Baśń o śpiącej królewnie zna chyba każde dziecko. Zła czarownica, królewna, wrzeciono i pocałunek prawdziwej miłości. Wersja, która weszła ostatnio do kin, przewraca nasze wspomnienie z dzieciństwa do góry nogami…
Fabuła już na początku wprowadza wiele innowacji. Są dwie sąsiadujące krainy – w jednej mieszkają ludzie, w drugiej przedziwne istoty. Jedna jest biedna i rządzona przez ambitnego króla, w drugiej nie rządzi nikt, a pełno jest uśmiechu, dobra i troski o współmieszkańców. Mieszka tam strażniczka Diabolina, dziewczynka z demonicznymi rogami i ogromnymi skrzydłami, która – pomimo tych nieco przerażających aspektów – dba o mieszkańców Kniei, nie tylko walcząc, ale i na przykład lecząc złamane gałęzie. Diabolina jest jedną z wróżek, wrażliwą i wierzącą w innych.
Przez przypadek poznaje chłopca, Stefana, który zostaje najpierw jej przyjacielem, potem kimś więcej… To on ofiarował jej pierwszy pocałunek miłości. Jednak Stefan był bardzo ambitnym chłopcem. Mieszkał w stodole, ale marzył o zostaniu królem. I temu marzeniu poświęcił wszystko. Poświęcił nawet Diabolinę…
Film, zrealizowany z rozmachem, pełnym pakietem efektów specjalnych i plejadą świetnych aktorów, z Angeliną Jolie na czele, dla dzieci będzie piękną baśnią o miłości, przyjaźni i cudownych postaciach. Jednak dorośli wyciągną z niej dla siebie o wiele więcej…
Mam wrażenie, że twórcy nieco zażartowali sobie, przeznaczając film dla dzieci od 7 lat. Warstwa emocjonalna i znaczeniowa tej specyficznej baśni jest bowiem o wiele głębsza, niż fabuła znanej nam wersji o śpiącej królewnie.
Stefan okazuje się płytkim facetem z przerostem ambicji, który dla swoich planów poświęci wszystko i wszystkich. Krzyk zdradzonej Diaboliny, której podciął skrzydła w każdym możliwym znaczeniu tego słowa, znany jest zapewne każdej oszukanej kobiecie. Konsekwencje tego czynu też są oczywiste – zemsta zdradzonej kobiety jest okrutna, ale zemsta zdradzonej kobiety, która ma władzę… niszczy świat.
Czy istnieje coś, co jest w stanie przerwać żądzę krwi Diaboliny? A może… ktoś? W tym filmie nic nie jest oczywiste, pozornie znana fabuła przybiera zupełnie inny odcień, a postać, której oddajemy serce, nie zawsze zachowuje się tak, jakbyśmy po niej oczekiwali. Czy może być większa zachęta do obejrzenia współczesnej wersji starej baśni?
Być może tak – dla feministek. Walczące panie zapewne ucieszy fakt, że żaden mężczyzna nie został tu ukazany pozytywnie – ten, który miał kochać, nie kocha, ten, który miał wybawić, nie wybawia, ten, który powinien być wzorem, potrafi tylko niszczyć, a reszta stanowi zgraję bezmyślnych wojowników, którzy idą tam, gdzie im się każe. Najwięcej sympatii wzbudza postać męska, która w rzeczywistości jest… ptakiem.
To kobiety radzą sobie z przeciwnościami i to one pomagają sobie nawzajem. Nietrudno odgadnąć, że i kobieta, Linda Woolverton, jest autorką scenariusza.
Przeglądając recenzje tego filmu napotkałam na jednym z opiniotwórczych portali tezę, że to ciepła i pozbawiona głębszego podtekstu bajka dla dzieci. Zdecydowanie nie zgadzam się z tym zdaniem. Ten film to nie tylko świetna gra aktorska, dobra fabuła i efekty specjalne. To przede wszystkim gra podtekstów i głębokie przesłanie o sile człowieka, która tkwi w nim samym…