To była prawdziwa uczta, tak dla miłośników muzyki, jak i dla wielbicieli teatru. Nie było nadzwyczajnej scenografii, nie było wielu aktorów. Jednak goście na wczorajszym spektaklu – „Obłoczni, czyli sen Chopina”, za sprawą muzyki i dwóch polskich artystów mogli poczuć się jak w niebie… duchowym niebie.
Wczoraj, 1 marca w Muzeum Diecezjalnym w Płocku wystawiany był spektakl „Obłoczni, czyli sen Chopina”. Reżyser, autor a zarazem narrator w sztuce, Grzegorz Walczak, oparł scenariusz na listach dwóch przyjaciół Fryderyka Chopina i Juliana Fontany. Pierwszego zagrał rewelacyjny Olgierd Łukaszewicz, drugiego zaś równie świetny aktor – Henryk Talar. Na szczególną uwagę zasługuje także oprawa muzyczna, w wykonaniu Marii Pomianowskiej i jej zespołu – Gwidona Cybulskiego oraz Ewy Beaty Ossowskiej.
Sztuka jest o tyle niecodzienna, że łączy w sobie dwa bardzo odmienne gatunki – fantasy i dokumentalistykę. Dwaj przyjaciele po śmierci toczą ze sobą dialog. Nie jest to grzeczna rozmowa. Chwilami przyjaciele kłócą się i wspominają. Rozpamiętują konflikt, który Julian Fontana za życia skrzętnie ukrywał przed światem. Nie był to tylko konflikt słowny, ale także muzyczny. W kłótni Juliś (nazywany tak przez Fryderyka), oskarża przyjaciela o to, że popularyzował i wydawał jego dzieła kosztem własnej kariery. Widzom ukazuje się też inny obraz muzycznego geniusza, który np. nie umie zapisać powstałej w jego głowie kompozycji.
Spektakl porusza temat pełnej sprzeczności przyjaźni Fryderyka Chopina z Julianem Fontaną – jego powiernikiem, kopistą, wydawcą i popularyzatorem jego dzieł. Z listów, czytanych przez aktorów i narratora, widzowie dowiadują się o konflikcie muzycznym, który toczył się między nimi. Dialog z autentycznej korespondencji z czasów życia bohaterów, przeplata swoista „rozmowa” muzyczna między klasycznym fortepianem – oryginalną muzyką najwybitniejszego polskiego kompozytora – a egzotycznymi instrumentami. Zespołowi Marii Pomianowskiej genialnie udało się przenieść słuchaczy w świat… obłoków i muzycznego raju. Pomiędzy Mazurki i Etiudy Chopina wplecione były dźwięki folkloru japońskiego, arabskiego czy kurdyjskiego. Usłyszeliśmy też dwa marsze żałobne – Fryderyka Chopina i Juliana Fontany.
Natchnienie do scenariusza Grzegorz Walczak znalazł w listach wydanych przez Magdalenę Oliferko za pośrednictwem Narodowego Instytutu Fryderyka Chopina w 2009 roku. Treść tej korespondencji rzuca nowe światło na postać geniusza. Sztuka miała charakter tragikomedii. A najlepszą recenzję wydali sami widzowie – owacją na stojąco.