Przeczytałam dzisiaj artykuł Piotra Skwirowskiego „Wszyscy jesteśmy przestępcami podatkowymi?”. Wstrząsnął mną. Państwo jest bezwzględne dla każdego człowieka, państwo nie chroni i nie wspiera – państwo zabiera. Przepisy, które nas obowiązują, interpretacja sądów, to wszystko ma na celu ograbienie obywateli, żeby usprawiedliwić swoją niezaradność w jego zarządzaniu. Takie wnioski wysnułam po lekturze – czy słuszne?
Autor opisuje wyrok NSA, który to sąd badał sprawę osób zatrudnionych w jednej z firm na kontraktach menedżerskich. Pracę wykonywali oczywiście korzystając z firmowego sprzętu. W 2004 r. urząd skarbowy uznał, że pracownicy firmy osiągnęli przychód z tego tytułu, w związku z czym powinni zapłacić podatek. Pomimo długiej walki firmy, sprawa oparła się o Najwyższy Sąd Administracyjny, który uznał, że jeśli firma użyczyła menedżerom sprzęt, to nie musieli go kupować czy wynajmować, więc jest to ich przychód. Wyrok ten stwarza, niestety, niebezpieczeństwo pójścia tym tropem innych sądów. Wtedy na przykład firma wynajęta do sprzątania płaciłaby podatek za używanie sprzętu firmy zatrudniającej. Autor tekstu podaje ciekawy przykład absurdalnego rozumowania sądu – idąc tym tropem, pilot samolotu musiałby płacić za możliwość użytkowania go, bo dzięki temu zarabia!
Oczywiście, większość pracowników i pracodawców nie ma pojęcia o konieczności uiszczania takiego podatku. Wydaje się to normalne – pracownik (obojętne jest tu dla mnie czy zatrudniony na umowę o pracę czy umowę zleceni) dzwoni w sprawie mojej firmy, więc daję mu telefon służbowy, jeździ autobusami czy taksówkami w sprawie służbowej, to kupuję mu kartę miejską albo płacę za taksówki. A jednak, według tego orzeczenia, takie działanie to dla pracownika podstawa do zapłacenia podatku, de facto podwójnego, bo przecież za wykonywanie pracy również podatek odprowadzamy z wynagrodzenia. Nie wspominam już o tym, że jeśli z telefonu służbowego pracownik dzwoni w sprawie prywatnej, to powinien tę rozmowę również wliczyć do przychodu, podobnie jest przy skorzystaniu ze służbowego auta czy ekspresu do kawy, a nawet – jak okazało się niedawno – pączków.
Kiedy zakończy się ta paranoja? Czy możemy kiedyś spodziewać się logicznych przepisów? Biorąc pod uwagę przykłady innych absurdów, przytoczonych przez autora tekstu, to raczej nieprędko. Wspomnijmy tu chociażby zapłatę podatku od firmowych imprez integracyjnych, przy których fiskus chciał podatku nawet od tych pracowników, którzy nie wzięli udziału w imprezie, ale byli na nią zaproszeni (sic!) czy podatku od gminy, kiedy to jedna z izb skarbowych uznała, że podatek powinny zapłacić osoby, które od gminy uzyskały np. ulgi czy zniżki przy wejściu na basen, do kina czy teatru, bo jest do dla nich przychód. Sprawa dotyczyła m.in. rodzin wielodzietnych, czyli właściwie tego, co w Płocku nazwano programem 3+ (kartę zniżkową mogą uzyskać osoby wielodzietne, z co najmniej trójką dzieci). Na szczęście, dzięki nagłośnieniu przez media sprawy, minister finansów uchylił decyzję tej izby.
Przykładów nielogicznego działania skarbówki, a właściwie nieprawidłowej interpretacji (czy nadinterpretacji) przepisów jest mnóstwo. W niektórych wypadkach doprowadzają do bankructw (przykład słynnego Romana Kluski, byłego szefa Optimusa i portalu Onet.pl), a nawet samobójstw osób, których dotknęły.
Jesteśmy polskimi obywatelami i zgadzamy się, że aby państwo dobrze funkcjonowało, musi mieć do dyspozycji odpowiednie służby administracyjne, a więc i budżet. Jeśli jednak uczciwych, ciężko pracujących ludzi, w wyniku absurdalnych interpretacji prawa nazywa się przestępcami podatkowymi i zabiera majątek całego życia, zadłuża i niszczy, to jakiej na to użyć nazwy?
źródło: Wszyscy jesteśmy przestępcami podatkowymi?, autor: Piotr Skwirowski, 27.02.2013, http://wyborcza.biz