Dwie silne osobowości sceniczne – Grażyna Zielińska i Hanna Zientara, spotkały się w sztuce „Pierwsza młodość”, pióra Christina Giudicelli. Więcej aktorów scena teatru tym razem nie potrzebowała. Artystki rewelacyjnie zagrały swoje role, wypełniając emocjami teatralną salę po brzegi. Kilka razy po spektaklu wychodziły na scenę, wywoływane niesłabnącymi brawami.
23 lutego w Teatrze Dramatycznym im. Jerzego Szaniawskiego w Płocku miała miejsce premiera spektaklu „Pierwsza młodość”. Sztukę napisał na początku lat 80. XX wieku Christian Giudicelli, francuski nowelista i krytyk literacki, a wyreżyserował dyrektor płockiego teatru, Marek Mokrowiecki. W obsadzie widzowie zobaczyli dwie wspaniałe aktorki, Grażynę Zielińską i Hannę Zientarę.
Bohaterki, Renee i Simone poznajemy na dyskotece szkolnej, we francuskim miasteczku z połowy ubiegłego wieku. Pierwsza, którą gra Hanna Zientara, to siedemdziesięcioletnia emerytowana nauczycielka. Jest starą panną, która pogodziła się ze starością. Poukładana i trochę bojąca się życia, schludnie i elegancko ubrana, pachnąca perfumami. Słucha muzyki poważnej, a jej dom przypomina grobowiec – jak uświadamia jej w groteskowy sposób Simone.
Kompletnym jej przeciwieństwem jest sześćdziesięcioletnia Simone. Ubrana w kolorową, zwiewną sukienkę, pije alkohol i nie szczędzi w wypowiedziach niecenzuralnych słów. To skandalistka, która ewidentnie nie pogodziła się ze swoim wiekiem. – Starość nie istnieje – mówi w pewnym momencie. – W nas jest więcej młodości niż we wszystkich – twierdzi z uśmiechem.
Bohaterki zaczyna łączyć przedziwna więź. Widzowie odkrywają, że jest to samotność i odrzucenie, pomimo tego, że Simone ma rodzinę i weselszy dom, w który zawsze coś się dzieje. Syn i synowa chcą jednak pozbyć się jej i proponują pobyt w domu spokojnej starości.
Obie panie, pomimo ogromnej różnicy charakterów, zaczynają darzyć się szczerą i prawdziwą przyjaźnią. Postanawiają uciec od smutnej rzeczywistości, która jest monotonna i w której czują się niepotrzebne.
Renee wypłaca wszystkie oszczędności z banku, a Simone zabiera z domu wszystkie srebra rodzinne. Pełne optymizmu wyruszają w drogę. Razem planują przyszłość, marzą o podróży dookoła świata, a potem o wspólnym mieszkaniu na bezludnej wyspie. I być może spełniłyby swoje marzenia, gdyby nie zostały okradzione, i to od razu na dworcu. Nie powstrzymuje to jednak naszych bohaterek, które postanawiają wyruszyć do Paryża… autostopem.
Świetna gra aktorek sprawia, że widzowie podczas przygód bohaterek mogą zauważyć, jak obydwie panie odmienia ta przyjaźń. Dokonuje się w nich metamorfoza i okazuje się, że robią rzeczy, o których tak naprawdę całe życie tylko marzyły. Renee pali haszysz i pije alkohol, a Simone z kolei często się modli. Jednak ich wiek powoduje, że często są źle traktowane, czują się odrzucone przez społeczeństwo. – Cały świat przeciwko nam – mówi w pewnym momencie Simone.
Cały spektakl przeplatany jest dźwiękami francuskiej muzyki, która dodaje sztuce klimatu. Gdyby nie imiona bohaterek i nazwy miejscowości, można by przypuszczać, że akcja sztuki dzieje się w dowolnym miejscu na ziemi. Problem starości, marzeń i życiowych wyborów jest ponadczasowy, a sztuka udowadnia, że należy mieć marzenia i nigdy nie wolno z nich rezygnować. Jak kończy się przygoda Renee i Simone? Nie zdradzimy tego, mając nadzieję, że tym chętniej płocczanie pospieszą do teatru na spektakl, który dostarcza wielu emocji i swoistego katharsis.
W płockim teatrze spektakl „Pierwsza młodość” jest grany na deskach małej sceny. Następne przedstawienia są przewidziane na 22 i 23 marca. Bilety można kupić w cenie 40 zł i 30 zł (ulgowy).