Każdy, kto był kiedykolwiek nad polskim morzem lub na polach golfowych, wie co to jest melex. Pojazdy polskiej produkcji, z napędem elektrycznym, odniosły sukces na całym świecie. Szczególnie popularne są na terenach, gdzie ze względu na zakaz, nie wolno poruszać się pojazdami spalinowymi. Teraz jeden z takich pojazdów jeździ po centrum Płocka. Czy będzie ich więcej?
Andrzej Bromka jest rodowitym płocczaninem, który do niedawna zajmował się sprzedażą i serwisem wózków widłowych. Teraz ma pomysł na ekologiczne przewozy płocczan i turystów trasą, którą zwykłym samochodem pojechać nie mogą.
Pana Andrzeja wypatrzyliśmy na jednej z płockich ulic, gdy meleksem pomalowanym w barwy Płocka wzbudzał zainteresowanie przechodniów. Skąd wziął się pomysł na płocki pojazd elektryczny? – Z firmą Melex współpracuję od wielu lat – wyjaśnia Andrzej Bromka. – A pomysł? W Płocku najgorsze jest to, że ludzie starsi, którzy przyjadą zwiedzić nasze miasto, nie poradzą sobie pieszo, trzeba brać pod uwagę obszar około 4-5 kilometrów. Podobnie młodzi ludzie z małymi dziećmi. Tymczasem meleksem, który pomieści 6 do 8 osób, można zawieźć ich w każde miejsce, nawet te wyłączone z ruchu – dodaje.
Cóż to są meleksy? Pojazdy te były początkowo produkowane od 1971 roku jedynie w wersji wózków golfowych przez Wytwórnię Sprzętu Komunikacyjnego „PZL-Mielec”, w nowo utworzonym wydziale fabryki samolotów w Mielcu. Po prywatyzacji i podziale firmy w 1993 roku, Melex zaczął funkcjonować jako osobne przedsiębiorstwo. 10 lat później firmę kupili Andrzej i Dorota Tyszkiewiczowie, którzy przekształcili ją w spółkę jawną „Melex A&D Tyszkiewicz”.
Obecnie pojazdy o tej nazwie (która jest już zastrzeżoną nazwą towarową) są produkowane w kilkunastu odmianach o różnym przeznaczeniu użytkowym i w trzech kategoriach: pojazdów pasażerskich, bagażowych i specjalnych. Stały się tak popularne, że są już synonimem wózków elektrycznych. Oryginalne meleksy są używane m.in. na polach golfowych, w fabrykach, centrach logistycznych, sanatoriach, szpitalach, firmach pogrzebowych, lotniskach, dworcach, parkach, zoo czy zamkniętych terenach jak starówki dużych miast.
Pojazd kupiony przez pana Andrzeja to najnowszy model, w niczym nie przypomina zużytych meleksów, jakie spotkamy w nadmorskich miejscowościach. – To pojazd z najwyższej półki, pomalowany specjalnie na moje zamówienie w barwy Płocka – mówi z dumą Andrzej Bromka.
Płocczanin opracował projekt tras, którymi mogłyby jeździć meleksy. Właśnie, meleksy w liczbie mnogiej, ponieważ pan Andrzej marzy o wprowadzeniu takiej komunikacji w szerszym zakresie. – To są jednak koszty, dlatego zacząłem od jednego pojazdu – tłumaczy. Trasy, którymi mogłyby jeździć pojazdy elektryczne, zostały przygotowane w porozumieniu z różnymi instytucjami, uwzględniając najpopularniejsze w sezonie wakacyjnym miejsca. Oczywiście to na razie plan, który może jeszcze ulec modyfikacjom.
Na dzisiaj, propozycji jest kilka. Meleksy mogłyby poruszać się np. od zoo, poprzez Wieżę Ciśnień, Dom Broniewskiego, Zamek Książąt Mazowieckich, Katedrę, budynek ratusza, Kościół św. Bartłomieja, Pomnik Bolesława Krzywoustego, Katedrę Mariawicką do Muzeum Żydów Mazowieckich. Druga propozycja uwzględnia odbicie od Domu Broniewskiego na Plac Obrońców Warszawy, dalej do Muzeum Mazowieckiego i na plac przy Teatrze Dramatycznym. Trzecia trasa została wyznaczona na nabrzeżu wiślanym – z zoo, przez park, przy molo, amfiteatrze, aż po obydwie plaże nad Sobótką.
Biorąc pod uwagę, jak bardzo wyróżnia się pojazd pana Andrzeja, nie można nie docenić jego potencjału reklamowego. Meleksy mogą zostać pomalowane w dowolne wzory i kolory, można więc za ich pomocą dodatkowo promować wydarzenia kulturalne, sportowe czy edukacyjne, albo konkretną instytucję czy firmę.
– Wszyscy wkoło mówili mi, że to się nie uda, że nie da rady, że to nie ma sensu. Ale do odważnych świat należy – mówi optymistycznie Andrzej Bromka. – A ja mam jeszcze jeden pomysł, który chcę połączyć z tym projektem. Mianowicie wszyscy jeżdżą wokół Orlenu, a przecież jest trasa, która prowadzi przez sam środek koncernu. Rozumiem, że musiałbym spełnić pewne wymagania w zakresie bezpieczeństwa, ale myślę, że byłaby to niesamowita atrakcja dla turystów – zdradza swoje plany płocczanin.
Meleks możecie też wynająć na prywatną wycieczkę, np. z rodziną. – Zbliżam się do emerytury i chciałem zrobić coś dla wnuków. Mam nadzieję, że gdzieś na kartach historii zostanie zapisane, że ich dziadek jako pierwszy w Płocku wprowadził przejazdy meleksami – śmieje się pan Andrzej, przyznając, że już obiecał swoim wnukom specjalną przejażdżkę swoim nietypowym pojazdem.
Szkoda jedynie, że jak na razie płocki urząd miasta nie wspiera właścicieli aut ekologicznych, szczególnie w świetle zanieczyszczenia naszego powietrza i dużej ilości nowotworów dróg oddechowym. Nawet w cenniku opłat Płatnej Strefy Parkowania czytamy, że „Uprawnienie do wykupienia abonamentu E, po wniesieniu opłaty zryczałtowanej posiada osoba korzystająca z pojazdu samochodowego o napędzie elektrycznym lub hybrydowym” oraz, że opłata za „Abonament ekologiczny (E) – Miesiąc kalendarzowy – 100 zł”. Podkreślmy, że za rok (!) parkowania „zwykłego” samochodu, zapłacimy jedynie 30 zł, a więc 40-krotnie mniej! Na całym świecie tendencja jest dokładnie odwrotna, a właściciele aut ekologicznych mogą liczyć na zniżki i preferencje.
Na razie pan Andrzej ma pod prąd, ale może ten projekt zyska jednak uznanie władz? Nie mielibyśmy nic przeciwko temu, aby Płock stał się pierwszym miastem w centralnej Polsce, w którym promuje się ekologiczne pojazdy na szeroką skalę. Być może dzięki temu właściciel meleksa (czy każdego innego auta z napędem elektrycznym) mógłby ładować swoje auto w większej ilości miejsc niż Leroy Merlin, gdzie znajduje się jedyny komercyjny punkt ładowania pojazdów elektrycznych w naszym mieście. PKN Orlen co prawda inwestuje w stacje do ładowania samochodów z tym napędem, ale… nie w Płocku. Jako ciekawostkę powiemy, że jak na razie pan Andrzej korzysta ze zwykłego gniazdka, dzięki uprzejmości Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia…