Jeżeli Coś się powtarza, staje się tradycją. Tak zatem, zgodnie z ustalonym wiele lat temu kalendarzem, w Dzień Kobiet Płocka Galeria Sztuki nas nie zawiodła, proponując estetyczne doznania i to bezsprzecznie z najwyższej półki.
W czwartkowy wieczór, 8 marca, mieliśmy okazję uczestniczyć w podwójnym wernisażu – wystawy obrazów Jana Tarasina „Pominięty rejestr i inne rejestry”, a na deser poznawaliśmy, podziwialiśmy, jak też potwierdzaliśmy, jaka jest „Ona niezmiennie zmienna”.
W głównych salonach Galerii zagościła niekwestionowana klasyka – retrospektywna wystawa malarstwa Jana Tarasina. Artysta już wiele lat temu zapisał się w annałach polskiej i światowej awangardy. Malarz urodził się w Kaliszu w 1926 roku. Jego ojciec był matematykiem, a matka historykiem. On sam już od najmłodszych lat interesował się sztuką, z zapałem rysował i zbierał reprodukcje starych mistrzów.
Okres okupacji rodzina spędziła na Polesiu, ojciec malarza został rozstrzelany w 1945 roku. Po wojnie Jan Tarasin zdał maturę w Olkuszu i zaraz potem podjął studia w krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych w latach 1946-51 w pracowniach malarstwa oraz grafiki. Tu bardzo szybko jego talent został zauważony i już jako student II roku został zaproszony do udziału w ważnym artystycznym wydarzeniu tamtych czasów – I Wystawie Sztuki Nowoczesnej, która odbyła się w 1948 roku w krakowskim Pałacu Sztuki.
W latach 1963-1967 Jan Tarasin podjął się roli pedagoga na swej rodzimej uczelni wykładając na Wydziale Architektury Wnętrz. Od 1962 roku został członkiem tzw. Grupy Krakowskiej. W 1967 roku malarz przeniósł się do Warszawy; tu w 1974 roku objął Samodzielną Pracownię Malarstwa w stołecznej Akademii Sztuk Pięknych. W 1985 roku został profesorem nadzwyczajnym tej uczelni, a w latach 1987-1990 piastował stanowisko jej rektora.
Jan Tarasin w swym artystycznym dorobku ma wiele prestiżowych wystaw indywidualnych i zbiorowych, zarówno w kraju, jak i na całym świecie. Dwukrotnie – w 2008 oraz 2009 roku, jego prace były prezentowane w Muzeum Mazowieckim w Płocku. Obrazy malarza znajdują się w zbiorach największych muzeów i kolekcji na całym świecie. Jan Tarasin zmarł 8 sierpnia 2009 roku w Warszawie.
Czego spodziewać się możemy po wystawie w naszej Galerii? Chyba przede wszystkim chronologicznego rozwoju wizji świata według Jana Tarasina. W swej twórczości metodycznie zmierzał w kierunku abstrakcji, choć jego inspiracje nigdy nie zerwały związków ze światem realnym. Wczesne obrazy z lat pięćdziesiątych osadzone są jeszcze w kręgu malarstwa przedstawiającego. Z martwych natur, skomponowanych ze zwykłych rzeczy codziennego użytku, emanuje ascetyczność, a jednocześnie spokój i ponadczasowa kontemplacja.
Już pod koniec tej dekady obrazy coraz mniej zabiegają o to, aby być realistycznym przedstawieniem otaczającego świata, a malowane przedmioty tracą swój realny sens, zrywają z powierzchownymi skojarzeniami, nabierają zupełnie autonomicznych właściwości i coraz bardziej stają się samoistnymi bytami.
Jana Tarasina pochłaniał świat przedmiotów. W jego obrazach redukcja ich cech zewnętrznych prowadzi do ich maksymalnego uproszczenia, stają się one wreszcie znakami, symbolami, malarskim alfabetem otaczających nas rzeczy. Artysta sumiennie zapisuje kompozycje, które zaobserwował, szuka w nich ponadczasowego porządku, idealnej harmonii, uwiecznia dla nas ulotne i kruche ułamki kosmosu. Prowadzi ewidencję, klasyfikuje, przyporządkowuje – stąd też znamienne i wiele mówiące tytuły obrazów – „Przedmioty policzone”, „Zapis”, „Magazyn”, „Kolekcja”, „Rozmnażające się zapisy”, „Nieskończony rejestr”. Jednakże jedna z takich „inwentaryzacji” była dla nas do niedawna zupełnie niedostępna.
