Płocki teatr wrócił do życia – tego w realu, bo w tzw. onlinie działał cały czas – po pandemicznych obostrzeniach. Widać, że płoccy miłośnicy Melpomeny są stęsknieni, bo bilety sprzedają się znakomicie. Tym bardziej więc warto szybko wybrać się na nową premierę na scenie kameralnej i przekonać się – zarówno panie, jak i panowie – czy wiemy już wszystko o mężczyznach? To może być świetny, spóźniony prezent na Dzień Kobiet lub… na przypadający 10 marca Dzień Mężczyzny.
Nie ma co ukrywać – artyści i twórcy kultury są jednymi z tych, których pandemiczne ograniczenia dotknęły najbardziej. Tym bardziej więc warto się cieszyć, że placówki kultury zostały częściowo otwarte i mieć nadzieję, że ten smutny czas już nie wróci. Bo teatr, by żyć, musi grać. Na razie, aby zachować reżim sanitarny, tylko dla połowy widowni i z zachowaniem wszelkich zasad bezpieczeństwa. Co nie znaczy, że na pół gwizdka, bo w marcu mamy aż dwie premiery – oprócz „Wszystko o mężczyznach”, jeszcze „Zamknij oczy i myśl o Anglii” w reżyserii lubianego w Płocku Stefana Friedmanna.
Spektaklem „Wszystko o mężczyznach” wraca do Płocka Krzysztof Prus. W 2015 roku (jak ten czas leci!) wyreżyserował w naszym teatrze „Psie serce” Michaiła Bułhakowa, a jeszcze wcześniej „Boże Mój” Anata Gova. Pierwsze brawa należą się jednak płockiemu teatrowi za samo podjęcie tematu.
W dzisiejszych czasach pojęcie męskości przechodzi silną redefinicję. Nie czas tu i miejsce na jakąś głębszą analizę tego zjawiska, tym bardziej, że obecnie o jakąkolwiek spójną definicję czegokolwiek coraz trudnej. Ile ludzi, tyle definicji. Skromne zdanie recenzenta jest takie, że żyjemy w czasach silnych kobiet i może dla świata będzie to lepsze. Koniec końców bowiem wszystko zależy od człowieka – a mądrość i głupota na szczęście nie mają płci (chociaż niektórzy uwielbiają dziś neologizmy z żeńskimi końcówkami, a ich nieużywanie – często z tzw. przyzwyczajenia – uważają za swego rodzaju faux pas). Zainteresowanych tematem odsyłam do ciekawego wywiadu z Krzysztofem Prusem na stronach płockiego teatru.
Na szczęście we „Wszystko o mężczyznach” nie ma jakiegoś filozofowania czy pseudo intelektualnych peregrynacji. Jest za to kilka scen z życia mężczyzn, choć kusi mnie napisanie, że jakby zamiast nich grały kobiety, sens czy przesłanie mogłoby być podobne.
Autorem sztuki jest Miro Gavran. W Polsce dosyć mało znany, choć uważany za najwybitniejszego współczesnego chorwackiego pisarza. Napisał on także sztukę „Wszystko o kobietach”. Nie widziałem, nie czytałem, ale podziwiam odwagę zawartą w tytule. O mężczyznach pewnie pisać łatwiej. Stereotypów więcej, niuansów mniej, być może więc „produkt” łatwiejszy w obsłudze.
Swoją drogą, ponoć w sztuce „Wszystko o kobietach” ukazane są one na przestrzeni całego życia – czyli od dzieciństwa, aż po grób. Z kolei we „Wszystko o mężczyznach” bohaterów poznajemy już w wieku dojrzałym. Potwierdzałoby to tezę, że mężczyzną człowiek się staje (a przynajmniej ma na to szansę), a kobietą się rodzi. Może dlatego kobiety żyją dłużej?
Mam nadzieję, że w powyższym stwierdzeniu nikt nie doszuka się żadnej politycznej, biologicznej czy ideologicznej niepoprawności. Jeśli tak, z góry wszystkich przepraszam. I zaznaczam od razu, że w spektaklu żadnych tego typu modnych obecnie „wycieczek” nie ma. Mamy za to podanych w dobrym guście kilka oddzielnych wątków na temat męskich relacji. Przyjacielskich, rodzinnych, biznesowych i tych, które ujawniają się w partnerskim związku. Czasem jest śmieszno (częściej), czasem smutno (rzadziej), nigdy jednak nie mamy wrażenia, że ktoś nami manipuluje, wciska jakiś kit (przesłanie?) lub stara się za nas myśleć. Na scenie kobiet nie widać (chociaż słychać – zachęcam do sprawdzenia w programie, kto użyczał głosu), ale i tak czuje się ich obecność. Dosłownie i przenośni.
„Wszystko o mężczyznach” to nie jakieś wyrafinowane studium z psychologiczną głębią o mężczyznach, spektakl unika modnej dziś w teatrze egzaltacji, szokowania czy taniej prowokacji. To podane w lekkiej formie przedstawienie aktorskie. Wymaga od trójki grających w nim aktorów sporej sprawności – zarówno tej warsztatowej jak i fizycznej.
Dariusz Poleszak (nowa twarz w płockim zespole, wcześniej pracował w Olsztynie), Adam Gradowski (młoda twarz w płockim zespole, wcześniej zagrał sporą rolę u Jana Komasy w „Hejterze. Sali samobójców”) oraz Bogumił Karbowski (młoda/”stara” twarz w zespole, ale pokazująca dobitnie z sezonu na sezon, że aktor – także w Płocku – może się cały czas rozwijać) zdają egzamin znakomicie. A finałowa scena „geriatryczna” to prawdziwy komediowy majstersztyk.
„Wszystko o mężczyznach” może być świetnym spóźnionym prezentem na Dzień Kobiet lub… przypadającym na 10 marca Dniem Mężczyzny (swoją drogą, czy ktoś o tym w ogóle pamięta?). Warto zobaczyć to przedstawienie i przekonać, czy wszystko już o mężczyznach wiemy – zarówno kobiety, jak i mężczyźni. A jeśli okaże się, że nie, po spektaklu można sobie wszystko dopowiedzieć – jako swoisty kolejny akt – już z naszym udziałem.
Spieszcie się kochać teatr, spektakle czasem tak szybko odchodzą – zwłaszcza w tych trudnych czasach.
Jakub Moryc
autor jest członkiem Płockiego Towarzystwa Przyjaciół Teatru