Przypomnijmy, napisała do nas czytelniczka, której mieszkanie w bloku przy ul. Mieszka I przemieniło się w koszmar walki o pozbycie się pcheł, zapachu kociego moczu w piwnicy, kocich wrzasków w nocy czy ocalenie lakieru na samochodzie. Koty rozmnażają się tam bez kontroli, nie reagują na obecność ludzi i wygrzewają na samochodach.
W świetle ustawy i normalnego pojmowania, koty są zwierzętami miłymi i pożądanymi – dzięki nim nie ma myszy i szczurów w piwnicach bloków. Jednakże, jak w każdym przypadku, przesada nie jest wskazana. Ilość kotów i brak ich przymusowej sterylizacji sprawia, że mieszkańcy stracili już cierpliwość. Trzeba przy tym zaznaczyć, że nie są to domowe kiciusie, lecz dzikie koty, które potrafią prychnąć czy skoczyć na człowieka, nie są też oczywiście szczepione.
Ratusz – zaszczepimy koty, jeśli pozwoli na to budżet
Zapytaliśmy w urzędzie miasta, czy zna sytuację, o której wspomina nasza czytelniczka. W odpowiedzi Wydział Gospodarki Mieniem Komunalnym wyjaśnił, że od 19 kwietnia ubiegłego roku obowiązuje na terenie naszego miasta Program opieki nad zwierzętami bezdomnymi oraz zapobiegania bezdomności zwierząt. W tym czasie zabiegom sterylizacji lub kastracji poddano 370 kotów wolno żyjących. Ratusz planuje rozszerzyć ten program w przyszłym roku o podstawowe szczepienia na choroby zakaźne wśród kotów, szczepienia przeciwko wściekliźnie, zabiegi odrobaczania oraz odpchlenia kotów wolno żyjących. Wszystko jednak zależy od uzyskania na ten cel dodatkowych środków finansowych.
W przypadku zabiegów kastracji czy sterylizacji nie ma podstawy prawnej do narzucenia takiego obowiązku opiekunom społecznym. Przy ul. Mieszka I 2 wniosek na uzyskanie sterylizacji i kastracji złożyły dwie osoby, które poddały zabiegom 25 kotów wolno żyjących. Znając problem mieszkańców tego bloku, ratusz napisał do Płockiej Spółdzielni Mieszkaniowej prośbę o wskazanie nowego miejsca dokarmiania kotów, natomiast do Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami o pomoc przy kierowaniu zwierząt na zabiegi sterylizacji lub kastracji.
Spółdzielnia – zostaliśmy sami
O zdanie na ten temat poprosiliśmy również Płocką Spółdzielnię Mieszkaniową, do której należy blok przy ul. Mieszka I. Wczoraj otrzymaliśmy odpowiedź, z której wynika, że stworzenie systemu opieki i kontroli populacji kotów, bytujących w miastach należy do zadań własnych gminy. Spółdzielnia wielokrotnie podejmowała próby współpracy w tej sprawie, m.in. ze schroniskiem dla zwierząt, organizacjami, zajmującymi się ochroną zwierząt czy Strażą Miejską z prośbą o wyłapanie zwierząt, jednak odpowiedź była zawsze ta sama – koty wolno żyjące nie są bezdomne, a ustawa traktuje je jako „dobro narodowe, któremu należy zapewnić warunki rozwoju i swobodnego bytu”.
Spółdzielnia w tej sytuacji próbowała łagodzić konflikt na własną rękę, m.in. prosząc opiekunów społecznych o dokarmianie kotów w miejscach ustronnych. Specjalnie w tym celu kupiła domki, jeden z nich został umieszczony właśnie w rejonie bloku przy ul. Mieszka I. Ale to przecież Polska – domek został szybko skradziony. Niemniej, spółdzielnia planuje zakup kolejnego domku do karmienia kotów i ustawienie go w tym miejscu.
W informacji czytamy również, że w budynkach spółdzielni wywieszano informacje o zakazie dokarmiania kotów w budynkach, jednak ten zakaz w większości przypadków jest ignorowany przez osoby, dokarmiające zwierzęta. A jednocześnie fakt dokarmiania kotów w danym bloku jest okazją dla ludzi, którzy znudzili się już swoim kotem, albo nie chcą kociego potomstwa i po prostu podrzucają je w okolice bloku. Opiekunowie społeczni natomiast nie chcą lub nie mają możliwości poddawać sterylizacji wszystkie koty, znajdujące się pod ich opieką. W jaki sposób zresztą złapać i rozróżnić wszystkie koty, jeśli jest ich kilkadziesiąt?
Wkrótce powinniśmy poznać zdanie Państwowego Powiatowego Inspektoratu Sanitarno-Epidemiologicznego na temat zagrożenia medycznego, jakie niesie za sobą przebywanie w jednym miejscu tylu niezaszczepionych kotów. Płocka Spółdzielnia Mieszkaniowa wysłała w ubiegłym tygodniu pismo w tej sprawie. Przeprowadzi również dezynfekcję piwnic, w celu zlikwidowania nieprzyjemnego zapachu.
Jak zauważa spółdzielnia, główną przyczyną konfliktu są przepisy, które dzielą koty na bezdomne i wolno żyjące. Zadaniem spółdzielni jest przede wszystkim dbanie o potrzeby mieszkańców, natomiast opieką nad zwierzętami powinna zajmować się gmina i organizacje do tego powołane.
Naszym zdaniem
Jako odpowiedzialne społeczeństwo, powinniśmy chronić zwierzęta. Jednakże, kiedy ich nadmiar zagraża zdrowiu i bezpieczeństwu ludzi, trzeba wymyślić sposób, który pozwoli na ich bezpieczne współegzystowanie. Dobrym pomysłem wydaje się propozycja kompleksowej sterylizacji i kastracji zwierząt przy jednoczesnym oznaczaniu ich. Jest to najbardziej humanitarna forma ograniczania populacji kotów wolnożyjących – nie przysparza im cierpień i pozwala ludziom na zgodne z prawem i moralnością rozwiązywanie problemu nadmiernej ilości tych zwierząt. Czy taki program ma szansę na realizację w naszym mieście?