Z niewiadomych przyczyn artysta zdjął z krosien malarskich część swych prac z przełomu lat 60. oraz 70. i schował je w swej pracowni. Dopiero kilka lat temu te reliefowe obrazy odnalazł syn artysty i oddał je do konserwacji. Dziś, także w części premierowo, możemy je podziwiać na płockiej wystawie, której tytuł „Pominięty rejestr i inne rejestry” nikogo już nie powinien dziwić.
Równie intrygujące, co monumentalne obrazy olejne na płótnie, są także te wykonane przez mistrza na papierze. Rysunki i akwarele wciągają nas w skomplikowane akcje i procesy opisując otaczającą nas rzeczywistość za pomocą „tarasinowskiego”, malarskiego języka.
Bo też dlaczego opis świata pozostawiać jedynie biologom, filozofom, matematykom, astrofizykom, stawiając jedynie na poznanie intelektualne, a nie zaufać artystom i na wskroś emocjonalnej i intuicyjnej eksploracji tego, co i tak wymyka się konwencjonalnym, rachunkowym zasadom i modelom? Zwiedzając wystawę odnosi się wrażenie, że Jan Tarasin był bardzo blisko od rozwiązania tych ontologicznych zagadek.
Nie mogę sobie na koniec odmówić, aby nie skreślić kilku zdań na temat Grupy Krakowskiej – formacji, do której jak wcześniej napisałem, należał Jan Tarasin. Tuż po zakończeniu II wojny światowej polska awangarda artystyczna podejmowała liczne inicjatywy wystawiennicze, które oprócz krystalizacji poglądów konsolidowały środowisko, niestety okres stalinizmu na długie lata powstrzymał ten proces. Dopiero w 1957 roku, wykorzystując czas politycznej odwilży, ukonstytuowała się na prawach stowarzyszenia Grupa Krakowska, skupiając dziesiątki najwybitniejszych, polskich twórców awangardowych, takich jak Maria Jarema, Tadeusz Kantor, Tadeusz Brzozowski, Alfred Lenica, Jerzy Nowosielski i wielu innych.
Na swą siedzibę Grupa Krakowska obrała piwnice pałacu Krzysztofory w Krakowie, tu odbywały się spotkania i niemal wszystkie wystawy stowarzyszenia. Ta elitarna formacja nie prezentowała jednolitych postaw artystycznych, cechowała ją daleko posunięta tolerancja dla zindywidualizowanej różnorodności i twórczy nonkonformizm. Kres działalności Grupy Krakowskiej nastąpił na skutek z jednej strony kolejnej, politycznej zawieruchy, kiedy to w latach 80. artyści podjęli bojkot reżimowych instytucji kulturalnych, a z drugiej w związku ze śmiercią czołowych animatorów stowarzyszenia – Kantora, Brzozowskiego i Sterna.
Czas w tym miejscu powrócić do naszej Galerii, przecież niepospolite rzeczy, dedykowane specjalnie kobietom dzieją się w Galerii Kreski. Wystawa „Ona. Niezmiennie zmienna” to dwadzieścia prac – rysunków, grafik, akwareli i pasteli różnych artystów, prezentujących odmienne podejścia do motywu kobiety na przestrzeni kilkudziesięciu lat i niezwykle różnorodne wyobrażenia. Stwierdzenie, że kobieta posiada różne oblicza jest oczywiście zwykłym truizmem, jednakże pewnie też na tym fenomenie zasadza się istota męskich fascynacji.
Jak wiemy, ideał kobiety ewoluował na przestrzeni wieków, ale również można stwierdzić, że co innego pociąga nas, mężczyzn w młodości, inne także upodobania znajdujemy w wieku dojrzałym. Tak zatem nasze oczekiwania i supozycje co do kobiecego piękna stają się materią jak najbardziej indywidualną. I rzeczywiście wystawa na pewno udowodniła, że kobieta jest istotą doskonałą w swej „niezmiennej zmienności”. Mnie osobiście urzekły delikatne, efemeryczne akwaforty Leszka Rózgi, misterne grafiki Henryka Płóciennika, jak też syntetyczne rysunki Jana Dobkowskiego.
Oczywiście w Galerii Kreski znajdziemy znacznie więcej; „Sierpniowa Wenus” Mieczysława Majewskiego intryguje swą siłą i witalnością, a w szklanych oczach „Strażniczki” Stasysa Eidrigeviciusa czai się złowrogie fatum.
Zapraszając do naszej Galerii zachęcam Państwa, aby czerpać radość z kontaktu ze sztuką, a nawet oddać się zabawie, która też niezmiennie napędzała twórczość Jana Tarasina, tak zatem w labiryncie czarnych kropek spróbujcie na jednym z obrazów (znajdującym się także w galerii fotografii poniżej) odnaleźć sylwetkę pewnego, całkiem realnego, długonogiego zwierzęcia…