O ile pierwsza część koncertu mogła wzbudzać różne emocje wśród licznie zgromadzonych płocczan, o tyle druga nie pozostawiła wątpliwości – były to największe przeboje legendarnego zespołu Queen, które brzmiały tak, jak za dawnych lat.
Sala koncertowa Państwowej Szkoły Muzycznej zaledwie dwa dni czekała, aby znowu wypełnić się po brzegi fanami muzyki. W piątek na ulicę Kolegialną 23 przyciągnął płocczan koncert Janusza Radka, a w niedzielę, 26 października, długo wyczekiwany koncert Queen Symfonicznie, w wykonaniu orkiestry Alla Vienna i 20-osobowego chóru Vivid Singers oraz śpiewającego aktora Sebastiana Machalskiego, który idealnie wcielił się w rolę samego Freddiego Mercury’ego.
– Jest to jubileuszowy, bo 32. koncert z tym programem. Mam nadzieję, że będziecie się państwo tak dobrze bawić, jak my – dowcipnie zapowiedział występ Janek Niedźwiecki, lider zespołu Alla Vienna.
I zaczęli. Najpierw majestatycznie i bardzo poważnie. Nawet stroje chóru i orkiestry były dostosowane do specyficznych aranżacji utworów. Panie wystąpiły w czarnych sukniach, panowie w garniturach. To była prawdziwa uczta dla melomanów, a zarazem fanów muzyki zespołu Queen. Dobrze znane przeboje nabrały dźwięków instrumentów klasycznych, wzmocnionych o brzmienie dwudziestoosobowego chóru. Były to utwory zróżnicowane stylistycznie, odzwierciedlające dyskografię zespołu. Od utworów z lat 70. ubiegłego wieku, aż po płytę wydaną w 1995 roku. Płoccy melomani usłyszeli takie przeboje jak „Who Wants To Live Forever”, nasączony delikatnym brzmieniem skrzypiec, które idealnie oddały klimat utworu. Natomiast piosenkę „Don’t Stop Me Now” usłyszeliśmy w genialnej interpretacji chóru, w której brzmienie instrumentów klasycznych jakby na moment zeszło na drugi plan. W pierwszej części koncertu nie zabrakło jeszcze, gorąco przyjętych przez publiczność, utworów „Show must go on”, „Innuendo” czy piosenki „Barcelona”, którą Freddi Mercury miał zaśpiewać w 1992 roku na rozpoczęcie Igrzysk Olimpijskich, ale niestety, na kilka miesięcy przed planowanym występem zmarł – 21 listopada 1991 roku. Wszystkie utwory w pierwszej części koncertu były opracowane przez Jana Niedźwieckiego, lidera zespołu Alla Vienna, a na co dzień kontrabasistę Filharmonii Łódzkiej. Pierwsza część koncertu była o nagłośnieniu typowo klasycznym.
Po krótkiej przerwie, na fanów muzyki zespołu czekała ogromna niespodzianka. Już po wejściu na salę koncertową chyba nikt nie miał wątpliwości, że druga część będzie zupełnie inna. Od zmiany strojów, aż po wykonanie kolejnych utworów. Oprócz instrumentów klasycznych, pojawił się na scenie gitarzysta, Piotr Wieczorek oraz rewelacyjny Sebastian Machalski, aktor, który tak dobrze grał wielkiego Freddiego, że można było odnieść wrażenie, iż sam Mercury wyszedł, a właściwie wbiegł na scenę i… zaśpiewał, jak za dawnych lat, kiedy utwory zespołu Queen były na pierwszych miejscach list przebojów. Od pierwszego utworu Machalski porwał publiczność do wspólnego śpiewania czy wtórowania mu. A że salę wypełniali ci, którzy doskonale znali dyskografię zespołu, nie było z tym najmniejszego problemu. Płocka publiczność nie zawiodła, jak zwykle. Jeśli ktoś nie znał słów wykonywanego właśnie utworu, to na pewno podrygiwał lub podśpiewywał. Jedno było pewne – dobry duch zespołu Queen był w płockiej sali koncertowej. Płocczanie bawili się przy takich przebojach jak „Radio GaGa”, “I Want To Break Free”, „We Will Rock You” czy kultowy utwór „We Are The Champions”.
Poniżej możecie obejrzeć galerię zdjęć z koncertu, którą dziś polecam. Bo gdyby zdjęcia mogły przekazać dźwięk, to na pewno długo byście je oglądali, dobrze się przy tym bawiąc, przynajmniej tak jak publiczność na koncercie. Oczywiście, nie mogło zabraknąć bisów, przy czym nie tylko słuchacze dobrze się bawili, ale sami wykonawcy również. Dowodem na to był wpis zamieszczony przez Queen Symfonicznie na facebooku kilka godzin po koncercie: „Płock – dziękujemy!! Było fantastycznie! Wracamy do domu pełni pozytywnej energii na cały rozpoczynający się właśnie sezon koncertowy. Postaramy się do Was wrócić przy najbliższej okazji! Do zobaczenia!”.