Obecności – Centrum Psychoterapii i Rozwoju Osobistego.