W Wigilię życie odebrał sobie Tomasz Beksiński, znany polski dziennikarz muzyczny. Syn malarza Zdzisława Beksińskiego popełnił samobójstwo, zażywając znaczne ilości leków. 26 grudnia raper Piotr Łuszcz „Magik” wyskoczył przez okno ze swojego mieszkania w Katowicach-Bogucicach. Dlaczego okres świąteczno-noworoczny jest tak trudnym czasem dla osób, które nie radzą sobie z problemami? Rozmawiamy o tym z Tomaszem Radkiewiczem, psychoterapeutą i teologiem.
W 2011 roku odnotowano w sumie 5.124 (w tym 4.195 wśród mężczyzn) zamachów samobójczych, z których 3.839 zakończyło się zgonem. W 2012 roku odnotowano aż o 667 prób samobójczych więcej, spośród 5.791 prób 4.177 zakończyło się zgonem. W Płocku w grudniu doszło do trzech prób samobójczych, w tym dwóch ze skutkiem śmiertelnym. 4 i 15 grudnia płocczanie odebrali sobie życie przez powieszenie się, 16 grudnia mężczyzna chciał zabić się skacząc z mostu. Nieoficjalnie jednak wiemy o przynajmniej 18 próbach samobójczych, o wielu myślach na ten temat pewnie nigdy się nie dowiemy…
O tych trudnych tematach rozmawiamy z Tomaszem Radkiewiczem.
Liczba osób, które chcą odebrać sobie życie rośnie szczególnie przed świętami i w trakcie ich trwania…
Bardzo często dzieje się tak, że po okresie napięcia, wewnętrznej walki, przygotowywania się do świąt, nadchodzi pora, w której mamy czas dla siebie i dla rodziny. I siadamy do wigilijnej kolacji, w trakcie której okazuje się, że nie ma miedzy nami spotkania. Żyjemy na peryferiach własnego życia, własnych uczuć, nie tworząc właściwie głębokich relacji z najbliższymi. Kiedy mówimy o samobójstwie, ja rozróżniam tutaj dwie formy – tę fizyczną, która jest już ostatecznym krzykiem o pomoc, desperacji, ale i psychoduchową. Myślę, że warto w końcu zwrócić uwagę na to, że nie jesteśmy „obecni w swoim życiu”. Tu i teraz przychodzą takie „rodzinne święta”, chcemy usiąść do stołu z bliskimi i okazuje się, że…
…że nie mamy o czym rozmawiać?
Dokładnie. Mamy pewne oczekiwania wobec tych dni, chęć przeżycia czegoś głębszego, a konfrontacja oczekiwań z rzeczywistością powoduje wewnętrzne samobójstwo, pustkę. To z kolei sprawia, że pogłębia się stres i lęk, zdenerwowanie i święta tracą swój duchowy i ludzki charakter.
Więc co powinniśmy zrobić?
Dużym problemem większości ludzi jest to, że „żyją obok siebie”. Koncentrują się na innych rzeczach: zarabianiu pieniędzy, problemach w pracy czy w domu, ale w tym wszystkim zapominają o sobie. Nie wsłuchują się w swoje potrzeby, w swoje wnętrze, nie szukają własnego „ja”. Święta niosą nadzieję, pomagają nam rozjaśnić mrok, który jest w nas. Bóg jest Miłością i tam gdzie jest Miłość jest światłość. Harmonia ze swoim wnętrzem spowoduje, że nie będziemy popełniać wewnętrznego samobójstwa. Ja chciałbym zaapelować do wszystkich: Zatrzymaj się! Zatrzymaj i spójrz na siebie w lusterku, ale nie w sensie wyglądu, a właśnie wnętrza. Wtedy możesz znaleźć prawdziwą miłość, prawdziwe uczucia – prawdę o sobie!
Mówisz o samobójstwie duchowym i zgadzam się, że jest to początek drogi do fizycznego aktu odebrania sobie życia. Statystyki potwierdzają, że najczęściej próby samobójcze w okresie świąt popełniają osoby samotne. Czy to oczywista odpowiedź dlaczego tak się dzieje?
Samobójstwo to ostateczna desperacja samotności. Człowiek staje wówczas na rozdrożu i może wybrać albo walkę, albo rezygnację. Niestety, często wybiera to drugie rozwiązanie. Jednak samotność to nie kwestia posiadania rodziny, a stanu ducha. Każdy z nas nosi w sobie pewien ideał świąt, nasze wspomnienie dzieciństwa lub wyobrażenie o tym, jak święta powinny wyglądać. Człowiek samotny wewnętrznie, bez względu na to czy ma z kim usiąść do wigilijnego stołu, czuje tak dużą różnicę pomiędzy tym utrwalonym wzorcem a stanem faktycznym, że często – mówiąc trywialnie – „nie wytrzymuje ciśnienia”. Ten ideał jest wpisany w nasze życie, ponieważ jako dzieci rodzimy się piękni. Wszystko zależy od tego, jak życie nas ukształtuje. Samobójstwo, do którego dochodzi czy to na poziomie faktycznym, fizycznym, czy też na poziomie psychoduchowym, jest w pewnym sensie zamachem na to dziecko, które jest w nas. Przytoczę tu hasło, do którego lubię ostatnio wracać: Każda sekunda ma znaczenie. Dokładnie tak jest w przypadku osób zdesperowanych, które nie radzą sobie z życiem, z problemami, nie mają siły, żeby się podnieść i zawalczyć. Każdą sekundą swojego życia mogą to zmieniać, ale i każda sekunda może ich przybliżyć do przegranej. To od nas samych zależy, którą drogę wybierzemy.
Dlaczego jest tak, że to mężczyźni w znacznej mierze podejmują próby samobójcze?
Kobiety według mnie są bardziej wrażliwe, bardziej rozwinięte wewnętrznie. Mężczyźni często są zamknięci w sobie, nie potrafią analizować swojego wnętrza. Być może sprawia to kult mężczyzny silnego, odpowiedzialnego nie tylko za siebie, ale i za rodzinę. Mężczyźnie jest trudniej dostrzec swoje uczucia, trudniej przyznać, że jest mu ciężko i potrzebuje pomocy. Wstydzi się pokazać swoją wrażliwość. Pomimo jednak tego wzorca mężczyzny jako głowy rodziny, to kobiety – chociaż częściej myślą o samobójstwie – częściej również czują odpowiedzialność za dzieci i być może właśnie dlatego nie decydują się na ten ostateczny, desperacki krok.
Czy możemy wcześniej jakoś zauważyć problem u naszych najbliższych? Jak im pomóc?
To jest bardzo trudne pytanie, bo za nikogo nie możemy wziąć odpowiedzialności. Pomóc człowiekowi, nawet w szerokim tego słowa znaczeniu, to przede wszystkim pozwolić mu być dorosłym, pozwolić mu stanąć na własnych nogach, a nie na cudzych. To jest podstawa. Pozornie z troski o kogoś możemy chcieć mu pomóc. I super, jeśli sami jesteśmy silni i chcemy dać parę procent siebie drugiej osobie. Ale jeśli przekroczymy pewną granicę i zatracimy siebie, żyjąc problemem osoby, której chcemy pomóc, to jest to komunikat ostrzegawczy. Każdy z nas ma swój wewnętrzny świat, o który powinien dbać. Również osoba, która myśli o odebraniu sobie życia. Czasami może to zrobić samodzielnie, czasem jest konieczna pomoc terapeuty, ale zawsze musi sam uporać się z samym sobą. Terapeuta również nie da mu gotowych rozwiązań. Pomoże za to spojrzeć na problemy obiektywnie. Dotyczy to także tego samobójstwa wewnętrznego, o którym mówiłem wcześniej. Szczególnie, kiedy patrzy się na plagę rozwodów, mam wrażenie że biorą w nich udział osoby, popełniające wewnętrzne samobójstwo. Kto z nich bierze odpowiedzialność za dzieci? Kto chce walczyć o siebie, znaleźć w sobie siłę do miłości?
Może to jest tak, jak na obrazku, który krąży w Internecie. Starsze małżeństwo na pytanie o to, jak udało im się razem wytrwać przez tyle lat odpowiada, że za ich czasów skarpetki się cerowało, a nie wyrzucało…
Doskonałe porównanie! Są jeszcze przykłady takich małżeństw, które z siwymi włosami chodzą trzymając się za rękę, z różą i uśmiechem na twarzy. Niestety, mam nieodparte wrażenie, że takich par jest coraz mniej…
Muszę przyznać, że patrząc na to, co dzieje się wokół ja również czuję się jak dinozaur. Rozstania? „Przecież to się zdarza”. Rozwody? „Przecież to normalne”. Mam wrażenie, że nikt już nie chce walczyć o jakość związku, idąc na ilość lub bylejakość…
Dotknęłaś ważnego problemu – motywacji i waleczności w związku. Można oczywiście powiedzieć, że jest byle jak, generalnie do kitu, że pod dachem domów jest mgła i ciemność. Ale można też powiedzieć, że nie chcę tak żyć, że chcę poprawić jakość związku, dać coś od siebie i naprawić to, co jest złe, wpuścić do domu świeże powietrze. Tylko do tego jest potrzebne odpowiednie podejście i motywacja. Niestety, ludzie w większości idą teraz na łatwiznę… Jeśli ktoś ma trudność, by znaleźć motywację w sobie, przecież są miejsca, w których można otrzymać pomoc również w takim zakresie. Dlatego właśnie pasjonuje mnie rola terapeuty, kiedy mogę pomóc nie tylko sobie, ale i towarzyszyć innym. I jeszcze jedno. Siła i miłość jest w nas!
Mam nadzieję, że dzięki temu uda nam się trochę pozytywnych myśli dostarczyć i naszym czytelnikom. Dziękuję za rozmowę.
Z Tomaszem Radkiewiczem, twórcą centrum psychoterapii i rozwoju osobistego – Centrum Visum w Płocku, rozmawiała Agnieszka Stachurska.