W środę, 15 maja na stadionie miejskim odbyła się płocka edycja testu Coopera. Nasza redakcja wzięła w nim aktywny udział.
Czym jest test Coopera, mogliście przeczytać na łamach PetroNews.pl.
[button href=”http://petroecho.pl/plocki-test-coopera/” color=”green”]Przeczytaj także: Płocki test Coopera[/button]
Cała impreza zaczęła się o godzinie 18. Już po przyjeździe na stadion przyszły pierwsze przeszkody. Zamknięta brama! Po spacerze do drugiego wejścia, mały rozruch miałem już za sobą. Na miejscu spotkałem kilkudziesięciu kandydatów do oceny swojej wydolności. Wszyscy w sportowych strojach, skupieni na rozgrzewce i biegu, który miał nastąpić za kilka minut. – Pierwsza grupa! – krzyczy jeden z organizatorów. Pierwszych piętnastu śmiałków pobiegło. Opierając się o barierkę oddzielającą tor od deptaka, przed sobą miałem biegaczy, za mną rozgrzewających się. Patrząc na ludzi za mną, wykonujących dziwne ruchy, postanowiłem podejść do testu bez rozgrzewki. Wiem, wiem, to dalece nieodpowiedzialne, niezdrowe i tak dalej…
Przyszła kolej na grupę numer dwa. Myślę sobie: – O, to teraz ja. Wchodzę na bieżnię, wokół mnie zdeterminowani sportowcy i sędziowie. – Numer 22? – zadaje pytanie jeden z nich. – To ja ! – odpowiadam. Około 45 sekund przed startem emocje zaczęły dawać się we znaki. Założyłem sobie cel – przebiec 2 kilometry. Gwizdek! Wszyscy spokojnie ruszyli. Aby nie zawracać sobie głowy dostosowywaniem tempa, podłączyłem się po prostu pod zawodnika biegnącego przede mną i starałem się biec podobną prędkością. Przyniosło to efekt. Podczas biegu nie miałem chwil zwątpienia, czy wahań. Co chwilę tylko sprawdzałem na tabliczkach jaką odległość już przebiegłem.
– 2 minuty – krzyczy sędzia. Myślę sobie: – Trzeba lekko przyśpieszyć. Tak też uczyniłem. – Pół minuty – krzyczy sędzia jeszcze głośniej. Wtedy postanowiłem znaleźć w sobie jeszcze troszkę sił i dać z siebie wszystko. Zmotywowany wyprzedzającymi mnie ludźmi, wydawało mi się, że biegłem z całych sił. Gwizdek! – Pozostajemy na miejscach – mówi sędzia. Usiadłem na trawie i czekałem na wynik. – 2305 metrów – mówi arbiter. Pomyślałem, że jest dobrze, pokonałem założenie o 305 metrów. Super sprawa!
Zmęczony odebrałem dyplom i porozmawiałem z innymi zawodnikami o ich efektach. Mniej lub bardziej zadowoleni, wszyscy byli raczej szczęśliwi. Nikt nie doznał kontuzji, zatem powiedzenie „sport to zdrowie” w tym przypadku miało pokrycie. Jeśli chcecie również sprawdzić swoją kondycję, macie jeszcze okazję w sobotę, 17 maja, w godzinach 8-13.