REKLAMA

REKLAMA

Aleksandra Ziemińska od kuchni: Akcesoria kuchenne nie są mi obce

REKLAMA

Czy powiedzenie „przez żołądek do serca” jest prawdziwe? Dlaczego warto jeść także oczami? Dlaczego najsmaczniejszy jest tradycyjny polski kotlet schabowy? Odpowiedzi znajdziemy w kolejnej „Płockiej Kuchni”, której bohaterką jest Aleksandra Ziemińska – artystka i wokalistka.

Z wykształcenia jest magistrem muzyki i logopedii. Z melodią i śpiewem związana od lat.

Przeczytajrównież

– Swoją przyszłość postawiłam przede wszystkim na pracy z dziećmi – opowiada o sobie Aleksandra Ziemińska. – Interesuje mnie wszystko co jest związane z muzyką, dlatego jako nauczyciel sama tworzę swoje autorskie zajęcia muzyczno-logopedyczne czy rytmikę – opowiada o swojej pracy.

Prowadzi zabawy animacyjne, uczy śpiewu i tańca najmłodszych. A co poza pracą? Jeszcze więcej muzyki! – Bez śpiewu nie potrafię żyć – śmieje się w rozmowie z nami. – Współpracowałam jako nastolatka z Jarosławem Kukulskim, Moniką Steczkowską, Janem Wojdakiem. Mój największy sukces, jaki osiągałam w branży muzycznej, to wspólny koncert z Alicją Majewską i Włodzimierzem Korczem – opowiada.

Reklama. Przewiń aby czytać dalej.

Ziemińska dała się poznać szczerszej publiczności. Wraz z chórem Vox Singers koncertowała z wieloma gwiazdami.

– W Vox Singers uczestniczyłam przez kilka lat. Zostałam wybrana do utworu promującego płytę „Jaki piękny świat” Alicji Majewskiej – wspomina.

Aleksandra do dziś współpracuje z ludźmi i firmami, dla których organizuje recitale, koncerty i oprawę muzyczną na ślubach. Teraz debiutuje ze swoim solowym materiałem.

Przez żołądek do serca

Fot. Archiwum prywatne Aleksandry Ziemińskiej

Aleksandra Ziemińska z muzyką związana jest od lat, ale i w kuchni radzi sobie znakomicie – można wręcz rzec, że śpiewająco. Wyznaje zasadę „przez żołądek do serca”. – To bardzo trafne przysłowie – mówi wokalistka. – Uwielbiam gotować, szczególnie kiedy wiem, że mój mąż delektuje się każdym smakiem – śmieje się.

Zresztą, potencjalnych kandydatów do degustacji dań jest więcej. – Mamy małego Jasia, ośmiomiesięcznego synka, dla którego też gotuję. Pitraszę dla nich z całego serca. Dzięki temu wiem, że jestem potrzebna – stwierdza wzruszona pani Aleksandra.

Nasza rozmówczyni w kuchni spędza sporo czasu. – Akcesoria kuchenne nie są mi obce.  Odkąd pamiętam, lubiłam eksperymentować w kuchni. Od zawsze kombinowałam coś przy patelni i garnkach – wyznaje.

Według artystki, dania wydawane z kuchni mają być pyszne, pożywne i… piękne. – Tylko takie jedzenie ma sens. Mam też szczególną obsesję, aby to wszystko było ładnie udekorowane – śmieje się.

Lubimy jeść dosłownie wszystko

Ma być smacznie, pięknie, pożywnie – ale co dokładnie? Jakie potrawy nasza rozmówczyni lubi najbardziej? – Wszystkie! – odpowiada bez namysłu. – Pewnie państwa zaskoczę, ale ja i moja rodzina lubimy dosłownie wszystko – przekonuje.

Pomimo tak rozległych upodobań kulinarnych, na stole państwa Ziemińskich króluje tradycja. – Najczęściej gotuję to, co znam najlepiej. Na co dzień serwuję domowe potrawy – zdradza.

Pojawiają się więc swojskie i uwielbiane przez wielu smaki. – To nasze polskie, tradycyjne dania. Dokładnie takie, jak serwowała moja mama. Często są to buraczki, ziemniaki i niezawodny kotlecik – śmieje się.




„Perełki” są dla gości

Nie oznacza to jednak, że artystka ogranicza się tylko do klasyków kuchni polskiej. Wręcz przeciwnie – musi być jednak odpowiednia okazja do zmiany menu. Tę tworzą… wizyty gości.

– Na wszelkich imprezach staram się bardziej. Dla gości serwuję tzw. „perełki”. To potrawy, które staram się wychwycić w restauracjach czy odnaleźć w internecie i odtwarzam je w domu. Bardzo lubię na przykład smaki meksykańskie – opowiada wokalistka.

Lecz to nie meksykańskim frykasem nasza rozmówczyni podzieli się z czytelnikami PetroNews. – Zdradzę przepis na coś niezwykłego – zapowiada Aleksandra Ziemińska. – To receptura na jabłecznik sypany. To jest smak mojego dzieciństwa – zachwala.

Jabłecznik Aleksandry Ziemińskiej

Składniki:

  • 1 szklanka mąki pszennej
  • 1 szklanka drobnego cukru do wypieków (lub mniej, w zależności od słodkości jabłek)
  • 1 szklanka kaszy manny
  • 1,5 czubatej łyżeczki proszku do pieczenia
  • 1,5 kg jabłek, najlepiej kwaśnych
  • odrobina cynamonu, jeśli lubicie
  • 170 g masła (zimnego, najlepiej prosto z zamrażarki)

Przygotowanie:

Mąkę, cukier, kaszę i proszek przesiać i wymieszać. Podzielić na 3 równe części. Jabłka obrać, wydrążyć gniazda nasienne, zetrzeć na tarce o dużych oczkach (często mieszam je z sokiem z jednej cytryny, ale nie jest to konieczne).

Tortownicę o średnicy 23 cm wyłożyć papierem do pieczenia (sam spód). Boki wysmarować masłem.

Fot. Jabłecznik Aleksandry Ziemińskiej

Na dno formy wysypać jedną część suchych składników, na nie rozłożyć połowę jabłek (każdą warstwę jabłek można oprószyć delikatnie cynamonem, jeśli lubicie). Następnie wysypać drugą część suchych składników, rozłożyć równomiernie resztę jabłek. Na wierzch wysypać ostatnią porcję suchych składników.

Masło zetrzeć na tarce o dużych oczkach i równomiernie rozłożyć na wierzchu ciasta.

Piec w temperaturze 180ºC przez około 60 minut. Masło podczas pieczenia roztapia się i razem z sokiem z jabłek zespala wszystkie warstwy. Warto podczas pieczenia spód zabezpieczyć większą formą (np. położoną poziom niżej w piekarniku), ponieważ często nadmiar soku i tłuszczu wydostaje się z tortownicy (u mnie około 3 łyżek).

Szarlotka bardzo dobrze kroi się nożem z piłką, nawet na ciepło. Ma lekko chrupiący wierzch, który kolejnego dnia mięknie.

Smacznego!

REKLAMA

Inni czytali również

Kolejny

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zgadzam się na warunki i ustalenia PolitykI Prywatności.

REKLAMA
  • Przejdź do REKLAMA W PŁOCKU