Dlaczego najlepsza jest staropolska, wiejska kuchnia? Jak ważna na co dzień jest pożywna, ciepła zupa? Czym są podpłomyki? Odpowiedzi na te i wiele więcej pytań w kolejnym wydaniu „Płockiej Kuchni”, której bohaterką jest Joanna Piórowicz, prezes Stowarzyszenia „Tak Niewiele”.
Dziś gościmy w kuchni szefową „Tak Niewiele” – stowarzyszenia, które za cel obrało sobie pomoc osobom najuboższym. To właśnie Joannę Piórowicz możemy zobaczyć co sobotę o godzinie 13 na rynku Starego Miasta, gdzie dokarmia osoby biedne i bezdomne.
– Wraz z moimi „siostrami” [kobietami pracującymi w Stowarzyszeniu „Tak Niewiele” – przyp.red.] gotujemy pożywne zupy, które rozlewamy co sobotę na starówce – opowiada. – Wśród najuboższych jest wielu wartościowych ludzi, których los nie rozpieszczał i przez zrządzenie losu znajdują się w ciężkiej sytuacji. Chcemy im pomóc – wyjaśnia Joanna Piórowicz.
Jednak Stowarzyszenie „Tak Niewiele” pomaga nie tylko gorącą, pożywną zupą. W trakcie spotkań z potrzebującymi rozdawane są także środki czystości czy ubrania – w tym potrzebne szczególnie zimą ciepłe kurtki, szale i swetry. A co poza pomocą dzieje się w życiu naszej rozmówczyni? Prezes „Tak Niewiele” to księgowa, organizatorka wielu imprez dla dzieci i całych rodzin oraz przede wszystkim matka 10-letniego Olka.
Gotować trzeba sercem…
Pani Asia jest z całą pewnością zajętą kobietą, która pozostały wolny czas wykorzystuje na… gotowanie. Dla siebie, rodziny oraz najuboższych.
– Często dołączam do wspólnego gotowania. Pomimo natłoku zajęć, lubię gotować. Przyjemność sprawia mi kosztowanie, doprawianie i podawanie dań. Wkładam w to całe serce. W ogóle trzeba gotować z serca – przekonuje.
Szefowa „Tak Niewiele” jest fanką kuchni tradycyjnej, biało-czerwonej. – Jestem kobietą ze wsi – śmieje się Piórowicz. – To właśnie w dzieciństwie ukształtowały się moje upodobania kulinarne. Pamiętam starą kuchnię palnikową mojej babci, na której przygotowywała tzw. podpłomyki. To takie placki, które powstają chyba na bazie wody i mąki. Smakowały obłędnie – wspomina w rozmowie z nami.
Jednak wspomnień z czasów dzieciństwa nasza bohaterka ma o wiele więcej. Z rozrzewnieniem przypomina sobie m.in. smak prawdziwego, wiejskiego mleka. – Pamiętam smak wydojonego wprost od krowy mleka, czy później zsiadłego, i zupy zacierkowej – przypomina sobie pani Asia. – Nic nie zastąpi też aromatu wiejskiego chleba ze smalcem – dopowiada.
Właśnie te proste, lecz pyszne smaki, pani Joanna przenosi do codziennej kuchni. – Mój syn też jest fanem tradycyjnych potraw. Lubi na przykład smak kogla mogla z czasów dzieciństwa – zdradza w rozmowie z nami.
Wyjątkowy pilaw i cudowne pielmieni
Taka dbałość o tradycyjne smaki nie oznacza jednak, że kubki smakowe Joanny Piórowicz są zamknięte na nowe doznania kulinarne. Wręcz przeciwnie!
– Jestem otwarta na eksperymenty kulinarne. Podczas wyjazdów i innych wycieczek kosztuję lokalnych potraw. Do dziś wspominam część z nich. Zaskakujący dla mnie był na przykład pilaw. To tradycyjna potrawa wschodnia, przygotowywana z ryżu z dodatkiem warzyw i mięsa, podawana z jabłkiem i całą główką czosnku – wyjaśnia.
Takich przykładów można jednak mnożyć. Pani Asia została m.in. fanką pielmieni, czyli pierożków z mięsem, będących tradycyjną potrawą kuchni rosyjskiej, czy makaronu chińskiego. – Jest mnóstwo potraw, które lubię. Na przykład aromatyczny, doprawiony lubczykiem rosół, który musowo musi być gotowany długo i z uczuciem. Kwaśną i lekko ostrą pomidorową czy barszcz ukraiński, będący właściwie już barszczem polskim – śmieje się.
Pomimo miłości do bardziej egzotycznych dań, Joanna Piórowicz to specjalistka od smaków tradycyjnych i właśnie taką potrawę najchętniej przygotowałaby dla naszych czytelników. Zaproponowany przez nią przepis jest na wskroś tradycyjny. – To tzw. „nagus”, rodzaj placka ziemniaczanego, który mi też kojarzy się z dzieciństwem. Polecam każdemu, jest prosty w przygotowaniu, pożywny i po prostu przepyszny – zachwala podając przepis.
„Nagus” Joanny Piórowicz
Składniki:
- 1,5-2 kg ziemniaków
- 200 g boczku surowego
- 300 g boczku wędzonego
- 2 jajka
- 100-150 ml oleju (pół szklanki)
- sól, pieprz
- 2 duże cebule
Przygotowanie:
Połowę wędzonego boczku pokroić w plastry, resztę pokroić w kostkę razem z boczkiem surowym i przesmażyć. Obrać ziemniaki, cebulę i zetrzeć drobno na tarce.
Do startej masy dodać przesmażony boczek, jajka, olej. Dodać dużą płaską łyżkę soli, małą łyżeczkę pieprzu. Wszystko dobrze wymieszać.
Wyłożyć spód blachy do pieczenia połowę boczku w plastrach, zalać ciastem. Piec w temperaturze 180 stopni 1 godzinę i 45 minut.
15 minut przed końcem pieczenia wyłożyć resztę boczku na wierzch nagusa.
Życzymy smacznego!